sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział 8 - "Van, muszę ci o czymś powiedzieć"

 Rozdział dedykuję wszystkim czytającym <3

     Łzy spływały mi po policzkach. Starłam je ręką. Wzięłam kilka wdechów i wydechów. Po czym weszłam niepewnie do środka.
     Chłopak leżał na szpitalnym łóżku, tyłem do mnie, więc mnie nie widział. Słyszałam tylko jak płacze. Podeszłam niepewnie bliżej. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Było mi strasznie przykro, że Bruna tak go potraktowała. Jednak, może to i dobrze? Może w końcu trochę przejrzał na oczy? Jaka naprawdę ona była? Oczywiście, nie musiał się dowiedzieć o tym w ten sposób...
Brazylijczyk najwyraźniej wyczuł czyjąś obecność, bo odwrócił głowę w moją stronę. Dałabym wszystko, abym nie musiała oglądać tak smutnego Neymara. Piłkarz przeniósł się z pozycji leżącej na siedzącą, przesunął się i poklepał miejsce obok siebie, na znak, abym usiadła. Zrobiłam to o co mnie poprosił. Spojrzałam na niego i przytuliłam go do siebie najmocniej jak umiałam. Po chwili chłopak jęknął, chyba z bólu. Odsunęłam się od niego. Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest. Zaraz po tym spoważniałam.
- Jak się czujesz? - spytałam niepewnie.
- Szkoda gadać... - mruknął, patrząc na widok znajdujący się za oknem.
     Westchnęłam.
- Przepraszam, że powiem to tak prosto z mostu, ale... Słyszałam, że masz poważną kontuzję - ucięłam, bo Ney spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
     Wpatrywałam się w swoje dłonie.
- Słyszałaś? - zapytał takim tonem, że na niego spojrzałam. Miał przymknięte powieki.
    Przełknęłam głośno ślinę.
- Mhm, to znaczy przypadkiem... - zaczęłam się jąkać. - Bruna zostawiła otwarte drzwi i wszystko słyszałam... Jest mi bardzo przykro, że ona tak postąpiła. Przecież powinna ciebie teraz wspierać, a nie... - przerwał mi.
     Uśmiechnął się w moją stronę.
- Nie przejmuj się nią - powiedział.
- Nie przejmuj się nią - powtórzyłam, a ten się lekko zaśmiał. - No co?
- Zapewne słyszałaś też, że "prawdopodobnie nie będę mógł grać więcej w piłkę", prawda? - wpatrywał się we mnie, a ja pokiwałam głową. - Kłamałem - zachichotał. Byłam w szoku.
- Że co? Jak to kłamałeś? Chwila, coś musiało się poważnego stać, skoro jesteś w szpitalu - mruknęłam.
- Owszem, stało się, ale wyjdę z tego - uśmiechnął się szeroko. - Mam pęknięty trzeci kręg lędźwiowy - wyjaśnił, chciałam coś powiedzieć, ale podniósł ręce do góry, abym mu nie przerywała. -  Specjalnie powiedziałem tak Brunie.
- Dlaczego?
- Bo chciałem zobaczyć jak się zachowa. Widzisz, w ten sposób dowiedziałem się jaka naprawdę jest. Była ze mną tylko dla pieniędzy. Jak ja mogłem tego wcześniej nie zauważyć?!
- Może dlatego, że ją kochałeś? Dlatego tego nie widziałeś? - zasugerowałam.
     Spojrzał na mnie.
- Wiesz co? Już sam nawet nie wiem czy ją kochałem, czy byłem z nią tylko z przyzwyczajenia.
     Nie wiedziałam co powiedzieć, więc tylko pokiwałam głową.
     Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dzwoniła Rafaela. Odebrałam.
- Vanessa, wszystko w porządku?! Co z Neymarem? Jak się czuje? Co się stało?! Dlaczego Bruna się pakuje?! - zasypała mnie masą pytań.
- Spokojnie, Rafa - powiedziałam, starając się jakoś uspokoić dziewczynę. - Przyjedziesz? Z Davim? - spytałam. - Neymar się ucieszy - posłałam w jego stronę uśmiech, a ten odwzajemnił gest. Brazylijka oznajmiła mi, że zaraz będzie.
     Schowałam telefon do kieszeni od spodni.
- Zaraz będą - pokiwał głową.
- A kto to ma moją koszulkę? - zaśmiał się. - Znaczy się koszulkę z moim numerem i napisem "Neymar Jr"? - poprawił się. Spłonęłam rumieńcem. - Wyglądasz słodko, gdy się rumienisz.
Moje serce biło jak szalone. To było absurdalne! Dlaczego tak się zachowywałam, kiedy mówił mi takie rzeczy? Moja podświadomość mówiła mi tylko jedno "Bo ci na nim zależy!". Pff, dobre sobie!
- A co? Mam ją ściągnąć? - wydukałam, a po chwili znowu się zarumieniłam. Strzeliłam gafę! Przecież pod koszulką mam założony tylko stanik. No, świetnie.
- Zgaduję, że pod koszulką nic nie masz, więc... - zaśmiał się.
- Zboczeniec! - krzyknęłam, wstałam i zaczęłam wymachiwać rękoma na wszystkie strony.
Złapał mnie za prawy nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Przypominam ci, że ty to zaproponowałaś - szepnął mi do ucha. - Zależy mi na tobie - wyjawił.
A mi zrobiło się ciemno przed oczami. Dalej nastała tylko i wyłącznie ciemność.

***

     O matko! Vanessa straciła przytomność! I to na dodatek przeze mnie! Co ja mam zrobić?! Co ja zrobiłem?! Mogłem jej tego nie mówić...
     Nagle do pomieszczenia weszła moja siostra oraz Davi. Posłałem w ich stronę niepokojące spojrzenie.
- Co się jej stało?! - krzyknęła spanikowana Rafa.
- Eee, zemdlała? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- To widzę, ale dlaczego? - brunetka, która leżała obok mnie otworzyła delikatnie oczy. Nie zdążyłem w żaden sposób zareagować, bo zerwała się z łóżka. Mało co, a straciłaby grunt pod nogami, ale na szczęście dzięki mojemu wspaniałemu refleksowi złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem tak, że dziewczyna zamiast wylądować na podłodze, leżała teraz tak, że głowę miała na mojej klatce piersiowej. Szybko wstała i zaczęła nerwowo poprawiać swoje włosy. Na jej policzkach widniały mocno widoczne rumieńce. Sam się lekko zarumieniłem, widząc jak na nią działam.

***
*Kilka dni później*
     Cały czas leżę w szpitalu. Powoli zaczynam mieć go dość. Codziennie odwiedzają mnie Vanessa, Rafa, Davi oraz rodzice, którzy polubili brunetkę. Byłem tym trochę zaskoczony, bo na przykład Bruny nigdy nie darzyli sympatią. Nawet moja mama powiedziała mi, że Vanessa to dobra dziewczyna. Zgodziłem się z nią w stu procentach. Miała rację. Przez te kilka dni, kiedy miałem sporo czasu na przemyślenia... Myślałem o tym wszystkim. Doszedłem do wniosku, że ona mi się bardzo podoba. Ma taki cudowny charakter, jest taka urocza, świetnie dogaduje się z Davim... Powiedzieć jej dzisiaj o tym? O tym, że się w niej zakochałem? Chyba powiem, ale boję się, że ona nie czuje do mnie tego samego co ja czuję do niej.
- Hej - przywitała się, wchodząc do sali, w której leżałem.
- Cześć - powiedziałem, podeszła do mnie i pocałowałam w policzek na przywitanie. Zrobiło mi się naprawdę bardzo miło.
Przez chwilę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Jednak chciałem jej o tym jak najszybciej powiedzieć. Powiedzieć, że czuję do niej coś więcej. W końcu zebrałem się na odwagę.
- Van, muszę ci o czymś powiedzieć - uśmiechnąłem się niepewnie, a ona odwzajemniła gest.

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale nie miałam kompletnie czasu - miałam tyle nauki, że szok...
Znalazłam trochę czasu dziś i napisałam ten rozdział, który mam nadzieję, że się chociaż trochę podoba.
Bardzo proszę o komentarze.
Do następnego :*

9 komentarzy:

  1. Van zemdlała! :o Neymar przyznał, że mu na niej zależy! :o Sama nie wiem, co mnie bardziej zdziwiło. ;D Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaa. Mega *.* Czemu w takiej chwili gdy miał jej powiedzieć. Warto było czekać :) Kolejny rozdział też zapowiada się świetny, czekam ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny 😍😍 kiedy następny???

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny! Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej.. jest rozdział 9? Bo mi się nie chce otworzyć ;cc a tak go chciałam przeczytać ���� prosze dajcie jakieś znaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! Zapraszam do mnie! Są już Bohaterowie��http://neymarforever.blox.pl/2016/11/Zaczynam.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć!
    Bardzo fajnie piszesz. :)
    Chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga - inny niż Twój, o innej tematyce, ale może przypadnie Ci do gustu. Będzie mi bardzo miło, jeśli wpadniesz i zostawisz po sobie jakiś ślad. :D
    http://campeona-de-la-vida.blogspot.com/
    Pozdrawiam!
    R.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo