niedziela, 28 września 2014

Rozdział 22

*Jennifer*
        Obudziłam się w wyjątkowo świetnym humorze, co nie zdarza mi się często. No ale co ja mogę na to poradzić? Dlaczego obudziłam się w świetnym humorze?
        Może dlatego, że poniekąd mój sen sprzed kilku dni stał się rzeczywistością? No, prawie. Całe szczęście, że nie było tego chłopaka, który nie chciał mnie puścić... Oscara i kolegów Neymara też nie było... Ciekawe... Ale poniekąd mój sen stał się rzeczywistością.
        Gdy wyszłam wtedy z domu Martiny i ruszyłam do swojego domu, ktoś (no teraz to już wiem kto) położyłam rękę na moim ramieniu... Gdy się odwróciłam to zobaczyłam Neymara... Bardzo się wtedy przestraszyłam, bo kurde już myślałam, że to ten chłopak z tego mojego snu... Ale na całe szczęście był to Neymar, więc wtedy odetchnęłam z ulgą. Chciał iść ze mną do parku. Byłam wtedy ciekawa po co on zaciągnął mnie do tego parku? Potem już wiedziałam dlaczego, bo powiedział "Słyszałem, że się we mnie zakochałaś...". Wtedy jednak bałam się jego reakcji, byłam strasznie wkurzona na Oscara, a teraz? A teraz jestem mu bardzo wdzięczna, bo to w sumie dzięki niemu jestem teraz z Neymarem. Gdyby Oscar nie powiedział tego Neymarowi, to byśmy nie byli razem... To dzięki niemu... Tak, muszę mu za to podziękować. Gdy Neymar powiedział, że się we mnie zakochał to byłam w szoku. Potem dowiedziałam się od niego, że bał się mi o tym powiedzieć, bo był przekonany, że go wyśmieję. Natomiast ja też się bałam, że gdybym mu powiedziała o tym, to też bym była przekonana, że mnie wyśmieje... A tu okazuje się inaczej. Naprawdę się bardzo cieszę...
        Cały czas, leżąc na łóżku, przewróciłam się na drugi bok. Spojrzałam na zegarek - było po 15. Postanowiłam, że zadzwonię do Martiny. Odebrała po kilku sygnałach.
- Halo? - spytała przymulona.
- Hej, Tini. - przywitałam się. - I jak tam?
- A wszystko dobrze. - powiedziała. - Padnięta po prostu jestem i tyle. Oscar został u mnie na noc, pomógł mi wszystko ogarnąć.
- To o której zasnęliście? - spytałam.
- Gdzieś tak koło piątej. - powiedziała, ziewając. - No ale co się dziwić. Niektórzy goście siedzieli do czwartej. W godzinę wszystko ogarnęliśmy i jest wszystko okej. A co tam u ciebie? - spytała.
- A no wiesz, wszystko dobrze. - powiedziałam szczęśliwa.
- A co ty taka szczęśliwa? - zauważyła.
- Co powiesz, żeby się dzisiaj spotkać? - wpadłam na pomysł. - Muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć. - wyznałam.
- Naprawdę? - spytała zaciekawiona.
- Naprawdę. - potwierdziłam. - To co? Spotkamy się dzisiaj? Może przyjdę po ciebie i gdzieś sobie pójdziemy?
- Jasne, spoko. To może bądź u mnie za tak dwie godzinki, co? - zaproponowała.
- Ok. To do zobaczenia. - powiedziałam.
- Pa, do zobaczenia. - rozłączyłam się.
        Po tej krótkiej rozmowie, dostałam sms'a. Zobaczyłam od kogo. Od Neymara. Serce zaczęło mi szybciej bić. Weszłam w wiadomość i odczytałam ją:
- Cześć, słońce. :) Wstałaś już? Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. Może spotkamy się dzisiaj?
        Zaczęłam mu odpisywać. Napisałam mu:
- Hej, kochanie. <3 Tak, wstałam... jakieś 5 minut temu, więc mnie nie obudziłeś :) Jasne, możemy się dzisiaj spotkać, ale troszeczkę później, dobrze? Bo umówiłam się za dwie godziny z Martiną, a muszę się jeszcze ogarnąć, więc wiesz... To może jak już nagadam się z Tini, to do Ciebie zadzwonię i się umówimy?
        Po chwili dostałam odpowiedź:
- Ok, spoko. Miłego spotkania :* Pa.
        Napisałam mu:
-Dzięki, pa. <3
        Wstałam leniwie z łóżka, wzięłam ubrania, które dziś ubiorę i w podskokach udałam się do łazienki. Po wykonaniu "porannych" czynności, w sumie to popołudniowych czynności, ubraniu się, uczesaniu i zrobieniu lekkiego makijażu, udałam się na dół do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie, znaczy obiad.
        W kuchni stał Diego i robił sobie coś do jedzenia. Na mój widok, uśmiechnął się szeroko.
- Dzień dobry, jak się spało? - spytał.
- No, dzień dobry i bardzo. - powiedziałam z uśmiechem. - A bardzo dobrze, a tobie? Ty już wstałeś?
- Wstałem jakieś dwie godziny temu. - oznajmił.
- Ale jak to? - spytałam.
- No tak to. - mruknął. - Kto rano wstaje... - zaczął, ale mu przerwałam.
- No nie wiem czy tak rano. - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
        Podeszłam do lodówki i chciałam ją otworzyć, ale nie mogłam, ponieważ Diego stanął mi na drodze.
- Co ty robisz? - spytał zdziwiony.
- No jak to co? - spytałam, również zdziwiona. - Chcę zrobić sobie coś na obiad. - wyjaśniłam.
- Popatrz. - wskazał ręką na blat, na którym stały dwa talerze. - Widzisz, też mam dzisiaj dzień dobroci. - zaśmiał się. - Robię nam obiad.
- O, dzięki. - powiedziałam. - A co takiego dobrego będzie dzisiaj na obiad?
- Naleśniki. - powiedział z uśmiechem.
- Mniam. - powiedziałam tylko i udałam się do jadalni.




------------
A oto rozdział 22 ;)
Mam nadzieję,  że się podoba :)
Proszę o komentarze♥♥♥

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 21

*Neymar*
- Nie wiem czy jesteś tego świadomy, ale... Myślę, uważam, że Jennifer się w tobie zakochała. - powiedział.
        Kompletnie nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Byłem zszokowany. Ja się zakochałem w Jennifer, ale nie wiedziałem, że ona we mnie też! Bałem się jej tego powiedzieć. Dlaczego? Bo bałem się, że mnie wyśmieje! A ona mogła też tak myśleć... Jeśli się oczywiście we mnie naprawdę zakochała... Że jak mi o tym powie, że się we mnie zakochała, to ja ją wyśmieję... A ja wcale taki nie jestem. I co ja mam teraz zrobić?
- Dlaczego tak myślisz? - spytałem.
- No bo dzisiaj... - zaczął. - Jak przyszedłem do nich wcześniej, bo wiesz chciałem im pomóc w przygotowaniach, a że wszystko było już zrobione i przygotowane to nie mieliśmy co robić, więc postanowiliśmy, że pooglądamy telewizję. Usiedliśmy we trójkę na kanapie. Jennifer trzymała pilota i skakała z kanału na kanał, bo nic ciekawego nie było. Po chwili zacząłem całować Martinę. Jennifer zaśmiała się i powiedziała "Ja tutaj jestem". Martina, gdy się ode mnie oderwała, powiedziała jej takie coś "Jenn, jak będziesz się całowała z Neymarem przy mnie, to też tak powiem". Ja spytałem głupio, czy jesteś z Neymarem, ona powiedziała, że nie. Więc myślę, że Jennifer od dawna się w tobie zakochała, ale boi się tobie o tym powiedzieć. - powiedział. - A ty?
- Co ja? - spytałem.
- Czujesz coś do Jennifer? - zapytał.
- Coś do niej czuję. Zakochałem się w niej. - wyznałem.
- No to na co ty czekasz chłopaku? - zdenerwował się Oscar. - Aż ona znajdzie sobie innego? Ona się w tobie zakochała, ty w niej, więc powiedz jej o swoich uczuciach do niej!
- Dzięki, Oscar. - powiedziałem. - Dzisiaj po imprezie odprowadzę ją do domu i wtedy powiem jej co do niej czuję.
- No i tak trzymać. - powiedział. - Wracamy?
- Jasne. - powiedziałem uśmiechnięty.
        I wróciliśmy do domu Martiny.

*Jennifer*
        Po około 30 minutach, w końcu wrócili. Oboje uśmiechnięci i zadowoleni? Chyba Oscar mu nie powiedział o tym. Ale to nawet i dobrze.
        Spojrzałam na zegarek - druga w nocy. Zobaczyłam idącego w moją stronę Diego.
- Siostra, ja się już zbieram. - powiedział. - A ty?
- Ja jeszcze posiedzę z godzinkę i też będę się zbierała.
- Ok to miłej zabawy. Pa. - powiedział, pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł.
        Posiedziałam jeszcze z godzinkę i zaczęłam się również zbierać. Połowy osób już nie było. Podeszłam szczęśliwa do Tini.
- Będę się już zbierała, Tini. Dzięki za zaproszenie. Super impreza. Będę wiedziała do kogo zwracać się z prośbą o zaplanowanie przyjęcia. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. - Pa.
- Okej, nie ma za co. Pa. - powiedziała. - Jutro zadzwonię do ciebie.
- Dobra, tylko nie rano, bo będę jeszcze spała pewnie. - zaśmiałam się.
- Jasne, spoko, wiem. Jakoś tak o 15 zadzwonię.
- Ok, pa.
- Pa.
        I wyszłam na zewnątrz. Noc była naprawdę chłodna, a ja oczywiście nie wzięłam żadnej bluzy czy kurtki. To super! Cała się trzęsąc z zimna, ruszyłam do swojego domu. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Już myślałam, że to ten mój sen co mi się ostatnio przyśnił, że stał się rzeczywistością. Że był to proroczy sen, jednak nie. Odwróciłam się. Ujrzałam. A kogo? Neymara.
- Hej. - powiedział tym swoim zachrypniętym głosem.
- Hej, ale bardzo cię proszę. Nie rób tak nigdy więcej. Zawału przez ciebie można dostać. - zaśmiałam się.
- Okej, przepraszam. - powiedział. - Pójdziemy do parku? - zaproponował.
- Jasne, ale po co? - zapytałam, a on zamiast mi odpowiedzieć, złapał mnie za rękę i zaczął iść w stronę parku, który było już widać.
- Hej, puść mnie! - rozkazałam.
- Ok, ale obiecaj, że nie uciekniesz. - powiedział szczerząc zęby w uśmiechu.
- No dobra, obiecuję. - puścił mnie.
        Zatrzymał się w pobliżu fontanny.
- Jeśli masz zamiar wrzucić mnie znowu do tej fontanny to ja dziękuję i chyba zacznę jednak uciekać. - powiedziałam.
- Nie, nie! Nie mam zamiaru wrzucać cię do fontanny. No chyba, że chcesz? - spytał z uśmiechem.
- Oczywiście, że nie chcę. - powiedziałam. - Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? - spytałam.
- Chciałem z tobą porozmawiać. - oświadczył.
- Tak? A o czym? - zapytałam ciekawa.
- No o nas... Bo wiesz... Słyszałem, że się we mnie zakochałaś...
        O nie! No to super! Czyli jednak Oscar powiedział o tym Neymarowi. Wspaniale!
- Od Oscara. - powiedziałam tylko.
- Tak, od Oscara. - powiedział. - Widzisz... Nie spodziewałem się, że się we mnie zakochałaś... Myślałem, że tylko ja się w tobie zakochałem, a ty we mnie nie... A tu okazuje się inaczej...
- Zaraz, zaraz. - powiedziałam. - Ty się we mnie zakochałeś? - zapytałam zszokowana.
- Tak. Tylko bałem się ci o tym powiedzieć, bo myślałem, że mnie wyśmiejesz. - powiedział.
- To tak jak ja. - powiedziałam. - Też chciałam ci o tym powiedzieć, ale ja też się bałam, że mnie wyśmiejesz.
- Cały czas się wahałem, ale gdy Oscar ze mną porozmawiał i okazało się, że prawdopodobnie ty się we mnie zakochałaś to chciałem ci o tym powiedzieć... - powiedział i podszedł do mnie bardzo blisko. Stykaliśmy się czołami.
- Więc co zrobimy? - zapytałam.
        Zamiast mi odpowiedzieć, spojrzał mi głęboko w oczy, pochylił się i zaczął mnie całować. Oddałam każdy pocałunek. Oderwałam się od niego po chwili, niechętnie.
- To znaczy, że jesteśmy razem? - zapytał.
- Jeśli chcesz to tak. - powiedziałam z uśmiechem.
- Chcę. Czyli: tak, jesteśmy razem. - gdy to powiedział pocałował mnie jeszcze raz. - Chodź, odprowadzę cię. - powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy. Zobaczył, że cała się trzęsę z zimna, zdjął swoją bluzę i założył mi ją. I odprowadził mnie do domu. Pod domem, wymieniliśmy się numerami. Pocałowałam go w policzek na pożegnanie i weszłam do domu. Światło w całym domu było zgaszone, więc wszyscy pewnie spali. Zmęczona, poszłam od razu do swojego pokoju i położyłam się. Po chwili zasnęłam.

---------
Obiecałam,  więc dodaję. :)
Mam nadzieję,  że się podoba ;)
Proszę o komentarze <3

sobota, 20 września 2014

Rozdział 20

*Jennifer*
        Cholera jasna! Dlaczego ona to powiedziała? Okej, jakbyśmy były same, to rozumiem, ale nie przy kimś! Powiedziała to akurat przy Oscarze, koledze Neymara! No to super! Już po mnie! Oscar zerkał zdziwiony to na Martinę to na mnie. Posłałam Martinie gniewne spojrzenie. Po chwili jej uśmiech zgasł.
- Ale o co chodzi? - zapytał Oscar. - Jesteś z Neymarem? I ja nic o tym nie wiem? - zaśmiał się.
- Nie, nie. Nie jestem z Neymarem. - powiedziałam.
- Jeszcze. - powiedziała Martina.
- Martina, cicho bądź, tak?! - wydarłam się.
- Przepraszam. - powiedziała. - Głupio palnęłam...
- Dobra, przeprosiny przyjęte. - powiedziałam po chwili. - Która godzina? - gdy to powiedziałam, rozległ się dzwonek do drzwi. Martina wstała z kanapy i poszła otworzyć. Ja zostałam sama z Oscarem. Po chwili do pokoju wróciła Martina z Diego.
- Cześć. - powiedział. - A co wy macie takie miny? - zapytał ciekawy.
- A nie, nie nic. - powiedziałam.
- Ile balonów nadmuchałyście! Płuca was przypadkiem nie bolą? - spytał mój brat.
- No właśnie bolą. - powiedziałam.
- Diego, ja też im pomagałem nadmuchać balony. - powiedział Oscar, śmiejąc się. - Zobacz, wszystko to co tu widzisz to ja to przygotowałem.
- Haha taa jasne. Chciałbyś. - powiedziałam, wybuchając śmiechem.
- No chciałem im pomóc. - zwrócił się do Diego. - Ale wyobraź sobie, że jak przyszedłem to wszystko było już uszykowane. - posmutniał.
- Oj, spokojnie. - powiedziała Martina. - A będziesz chciał mi pomóc? - zapytała.
- Jasne. A w czym? - spytał szczęśliwy Oscar.
- W sprzątaniu. - powiedziała Tini, a my wszyscy oprócz Oscara, wybuchliśmy śmiechem.
- No wiesz co? - zapytał, ale Martina nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo rozległ się kolejny dzwonek do drzwi. Szczęśliwa Martina poszła otworzyć Po chwili wróciła z Neymarem oraz z kilkoma zawodnikami z klubu. Potem przyszło kilka osób z naszej klasy. Wszyscy wręczyliśmy Martinie prezenty. I mogliśmy zaczynać imprezę. Martina postawiła na stole sałatki i poszła do kuchni. Poszłam za nią. Pomogłam jej nakryć do stołu. Zamówiła pizzę. Dostawca przyjechał z pizzą po jakiejś godzinie. Z każdym sobie porozmawiałam. Nawet z Neymarem. Potem przyszedł czas na tańce. Wszyscy świetnie się bawili. Urządziliśmy taki konkurs karaoke.

*Neymar*
        Urodziny Tini są świetne! Naprawdę. Warto było przyjść. Rozmawiałem w sumie ze wszystkimi, nawet z osobami, które były w klasie Tini i Jenn. Głównie gadałem z Oscarem. Właśnie siedzieliśmy na kanapie i piliśmy sok. Oscar wyglądał na zamyślonego. I to bardzo zamyślonego. Postanowiłem go oto spytać.
- A co ty taki zamyślony? - mruknąłem.
- Nie, nic. - powiedział i spojrzał na mnie. - Wiesz co? Musimy porozmawiać.
- Okej. Może wyjdźmy na chwilę z domu? - zaproponowałem.
- Spoko, tylko poinformuję Martinę, że wychodzimy, żeby się nie martwiła. - powiedział i poszedł powiedzieć Martinie, że na chwilę wychodzimy. Kątem oka widziałem Jennifer, która posłała mi pełne obaw spojrzenie. Wyszliśmy na zewnątrz.

*Jennifer*
        O nie! Dlaczego Oscar i Neymar wyszli? Dlaczego? Czy Oscar chce powiedzieć Neymarowi o tym? Bardzo się przestraszyłam i podeszłam szybko do Tini.
- Hej, Tini, wiesz może dlaczego Oscar i Neymar wyszli? - zapytałam przerażona.
- Nie wiem, naprawdę. - powiedziała.
- A jak Oscar powie o tym Neymarowi? - spytałam.
- Nie wiem, raczej chyba nie. Naprawdę nie wiem. Ja cię tak bardzo przepraszam za to. - powiedziała.
- No dobrze, nic się nie stało, mówiłam ci, że przyjęłam przeprosiny. - powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę. - Chodźmy się bawić, a nie będziemy się teraz zamartwiać. Chcę o tym zapomnieć.
- Okej, no to chodźmy potańczyć. - powiedziała Tini i poszłyśmy na parkiet.

*Neymar*
- Może chodźmy do parku? - zaproponowałem.
- Też tak myślę, żeby lepiej tam. - uśmiechnął się.
        Szybkim krokiem poszliśmy do parku. Usiedliśmy na jednej z ławek. Żadne z nas się nie odzywało. Spojrzałem na fontannę i przypomniało mi się jak wrzuciłem do niej Jennifer. Zasmiałem się. Oscar spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Przypomniało mi się, jak wrzuciłem Jennifer do fontanny. - wyjaśniłem. - No to o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytałem.

-----------
A oto rozdział 20 ;) Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale naprawdę nie miałam czasu dodać. :)
Mogę dodać rozdział 21 jutro, pod warunkiem, że będzie minimum 7 komentarzy... :D Macie czas do jutra do godziny 20. :P

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 19

*Jennifer*
        Drzwi otworzyła mi oczywiście uśmiechnięta od ucha do ucha Martina.
- Cześć! - powiedziała, zapraszając mnie do środka.
- Hej. - przywitałam się. - No to od czego zaczynamy? - zapytałam.
- Hm może najpierw nadmuchajmy baloniki? - zaśmiała się Martina.
- Haha okej, no to nadmuchajmy te baloniki! - również się zaśmiałam.
        Balonów było naprawdę bardzo dużo. Nie wiem czy we dwie damy radę je te wszystkie nadmuchać. Po około godzinie skończyłyśmy dmuchać balony. Myślałam, że nie czuję swoich płuc! Wszystkie baloniki porozrzucałyśmy po całym domu Martiny, było ich zdecydowanie za dużo. Martina trochę przesadziła z tą ilością tych balonów.
        Potem zabrałyśmy się do zrobienia sałatek. Zabawy, a śmiechu przy tym było pełno! Martina rzuciła mnie kawałkiem sałaty, ja się jej odwdzięczyłam i odkroiłam kawałek pomidora i również w nią rzuciłam. Miałam pełno sałaty, pomidora, ogórków, kukurydzy we włosach, na ubraniu. Martina również. Zrobiłam zdjęcie nam i wstawiłam na facebook'a. Napisałam: "A tak trwają przygotowania do imprezy :)". Potem niestety musiałyśmy posprzątać.
        Po posprzątaniu, stwierdziłyśmy, że czas, abyśmy my zaczęły się szykować. Poszłyśmy na górę, do pokoju Tini. Wyjęłam moje wszystkie lakiery, przyjaciółka wyjęła swoje i zaczęło się zastanawianie, którym lakierem pomalować sobie paznokcie? Ja pomalowałam sobie pomarańczowym, a Martina pomalowała sobie fioletowym.
        Po pomalowaniu paznokci, poczekałyśmy aż wyschną i ubrałyśmy się już w nasze ciuchy, które sobie kupiłyśmy, specjalnie na tę imprezę. Założyłyśmy biżuterię. Potem zrobiłyśmy sobie makijaż. Ja zrobiłam Martinie, a ona mi. No a potem przyszedł czas na włosy! Stwierdziłyśmy, że zrobimy sobie loki.
        Potem zerknęłyśmy na zegarek, który wskazywał godzinę 15. Za dwie godziny miał przyjść Oscar, aby pomóc nam w przygotowaniach. Zrobiłyśmy z Martiną sobie sesję zdjęciową. Po sesji zdjęciowej, udałyśmy się do kuchni. Tini wyjęła z szafki kilka misek, do których wsypałyśmy chipsy. Zostało nam jeszcze dużo paczek chipsów, więc na pewno wystarczy. Zanieśliśmy wszystkie słodkości oraz napoje do salonu. Właściwie wszystko było już zrobione.
        Moja Tini kończy już dzisiaj 18 lat...
        Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam zdziwiona na Martinę, a ona na mnie. Obie poszłyśmy otworzyć. W drzwiach stał Oscar. Obie byłyśmy zaskoczone. Oscar, widząc nasze miny, nie wiedział o co chodzi.
- Cześć. - powiedział. - Czemu się tak na mnie patrzycie?
- Hej, kotku. - powiedziała Martina i pocałowała Oscara w policzek na przywitanie.
- Hej. - powiedziałam. - Dlaczego tak wcześnie przyszedłeś? - spytałam.
- Ale jak to wcześnie? Przecież miałem być o siedemnastej?
- Co? A która jest? - zapytałyśmy obie.
- Siedemnasta?
- Już? To już za godzinę! Martina, wszystko już jest gotowe? Czy trzeba jeszcze coś zrobić? - spytałam przyjaciółki.
- Już chyba wszystko jest gotowe.
- Już wszystko zrobiłyście?
- Tak. - powiedziałyśmy.
- A ja to co? - powiedział z udawanym smutkiem. - Też chciałem pomóc. Foch.
- Oj tam. - powiedziałam. - Taa, foch? Może na dodatek "foch forever"? - zapytałam, a ja z Tini się zaśmiałyśmy.
- A żebyś wiedziała. - zaśmiał się.
- No to co robimy? - spytała Tini. - Może pooglądajmy telewizję ? - zaproponowała. - I tak wszystko jest już gotowe.
- Okej. - powiedziałam równocześnie z Oscarem.
        Usiedliśmy na kanapie. Włączyliśmy telewizor, ja wzięłam pilota i zaczęłam skakać z kanału na kanał. Martina wtuliła się w Oscara. Po chwili zaczęli się całować.
- Ja tutaj jestem. - zaśmiałam się.
        Martina oderwała się od Oscara niechętnie i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Jenn, jak będziesz się całowała z Neymarem przy mnie, to też tak powiem... - zaśmiała się.

----------
 A oto rozdział 19 ;)
Proszę o komentarze.
Kiedy będzie rozdział 20? Nie mam pojęcia :/

piątek, 5 września 2014

Rozdział 18

*Jennifer*
- Dzięki. A kto jeszcze będzie?
- Ty, Diego, ja, Oscar, Neymar, kilku kolegów z klubu, zaproszę też kilka osób z naszej klasy...
- Spoko. - powiedziałam.
- A wybrałabyś się dzisiaj ze mną na zakupy? Musimy kupić sobie jakieś ciuchy, biżuterię, kosmetyki, jedzenie...
- Z przyjemnością. Po treningu?
- Tak. Tylko, że jest jeden problem. - powiedziała.
- Jaki?
- Bo będzie bardzo dużo balonów do nadmuchania... A sama nie dam rady... Pomożesz mi?
- Haha, no pewnie! - wybuchłam śmiechem.
        Po treningu, Martina zaprosiła kolegów z klubu... Wszyscy przyjęli zaproszenie. Neymar też, z czego się bardzo ucieszyłam. Powiedziałyśmy im, że idziemy na zakupy. Tini pożegnała się z Oscarem, całusem w policzek. Wyglądało to bardzo słodko. I udałyśmy się na wielkie zakupy!!! Kupiłam sobie krótkie spodenki, do tego czarna bluzka z nadrukiem, biżuterię: kolczyki, bransoletki i śliczny złoty łańcuszek. Martina kupiła bardzo podobne spodenki co ja, białą bluzkę z nadrukiem no i oczywiście biżuterię, podobną do mojej. Chciałyśmy wyglądać jak siostry. Uzgodniłyśmy, że przyjdę do niej jakieś cztery godziny przed imprezą i razem się uszykujemy. Potem pomogę Martinie i Oscarowi w przygotowaniu do imprezy. Potem zgłodniałyśmy z Martiną, więc zamówiłyśmy pizzę. Po zjedzeniu, pojechałyśmy do supermarketu, aby kupić jedzenie. Kupiłyśmy kilkanaście paczek chipsów, kilka kartonów soku, kilka butelek pepsi, ciasteczka, paluszki, popcorn, cukierki, żelki i wiele innych. Oczywiście Martina kupiła kilka paczek baloników. Oj, będzie dużo baloników do nadmuchania. Po udanych zakupach, poszłyśmy zanieść wszystko do domu Tini. Miałyśmy naprawdę dużo zakupów. Nie wiem jakim cudem wszystko doniosłyśmy.
- Ale jestem padnięta! - powiedziała przyjaciółka, wchodząc do domu i pomagając Tini wypakować zakupy. - Czuję się tak, jakbym dzisiaj miała trening.
- Ja też, ale zobaczysz, twoja impreza urodzinowa będzie wspaniała! To wiesz co? Zostawię u ciebie te ciuchy co sobie kupiłam, ok? I jutro przyniosę tylko moje kosmetyki, lakiery do paznokci?
- Spoko.
- Ja już będę się zbierała, bo wiesz, trzeba się wyspać. A o której jest impreza?
- O osiemnastej.
- A o której mam przyjść?
- O której chcesz. Możesz nawet przyjść z samego rana.
- Ok to przyjdę z samego rana i na spokojnie wszystko zrobimy, bo potem jak w pośpiechu to wiesz. Więc pa, do zobaczenia. Przyjdę koło dziesiątej.
- Pa. - pocałowałam ją w policzek i wyszłam. W domu poinformowałam rodziców, że idę jutro na imprezę do Martiny, razem z Diego. Rodzice już o wszystkim wiedzieli, bo Diego już ich powiadomił. Zgodzili się, nie mieli nic przeciwko temu. Poszłam do swojego pokoju i poszłam spać.
        Rano wstałam o 8, zrobiłam sobie tylko kanapkę z serem i szynką, którą zjadłam w błyskawicznym tempie. Wzięłam szybki prysznic. Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam wrzucać do torebki moje kosmetyki i lakiery do paznokci. Trochę tego miałam, bo gdy uniosłam torebkę, trochę ważyła. Wzięłam jeszcze prezent ode mnie i Diego. Gdy wychodziłam z pokoju, wpadłam na Diego.
- Hej. A ty już idziesz? - zapytał.
- Hej. Tak, już idę, bo wiesz, musimy się z Martiną przygotować i pomagam jej i Oscarowi w przygotowaniach do imprezy.
- Okej, a o której impreza się zaczyna?
- O osiemnastej. - powiedziałam. - Dobra, ja idę. Pa, do zobaczenia na imprezie.
- Cześć.
        Szybko zeszłam na dół, prawie się zabijając na schodach, ale to taki mały szczegół. Wyszłam z domu i zaczęłam iść w stronę domu przyjaciółki. Martina nie mieszkała daleko - kilka domów dalej. Gdy stanęłam pod drzwiami, zapukałam.

---------
A oto rozdział 18 ;)
Proszę o komentarze <3
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się rozdział 19. :)

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 17

*Jennifer*

*3 tygodnie później*
        To już prawie koniec lipca, a ja mam się świetnie! Wczoraj zjęli mi gips, gdyż złamanie nie było poważne, więc nie muszę już się z nim męczyć. Oczywiście na zakończeniu roku szkolnego, gdy tylko się pojawiłam w klasie, wszyscy do mnie podbiegli i pytali co się stało. Nie mając wyboru, opowiedziałam im o tym wypadku. A jeśli chodzi o Neymara? To przez ten czas bardzo się do siebie zbliżyliśmy... Bardzo mi pomógł. Spędzaliśmy prawie codziennie czas, przez cały dzień.
        Rano gdy się obudziłam było bardzo wcześnie. Rodzice pewnie w pracy, a Diego pewne jeszcze śpi, więc co by tu porobić? Może jeszcze trochę pospać? Nie, pora wstawać. Gdy zeszłam na dół do salonu i usiadłam na kanapie, zaczęłam rozmyślać o moim śnie, który mi się przyśnił kilka dni temu.
        Śniło mi się, że wracałam z jakiejś imprezy. Było już bardzo późno, padał deszcz. Szłam sama, nikogo nie było, tak mi się zresztą wydawało. Gdy przechodziłam przez park, czułam, że ktoś za mną idzie. Czułam, że ktoś mnie śledzi. Nie miałam jednak odwagi się odwrócić. Bałam się. Po prostu się bałam. Chciałam zacząć uciekać, ale strach sparaliżował moje ciało. Szłam dalej, nie zatrzymując się, nie oglądając się za siebie. Gdy już chciałam uciekać, ktoś złapał mnie mocno za nadgarstek. Ten ktoś był bardzo silny. Serce zaczęło mi bić jeszcze szybciej, bo jednak okazało się, że naprawdę ktoś za mną szedł... Nie wiedziałam czy odwrócić się w stronę tego kogoś czy nie. Postanowiłam, że się odwrócę i zobaczę kto to. Może to ktoś znajomy? A może to ktoś z tej imprezy? Odwróciłam się. Był to chłopak, starszy ode mnie, miał około 20 lat. Miał czarne, krókie włosy. Był średniego wzrostu. Ani nie za niski, ani nie za wysoki. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, gdyż uniemożliwiała mi to ciemność. Zaczęłam się wyrywać, ale na marne - chłopak był zbyt silny. Chciałam zacząć krzyczeć, ale byłam zbyt sparaliżowana strachem.
- Puść mnie. - szepnęłam błagalnie.
        Ze strachu nie byłam w stanie normalnie rozmawiać, musiałam szeptać. 
- Spokojnie. - powiedział. - Wiesz, śliczna jesteś. - gdy to powiedział, wyczułam, że pił alkohol.
- Puść mnie, błagam. - powiedziałam odrobinę głośniej.
- Nie. - zaśmiał się.
- Pomocy! Pomocy!
- Wybacz, kochana, ale wydaje mi się, że nikt ci nie pomoże. - po raz kolejny się zaśmiał.
- No to w takim razie źle ci się wydaje. - powiedział... Neymar?
        Odwróciłam się w stronę, skąd go usłyszałam. Faktycznie, był to Neymar, ale nie tylko on, był też Oscar i kilku chłopaków, których znałam, bo wtedy jak grałam w piłkę w klubie, to oni byli mojej drużynie. Chłopak puścił mój nadgarstek i zaczął uciekać. Widocznie przestraszył się. Oscar i reszta chłopaków gdzieś poszli, a ja zostałam sam na sam z Neymarem. Podszedł do mnie bliżej, a ja go mocno przytuliłam i zaczęłam płakać.
- Spokojnie, nie płacz. Wszystko jest już dobrze. - powiedział Neymar.
        Spojrzałam mu prosto w oczy. On patrzył w moje. Pochylił się i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek... A potem się obudziłam...
        Szkoda, że się obudziłam, bo nie wiem co się potem by stało.
        Wstałam z kanapy i ruszyłam do kuchni, w celu zrobienia sobie śniadania. Postanowiłam, że zrobię też śniadanie Diego. Zrobiłam tosty z serem. Gdy posiłek był już przygotowany, do kuchni wszedł brat.
- Cześć. - powiedział zaspanym jeszcze głosem. Podszedł do lodówki i zaczął coś w niej szukać.
- Co ty robisz? - spytałam.
- Szukam czegoś do jedzenia. - powiedział, dalej szukając.
- Chyba sama tyle nie zjem. - powiedziałam z uśmiechem. Wtedy Diego spojrzał na blat. - Przecież zrobiłam tobie też śniadanie.
- Serio? - zapytał z uśmiechem. - Ej? To naprawdę ty?
- Tak. Słuchaj, mam dzisiaj dzień dobroci, więc może byś tak to wykorzystał, a nie marudził? - zapytałam, biorąc talerze i idąc do jadalni.
- No wiesz... A co spowodowało to, że masz akurat dzisiaj dzień dobroci ? - spytał, gdy usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
- Po prostu go mam.
- No ale musi być chyba jakiś powód?
- Powodu nie ma. Spoko, jak nie chcesz to nie musisz jeść śniadania przygotowanego przeze mnie. - powiedziałam i zabrałam jego talerz.
- Ej! Ja tylko żartowałem! - wywróciłam oczami, ale dałam mu talerz.
- Masz dzisiaj trening? - spytałam.
- Oczywiście, że mam. O 12. A co? Też idziesz?
- Spoko. - powiedziałam. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 10. Miałam jeszcze trochę czasu, ale postanowiłam, że zacznę się pomału szykować. Chciałam wziąć brudne naczynia ze stołu, ale Diego powiedział:
- Ty zrobiłaś pyszne śniadanko, to ja ładnie posprzątam. Widzisz, też mam dzisiaj dzień dobroci.
- No właśnie widzę. - powiedziałam i poszłam do łazienki, aby wziąć długą, relaksującą kąpiel. Uwielbiałam brać takie kąpiele - odprężały mnie. Gdy się wykąpałam, ubrałam, zrobiłam lekki makijaż, zeszłam na dół. Na dole czekał już gotowy Diego, więc od razu poszliśmy do klubu. Kurdę! Zapomniałam powiadomić Martinę o treningu! Zaczęłam szukać w torebce telefonu.
- Gdzie jest ten telefon?! - szepnęłam sama do siebie.
- A ja nie wiem. - powiedział Diego, śmiejąc się. - A po co ci?
- Muszę zadzwonić do Martiny i powiedzieć jej, że dzisiaj jest trening.
- Spoko, ona na sto procent wie, że dzisiaj jest trening.
- Ciekawe od kogo?
- Może od Oscara?
- No tak.
        Przed klubem stała Martina z Oscarem, którzy trzymali się za ręce?! Czy ja o czymś nie wiem? Dlaczego nic mi nie powiedziała? Nie traktuje mnie już jako przyjaciółkę? Ale dlaczego? Czy coś jej zrobiłam? Zrobiło mi się okropnie przykro, ale porozmawiam z nią.
        Przed klubem, koło Martiny i Oscara, stał również Neymar, ale stał kawałeczek dalej od nich. Nie miałam pojęcia do kogo podejść? Diego podszedł do Tini i Oscara, ja zaś podeszłam do Neymara.
- Hej. Coś się stało?
- Cześć. Nie, nic się nie stało. A dlaczego pytasz? - zapytał.
- A no bo...
- Już wiem. Bo nie stałem koło Martiny i Oscara? Oto chodzi? - spytał z uśmiechem, a ja pokiwałam twierdząco głową. - No cóż... Zobaczyłem, że trzymają się za ręce... No nie chciałem im przeszkadzać, bo chyba są razem?
- Nie mam pojęcia czy są razem. Tini nic mi nie mówiła.
- To pewnie dzisiaj powie. - powiedział.
- Możliwe.
        Chłopaki poszli do szatni, a ja z Martiną zostałyśmy same. Podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Hej. - powiedziała.
- Cześć. Idziemy na trybuny? - spytałam.
- Jasne. - powiedziała i poszłyśmy na trybuny. - Czemu jesteś taka smutna? - spytała, gdy usiadłyśmy.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że jesteś z Oscarem? - spytałam.
- Z Oscarem jestem dopiero od eee... Dwóch godzin? - zapytała z uśmiechem.
- Och, przepraszam! Myślałam już, że nie traktujesz mnie jak przyjaciółkę, dlatego, że mi nie powiedziałaś. Przepraszam.
- Nie przepraszaj, Jenn. - powiedziała. - A opowiedzieć ci? - spytała.
- No jasne! Opowiadaj.
- A więc, to było tak: Oscar do mnie zadzwonił i powiedział mi przez telefon, czy byśmy nie mogli się spotkać za chwilę, bo ma mi coś bardzo ważnego do powiedzenia. Byłam bardzo ciekawa, co ma mi do powiedzenia. Zgodziłam się i umówiłam się z nim o dziewiątej, że przyjdzie po mnie. Przyszedł po mnie i poszliśmy nad jeziorko. Tam, powiedział mi, że coś do mnie czuje... Że chce być dla mnie więcej niż tylko dobrym przyjacielem. I zapytał się mnie, czy nie chciałabym być jego dziewczyną. Serce mi normalnie na moment stanęło, a potem zaczęło bić jak szalone! Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Czekał chyba z pięć minut na moją odpowiedź. - zaśmiała się. - Powiedziałam, że tak. Wyznałam mu, że też czuję coś do niego... No i jesteśmy razem. - powiedziała.
- Wow. Ale słodko.
- Wiem. - powiedziała. - I wiesz... Jutro zapraszam Cię na moją imprezę urodzinową.

--------------------
A oto rozdział 17 :)
Proszę o komentarze <3
Kiedy rozdział 18 ? Nie mam pojęcia :/ Ale chyba w piątek :) Albo szybciej :*

Rozdział 16

*Jennifer*
        Gdy się ocknęłam, nie byłam w klubie, na boisku lub w jego pobliżu. Starałam się sobie przypomnieć co działo się przed tym, jak straciłam przytomność. Gdy otworzyłam oczy, poraziło mnie światło. Ujrzałam mamę i tatę.
- Jenn! Nic ci nie jest? Jak się czujesz? - zapytali.
- Nic mi nie jest. - powiedziałam. - Boli mnie tylko trochę noga. A tak właściwie to co mi jest?
- Masz złamaną prawą nogę.
- A długo byłam nieprzytomna?
- Nie, tylko chwilkę.
- A ile tutaj zostanę?
- Chyba dwa dni.
- Ale jutro jest zakończenie roku! - zaprotestowałam.
- Spokojnie. Lekarz powiedział, że może wypuszczą cię jutro rano, a zakończenie masz dopiero na 12, więc zdążysz.
- A przywieźlibyście mi jakieś rzeczy?
- Tak, tak. Zaraz pojedziemy. Może już nawet teraz, bo pojedziemy jeszcze do sklepu, żeby zrobić ci jakieś zakupy. I potem podjedziemy do domu, żeby spakować ci jakieś rzeczy, słonko. Pa, za jakieś dwie godzinki powinniśmy być.
- Dobrze, ale nie bierzcie ani nie kupujcie za dużo, bo jutro i tak wychodzę. Pa, czekam.
- Niedługo będziemy. - gdy to powiedzieli to wyszli.
          Zaczęłam się przyglądać pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Ściany były zielone, podłoga była biała. Po lewej stronie było całkiem duże okno, a po prawej stary, zwykły telewizor, który miałam nadzieję, że działa. No bo co tu robić? Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Gdy już miałam wstać, aby włączyć telewizor, do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry, jak się czujemy. - spytała.
- Dzień dobry, dobrze.
- Jeśli będzie cię mocno bolało, przywołaj mnie tym przyciskiem. - wskazała palcem na przycisk, który znajdował się koło mojego łóżka.
- Dobrze.
- Czy chcesz, aby twoi przyjaciele cię odwiedzili?
- Tak, proszę ich tu zawołać. - powiedziałam zdziwiona.
        Po chwili do pokoju weszła Martina. Chciała pogadać ze mną na osobności. Gdy spytałam kto jeszcze tu jest, odpowiedziała, że przed salą czeka Diego i... Neymar. Oczywiście trochę się zdziwiłam na wieść, że Neymar też tutaj jest. Chwilę pogadałyśmy i jak Martina poszła, wszedł Diego. No a potem, gdy mój brat wyszedł, wszedł Neymar. Widziałam po nim, że jest lekko zdenerwowany. Usiadł na krześle, które stało obok mojego łóżka.
- Hej. - przywitałam się.
- Cześć. - powiedział i spojrzał na mnie. - Jak się czujesz? - zapytał.
- Dobrze, dziękuję.
- A mocno boli cię noga? - dopytywał.
- Tylko trochę. - odpowiedziałam.
- Poza złamaną nogą to nic ci nie jest?
- Nic mi nie jest.
- To moja wina! - powiedział po chwili.
        Spojrzałam na niego zdziwiona a zarazem zszokowana. Co takiego? Czy ja dobrze usłyszałam? To niby jego wina?
- Co takiego? Jaka twoja wina?! To nie jest twoja wina!
- Gdybym nie podał ci wtedy piłki, nic by ci się nie stało.
- To nie jest twoja wina. To piłka nożna, takie rzeczy się zdarzają. - powiedziałam zdenerwowana. - Ty też miałeś pewnie kiedyś kontuzję. Miałeś?
- Miałem.
- No i widzisz. - powiedziałam. - Neymar? To nie twoja wina, okej? Powtarzam ci to jeszcze raz: to piłka nożna i takie rzeczy się zdarzają, tak?
- Tak.
- No to się cieszę, że zrozumiałeś. - uśmiechnęłam się. - A wiesz kto wygrał i ile? - spytałam.
- Wiem tylko tyle, że przegraliśmy.
- Szkoda.
- Wiem, no ale wiesz... nie było pod koniec drugiej połowy najlepszych zawodników. - uśmiechnął się.
- Jak to? - zapytałam. - Kogo?
- Diego i ciebie.
- No i ciebie. Jesteś najlepszy. - powiedziałam. - Mnie? Chyba sobie żartujesz. Nie jestem jakoś specjalnie dobra.
- Jesteś. Wiesz może kiedy stąd wychodzisz?
- Bardzo możliwe, że jutro. Chciałabym jutro, bo wiesz, jutro zakończenie roku, a nie jest to poważne złamanie, więc nie widzę przeszkód, żebym jutro miała nie wyjść. - powiedziałam. - Fajnie, akurat na same wakacje! - powiedziałam z sarkazmem.
        Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, potem Neymar musiał już iść, no bo wiadomo - jutro zakończenie roku, więc trzeba się przygotować. Po około godzinie przyszli moi rodzice, którzy powiedzieli mi, że dowiedzieli się od lekarza, że jutro na pewno wychodzę do domu, z czego się ucieszyłam. Diego też przyjechał z rodzicami.Potem musieli już jechać, więc zostałam sama. Co jakiś czas zaglądała do mnie pielęgniarka. Po dłuższym czasie postanowiłam włączyć telewizor. Przełączałam z kanału na kanał, no ale oczywiście nic ciekawego nie było, jak to zwykle bywa, no ale cóż poradzić? Zaczynałam robić się coraz bardziej senna, więc wyłączyłam telewizor i położyłam się spać. Po chwili zasnęłam.

--------------
Przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale zupełnie nie miałam czasu
Mam nadzieję, że się podoba. :)
Hm, może dzisiaj dodam rozdział 17.
Chcielibyście ? :)
A i mam taką informację...
Od dzisiaj rozdziały będą pojawiać się bardzo rzadko. Może co tydzień, co dwa tygodnie... Nie wiem. To zależy czy będę miała czas coś dodać i napisać. Dlaczego będą pojawiać się bardzo rzadko? Odpowiedź jest prosta: szkoła, a co za tym idzie to również nauka, treningi (trenuję wioślarstwo) no i życie prywatne, więc wiecie. :( Mam nadzieję, że nadal będziecie czytać moje opowiadanie, bo rozdziały będą się pojawiać, ale rzadko. :)
Szablon by
InginiaXoXo