poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 17

*Jennifer*

*3 tygodnie później*
        To już prawie koniec lipca, a ja mam się świetnie! Wczoraj zjęli mi gips, gdyż złamanie nie było poważne, więc nie muszę już się z nim męczyć. Oczywiście na zakończeniu roku szkolnego, gdy tylko się pojawiłam w klasie, wszyscy do mnie podbiegli i pytali co się stało. Nie mając wyboru, opowiedziałam im o tym wypadku. A jeśli chodzi o Neymara? To przez ten czas bardzo się do siebie zbliżyliśmy... Bardzo mi pomógł. Spędzaliśmy prawie codziennie czas, przez cały dzień.
        Rano gdy się obudziłam było bardzo wcześnie. Rodzice pewnie w pracy, a Diego pewne jeszcze śpi, więc co by tu porobić? Może jeszcze trochę pospać? Nie, pora wstawać. Gdy zeszłam na dół do salonu i usiadłam na kanapie, zaczęłam rozmyślać o moim śnie, który mi się przyśnił kilka dni temu.
        Śniło mi się, że wracałam z jakiejś imprezy. Było już bardzo późno, padał deszcz. Szłam sama, nikogo nie było, tak mi się zresztą wydawało. Gdy przechodziłam przez park, czułam, że ktoś za mną idzie. Czułam, że ktoś mnie śledzi. Nie miałam jednak odwagi się odwrócić. Bałam się. Po prostu się bałam. Chciałam zacząć uciekać, ale strach sparaliżował moje ciało. Szłam dalej, nie zatrzymując się, nie oglądając się za siebie. Gdy już chciałam uciekać, ktoś złapał mnie mocno za nadgarstek. Ten ktoś był bardzo silny. Serce zaczęło mi bić jeszcze szybciej, bo jednak okazało się, że naprawdę ktoś za mną szedł... Nie wiedziałam czy odwrócić się w stronę tego kogoś czy nie. Postanowiłam, że się odwrócę i zobaczę kto to. Może to ktoś znajomy? A może to ktoś z tej imprezy? Odwróciłam się. Był to chłopak, starszy ode mnie, miał około 20 lat. Miał czarne, krókie włosy. Był średniego wzrostu. Ani nie za niski, ani nie za wysoki. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, gdyż uniemożliwiała mi to ciemność. Zaczęłam się wyrywać, ale na marne - chłopak był zbyt silny. Chciałam zacząć krzyczeć, ale byłam zbyt sparaliżowana strachem.
- Puść mnie. - szepnęłam błagalnie.
        Ze strachu nie byłam w stanie normalnie rozmawiać, musiałam szeptać. 
- Spokojnie. - powiedział. - Wiesz, śliczna jesteś. - gdy to powiedział, wyczułam, że pił alkohol.
- Puść mnie, błagam. - powiedziałam odrobinę głośniej.
- Nie. - zaśmiał się.
- Pomocy! Pomocy!
- Wybacz, kochana, ale wydaje mi się, że nikt ci nie pomoże. - po raz kolejny się zaśmiał.
- No to w takim razie źle ci się wydaje. - powiedział... Neymar?
        Odwróciłam się w stronę, skąd go usłyszałam. Faktycznie, był to Neymar, ale nie tylko on, był też Oscar i kilku chłopaków, których znałam, bo wtedy jak grałam w piłkę w klubie, to oni byli mojej drużynie. Chłopak puścił mój nadgarstek i zaczął uciekać. Widocznie przestraszył się. Oscar i reszta chłopaków gdzieś poszli, a ja zostałam sam na sam z Neymarem. Podszedł do mnie bliżej, a ja go mocno przytuliłam i zaczęłam płakać.
- Spokojnie, nie płacz. Wszystko jest już dobrze. - powiedział Neymar.
        Spojrzałam mu prosto w oczy. On patrzył w moje. Pochylił się i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek... A potem się obudziłam...
        Szkoda, że się obudziłam, bo nie wiem co się potem by stało.
        Wstałam z kanapy i ruszyłam do kuchni, w celu zrobienia sobie śniadania. Postanowiłam, że zrobię też śniadanie Diego. Zrobiłam tosty z serem. Gdy posiłek był już przygotowany, do kuchni wszedł brat.
- Cześć. - powiedział zaspanym jeszcze głosem. Podszedł do lodówki i zaczął coś w niej szukać.
- Co ty robisz? - spytałam.
- Szukam czegoś do jedzenia. - powiedział, dalej szukając.
- Chyba sama tyle nie zjem. - powiedziałam z uśmiechem. Wtedy Diego spojrzał na blat. - Przecież zrobiłam tobie też śniadanie.
- Serio? - zapytał z uśmiechem. - Ej? To naprawdę ty?
- Tak. Słuchaj, mam dzisiaj dzień dobroci, więc może byś tak to wykorzystał, a nie marudził? - zapytałam, biorąc talerze i idąc do jadalni.
- No wiesz... A co spowodowało to, że masz akurat dzisiaj dzień dobroci ? - spytał, gdy usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
- Po prostu go mam.
- No ale musi być chyba jakiś powód?
- Powodu nie ma. Spoko, jak nie chcesz to nie musisz jeść śniadania przygotowanego przeze mnie. - powiedziałam i zabrałam jego talerz.
- Ej! Ja tylko żartowałem! - wywróciłam oczami, ale dałam mu talerz.
- Masz dzisiaj trening? - spytałam.
- Oczywiście, że mam. O 12. A co? Też idziesz?
- Spoko. - powiedziałam. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 10. Miałam jeszcze trochę czasu, ale postanowiłam, że zacznę się pomału szykować. Chciałam wziąć brudne naczynia ze stołu, ale Diego powiedział:
- Ty zrobiłaś pyszne śniadanko, to ja ładnie posprzątam. Widzisz, też mam dzisiaj dzień dobroci.
- No właśnie widzę. - powiedziałam i poszłam do łazienki, aby wziąć długą, relaksującą kąpiel. Uwielbiałam brać takie kąpiele - odprężały mnie. Gdy się wykąpałam, ubrałam, zrobiłam lekki makijaż, zeszłam na dół. Na dole czekał już gotowy Diego, więc od razu poszliśmy do klubu. Kurdę! Zapomniałam powiadomić Martinę o treningu! Zaczęłam szukać w torebce telefonu.
- Gdzie jest ten telefon?! - szepnęłam sama do siebie.
- A ja nie wiem. - powiedział Diego, śmiejąc się. - A po co ci?
- Muszę zadzwonić do Martiny i powiedzieć jej, że dzisiaj jest trening.
- Spoko, ona na sto procent wie, że dzisiaj jest trening.
- Ciekawe od kogo?
- Może od Oscara?
- No tak.
        Przed klubem stała Martina z Oscarem, którzy trzymali się za ręce?! Czy ja o czymś nie wiem? Dlaczego nic mi nie powiedziała? Nie traktuje mnie już jako przyjaciółkę? Ale dlaczego? Czy coś jej zrobiłam? Zrobiło mi się okropnie przykro, ale porozmawiam z nią.
        Przed klubem, koło Martiny i Oscara, stał również Neymar, ale stał kawałeczek dalej od nich. Nie miałam pojęcia do kogo podejść? Diego podszedł do Tini i Oscara, ja zaś podeszłam do Neymara.
- Hej. Coś się stało?
- Cześć. Nie, nic się nie stało. A dlaczego pytasz? - zapytał.
- A no bo...
- Już wiem. Bo nie stałem koło Martiny i Oscara? Oto chodzi? - spytał z uśmiechem, a ja pokiwałam twierdząco głową. - No cóż... Zobaczyłem, że trzymają się za ręce... No nie chciałem im przeszkadzać, bo chyba są razem?
- Nie mam pojęcia czy są razem. Tini nic mi nie mówiła.
- To pewnie dzisiaj powie. - powiedział.
- Możliwe.
        Chłopaki poszli do szatni, a ja z Martiną zostałyśmy same. Podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Hej. - powiedziała.
- Cześć. Idziemy na trybuny? - spytałam.
- Jasne. - powiedziała i poszłyśmy na trybuny. - Czemu jesteś taka smutna? - spytała, gdy usiadłyśmy.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że jesteś z Oscarem? - spytałam.
- Z Oscarem jestem dopiero od eee... Dwóch godzin? - zapytała z uśmiechem.
- Och, przepraszam! Myślałam już, że nie traktujesz mnie jak przyjaciółkę, dlatego, że mi nie powiedziałaś. Przepraszam.
- Nie przepraszaj, Jenn. - powiedziała. - A opowiedzieć ci? - spytała.
- No jasne! Opowiadaj.
- A więc, to było tak: Oscar do mnie zadzwonił i powiedział mi przez telefon, czy byśmy nie mogli się spotkać za chwilę, bo ma mi coś bardzo ważnego do powiedzenia. Byłam bardzo ciekawa, co ma mi do powiedzenia. Zgodziłam się i umówiłam się z nim o dziewiątej, że przyjdzie po mnie. Przyszedł po mnie i poszliśmy nad jeziorko. Tam, powiedział mi, że coś do mnie czuje... Że chce być dla mnie więcej niż tylko dobrym przyjacielem. I zapytał się mnie, czy nie chciałabym być jego dziewczyną. Serce mi normalnie na moment stanęło, a potem zaczęło bić jak szalone! Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Czekał chyba z pięć minut na moją odpowiedź. - zaśmiała się. - Powiedziałam, że tak. Wyznałam mu, że też czuję coś do niego... No i jesteśmy razem. - powiedziała.
- Wow. Ale słodko.
- Wiem. - powiedziała. - I wiesz... Jutro zapraszam Cię na moją imprezę urodzinową.

--------------------
A oto rozdział 17 :)
Proszę o komentarze <3
Kiedy rozdział 18 ? Nie mam pojęcia :/ Ale chyba w piątek :) Albo szybciej :*

3 komentarze:

  1. Aaale słodko :D Tini i Oscar razeeem <3 :D Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Tini jak zwykle najlepsza.:) Świetny rozdział. Nie mogę doczekać się następnego.: D

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo