piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 75

*Neymar*
Obudziłem się, przetarłem swoje zaspane oczy, po czym je otworzyłem. Spojrzałem w bok. Zobaczyłem moją ukochaną, którą obejmowałem ramieniem, a ona się we mnie wtulała. Wyglądała tak słodko, gdy spała. Pocałowałem ją delikatnie w czoło i powoli wstałem, uważając, by jej nie obudzić.
Zszedłem po schodach na dół. Moim celem była kuchnia. Chciałem zrobić nam śniadanie. Postanowiłem, że zrobię jajecznicę. I tak też zrobiłem. Po około godzinie skończyłem nakrywać do stołu. Wszystko było już gotowe. Jeszcze raz spojrzałem na stół, by upewnić się, czy aby na pewno niczego nie zapomniałem. Następnie ruszyłem na górę, wszedłem pewnym krokiem do naszej sypialni. Jennifer cały czas spała. Nie chciałem jej budzić, ale musiałem. Położyłem się obok niej na łóżku. Pocałowałem ją w policzek, a potem w usta. Odsunąłem się od niej i zobaczyłem, jak się budzi. Przeciągnęła się i w końcu otworzyła te swoje przepiękne oczy, po czym spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłem uśmiech.
- Dzień dobry... - wymruczałem prosto w jej usta, a następnie pocałowałem ją namiętnie.
Ona położyła swoją dłoń na moim karku i przyciągnęła mnie do siebie bliżej. Pocałowała mój policzek, a następnie wpiła się w moje usta. Oddawałem każdy pocałunek, z trudem łapiąc oddech. Po chwili oderwała się ode mnie. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, a ona położyła głowę na mojej klatce piersiowej, tam gdzie biło moje serce. Które biło dla niej.
- Hej. - przywitała się.
- Zrobiłem dla nas śniadanie. - powiedziałem, patrząc w jej oczy. - Wstajemy?
- No to wstajemy. - wziąłem ją za rękę. Trzymając się za ręce, zeszliśmy na dół i poszliśmy do jadalni. Odsunąłem krzesło dla mojej ukochanej, po czym po chwili siedziałem na przeciwko niej. Podczas posiłku dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się.
- Kochanie, śniadanko było wyśmienite! - powiedziała, gdy myłem naczynia. Usiadła na blacie i śledziła uważnie każdy, nawet mój najmniejszy ruch.
- Cieszę się, że ci smakowało. - uśmiechnąłem się do niej szeroko.
- Dzisiaj nie masz treningu? - zapytała.
- Nie, nie mam, ale za to jutro mam. - odparłem. -  I tak sobie pomyślałem, że może wybralibyśmy się do kina? - zaproponowałem.
- Bardzo chętnie, ale tak pod wieczór, tak?
- Tak. -odpowiedziałem.
- A na co pójdziemy? - spytała, a ja posłałem jej łobuzerski uśmiech. - O, nie, nie, nie! Na pewno nie na horror! - zaprotestowała.
- No ale dlaczego? Przecież horrory są fajne! - powiedziałem.
- No tak, ale... - przerwałem jej.
- Proszę. - powiedziałem błagalnie i zrobiłem tą moją słodką minkę, która miała za zadanie przekonywać ludzi. Po raz kolejny się nie zawiodłem!
- Niech ci już będzie! Ale następnym razem pójdziemy na coś innego. - oznajmiła.
- Oczywiście. - powiedziałem. Potem udaliśmy się na spacer. Też tak jak wczoraj - poszliśmy na plażę. Towarzyszył nam Poker, którego nie spuściłem ze smyczy, bo wiedziałem jakie potem będą konsekwencje tego czynu.

--------------
Mam nadzieję, że się podoba?
Bardzo proszę o komentarze. <3

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 74

*12 dni później*
*Jennifer*
Wszystko jest już dobrze, a może i nie? Nie, nic nie jest dobrze. Wypadek, nasza kruszynka... To wszystko moja wina. Oczywiście, Neymar się z tym nie zgadza. Ja jednak uważam inaczej.
Przez cały mój pobyt w szpitalu, mój chłopak cały czas był przy mnie. Na początku - cały czas. Dopiero później zorientowałam się, że piłkarz przecież ma treningi, a siedzi cały czas przy mnie, więc wyganiałam go wieczorami, aby pojechał do domu, wyspał się, następnie rano pojechał na trening. Zawsze niechętnie wychodził z sali, w której leżałam. Po treningu przyjeżdżał do mnie i siedział tak do późnego wieczora.
Właśnie jedziemy do naszego domu, gdyż właśnie dzisiaj otrzymałam wypis ze szpitala. Byłam bardzo szczęśliwa, że w końcu mogę pojechać do domu, że w końcu mogę opuścić to miejsce.
Oczywiście prowadził Neymar. Na początku chciałam kierować ja, ale chłopak bał się, że jestem jeszcze osłabiona, więc zaoferował się, że to on poprowadzi. Zgodziłam się - miał rację, nie czułam się jeszcze na siłach.
Po około 20 minutach, piłkarz parkował pod naszym domem. Wysiadł z samochodu, obszedł go, otworzył drzwiczki po mojej stronie i pomógł mi wysiąść. Z bagażnika wyjął moją torbę i weszliśmy do domu. Przywitał mnie Poker, który zaczął skakać i machać energicznie ogonem. Uklęknęłam i pogłaskałam pieska, a on polizał mnie po dłoni. Dopiero teraz spostrzegłam, że piesek jest większy.
Neymar położył moją torbę w przedpokoju, podszedł do mnie i złapał za rękę. Udaliśmy się do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie.
- Może pójdziemy na spacer? - zaproponowałam.
- A jak się czujesz? - zapytał z troską, spoglądając na mnie.
- Dobrze. - odpowiedziałam. - Więc jak?
- Jeśli dobrze się czujesz, to możemy iść. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- No to chodźmy. - wstaliśmy z kanapy, ubraliśmy buty i wyszliśmy na dwór.
Poker poszedł z nami. Poszliśmy na plażę. Szliśmy brzegiem, trzymając się za ręce, a woda, która była jeszcze ciepła, obmywała nasze stopy. Neymar trzymał w ręce koc oraz smycz, do której był przypięty Poker, a ja koszyk pełen jedzenia. Odeszliśmy kawałek od brzegu i rozłożyliśmy koc. Usiedliśmy na nim. Wyjęłam różne przekąski z koszyka i je położyłam. Neymar, cały czas trzymając Pokera, patrzył przed siebie. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek. Piłkarz uśmiechnął się i odwrócił w moją stronę, spojrzał na mnie tymi swoimi oczami, które powodowały, że robiło mi się słabo. Wpatrywał się we mnie intensywnie, w jego oczach widziałam szczęście i miłość. Pocałowałam go, tym razem był to namiętny pocałunek w usta, który on oczywiście odwzajemnił. Po oderwaniu się od siebie, uśmiechnęłam się szeroko, a on odwzajemnił uśmiech.
- Kocham cię. - powiedział z czułością w głosie.
- A ja kocham ciebie. - odpowiedziałam.
Tym razem to on mnie zaczął całować. Przerwał nam Poker, który stał przed nami i energicznie machał ogonem. Zaczął na nas szczekać. Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Może go puszczę ze smyczy? - zapytał Ney. - Niech sobie trochę pobiega.
- Okej, ale jak coś to ty go będziesz potem gonił, jeśli ucieknie. - zaśmiałam się.
- Nie ucieknie. - powiedział pewny siebie, po czym odpiął smycz, a Poker zaczął biegać dookoła nas. Potem pobiegł w stronę wody i zaczął skakać, potem przybiegł do nas, popatrzył na Neymara i zaczął uciekać, był coraz dalej, aż w końcu zniknął za zakrętem. Zaczęłam się śmiać, tak głośno, że cieszyłam się, że jesteśmy sami i nikt tego nie słyszy. Spojrzałam na Neymara. Mój wzrok wyrażał "A nie mówiłam?". Piłkarz wywrócił oczami, ciężko westchnął i wstał.
- Zaraz będę. - mruknął i pobiegł w stronę, gdzie zniknął Poker.
Cały czas chichotałam. Po paru minutach udało mi się uspokoić. Położyłam się na kocu i wpatrywałam się w niebo. Leżałam tak przez dłuższy czas, aż w końcu podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam w kierunku, w którym zniknął Neymar wraz z naszymi psiakiem - nie widziałam go. Zaczynałam coraz bardziej się niepokoić. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do piłkarza, ale usłyszałam dzwonek jego telefonu, który leżał na kocu. Westchnęłam głośno, wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić, zastanawiając się czy coś się stało. Po około godzinie, zobaczyłam Neymara, który szedł w moją stronę z Pokerem na rękach. Podszedł do mnie, przypiął psa na smycz. Dopiero teraz zauważyłam, że piłkarz ciężko dyszy i jest cały spocony. Znowu zachichotałam, a on na mnie spojrzał.
- No co? - odparł, ledwo łapiąc oddech.
- Co ci się stało? - spytałam i zakryłam usta dłonią, starając się nie zaśmiać, ale i tak zaśmiałam się po cichu.
- A ja mu zaufałem! - powiedział. - No kurde... To był ostatni raz, kiedy go puściłem bez smyczy! Biegnę za nim, wołam go, a on nic! Biegnie dalej. Ja nie wiem... Żeby taki szczeniak miał tyle energii? Normalnie czuję się, jakbym skończył przed chwilą trening, a nawet gorzej.
- A co? Kondycja wysiada? - zażartowałam i poklepałam go po ramieniu.
- Oj, no to nie jest śmieszne!
- No wiesz... Dla mnie jest. - po raz kolejny się zaśmiałam. - To co teraz robimy?
- Nie mam już siły na nic. Chociaż, w sumie... Wiem! Weźmiemy kąpiel, ale taką inną kąpiel. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Dobra, to w takim razie chodźmy do domu... - nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- Ale po co do domu? - nie czekając na moją odpowiedź, przywiązał Pokera, a mnie wziął na ręce i ruszył w stronę wody. - Ty chyba sobie żartujesz, co nie?
- Nie? - wrzucił mnie do wody, który wcale (mimo moich obaw) zimna nie była, ale mimo tego zaczęłam chlapać chłopaka. Chlapaliśmy się siebie nawzajem, śmialiśmy się, aż w końcu zrobiło się na tyle późno, że musieliśmy już wracać do domu. Neymar dał mi swoją bluzę, którą pomógł mi założyć. Posprzątaliśmy wszystko, wytrzepaliśmy koc i ruszyliśmy do domu. Tym razem to ja trzymałam Pokera. Po kilkunastu minutach, byliśmy już w domu, leżeliśmy w łóżku, przytuleni do siebie. Piłkarz był bardzo zmęczony, bo już dawno zasnął, ja też robiłam się coraz bardziej senna, aż w końcu zasnęłam.

-------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale nie miałam czasu :/
Mam nadzieję, że się podoba?
Bardzo proszę o komentarze :*

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 73

*Neymar*
- Przykro mi... - powiedział tylko, a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
- Mogę teraz do niej wejść? - wyszeptałem.
- Tak, może pan, ale nie na długo. Pacjentka musi odpoczywać.
- Dobrze, dziękuję. - powiedziałem i wyszedłem z gabinetu. Ruszyłem w stronę sali 111. Przed wejściem wziąłem głęboki wdech i nacisnąłem drżącą dłonią na klamkę. Zamknąłem za sobą drzwi i niepewnie wszedłem do środka. Leżała na łóżku. Nie widziała mnie - twarz miała odwróconą do okna. Podszedłem po cichu. Dopiero teraz mnie zauważyła. Zmarszczyła czoło i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Usiadłem na krzesełku, które stało obok jej łóżka. Z uwagą obserwowała każdy mój ruch.
- Neymar? - szepnęła.
- Jestem przy tobie. - zapewniłem ją. - Jak się czujesz? - spytałem, łapiąc jej dłoń.
- W miarę dobrze. - odpowiedziała. - Boli mnie trochę głowa, ale tak poza tym to nie jest źle.
- Mam zawołać pielęgniarkę?
- Nie, nie! - powiedziała. - Ney...
- Tak?
- Co z naszym dzieckiem? - spytała drżącym głosem. Spojrzałem na nią, a w moich oczach pojawiły się łzy, patrzyła mi prosto w oczy. W jej oczach również dostrzegłem łzy. Przytuliłem ją, starając się nie sprawić jej nawet najmniejszego bólu. Płakała. Zanim przestała płakać, minęło trochę czasu. Cały czas ją przytulałem, głaskałem po głowie, uspakajałem.
- Neymar... Ja, ja przepraszam. - powiedziała po chwili. Oderwałem się od niej i spojrzałem prosto w oczy.
- Co? Za co ty mnie przepraszasz? - zapytałem zaskoczony jej przeprosinami.
- Mogłam uważać. To wszystko przeze mnie... Nie spojrzałam czy nic nie jedzie... To moja wina. Teraz przeze mnie siedzisz tutaj ze mną, opuszczasz treningi, przeze mnie nasze dziecko... - nie dokończyła, bo znowu zaczęła płakać.
- Kochanie, nie obwiniaj się. - pocałowałem ją namiętnie. - Będzie dobrze.


-----------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale nie miałam po prostu czasu. ;)

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 72

*Neymar*
W domu zastałem Pokera, który przybiegł i przywitał się ze mną. Był taki... smutny... Poszedłem na górę, wziąłem szybki prysznic. Następnie zszedłem na dół, wziąłem Pokera na ręce i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do domu rodziców. Wszedłem do środka. Wszystkich zastałem w salonie - siedzieli na kanapie i oglądali telewizję.
- Cześć. - przywitałem się z nimi, cały czas trzymając psa na rękach.
- Hej! - powiedzieli równocześnie wszyscy.
- O, a co to za śliczny piesek? - zapytała Rafaella, wstała, podbiegła do mnie i wzięła ode mnie mojego towarzysza.
- Kupiłem go razem z Jennifer. - wyjaśniłem, a w oczach miałem łzy.
- A no właśnie, gdzie jest Jennifer? - spytała mama. - Tak dawno jej nie widziałam. Bardzo się za nią stęskniłam.
Usiadłem obok mamy i spojrzałem na nią.
- Co się stało? - zapytał tata.
- Ona... jest w szpitalu. - ledwo co powiedziałem.
- Jak to? - powiedziała Rafaella.
- Gdy wracała z przyjaciółką, potrącił ją samochód. - powiedziałem. Rafaella położyła Pokera na kanapę, wstała i ruszyła ku schodom. Widziałem, że w oczach miała łzy. Bardzo zaprzyjaźniła się z Jenn. Były dla siebie jak siostry. Mama przytuliła mnie i zaczęła pocieszać, że wszystko będzie dobrze. Miałem nadzieję. Nie mogę jej przecież stracić.
- Pójdę do niej. - powiedziałem i ruszyłem ku schodom. Stanąłem przed pokojem siostry, wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Usłyszałem bardzo ciche "proszę" i wszedłem do jej pokoju, zamykając drzwi. Siedziała na łóżku, więc podszedłem do niej i również usiadłem. Przytuliłem ją do siebie i starłem jej łzy. Zacząłem ją delikatnie kołysać.
- Spokojnie. - powiedziałem. - Będzie dobrze.
- Mam nadzieję. - wyszeptała drżącym głosem. - Kocham ją, jest dla mnie jak siostra.
Po około godzinie rozmowy z siostrą, oboje zeszliśmy na dół do salonu. Mama trzymała Pokera na kolanach i głaskała go.
- Jak się wabi? - zapytała Rafaella.
- Poker. - spróbowałem się uśmiechnąć, ale pewnie mi nie wyszło. - Właśnie, mam do was ogromną prośbę. Czy moglibyście zająć się nim przez kilka dni?
- Oczywiście, że tak! - powiedziała siostra i widać, że trochę poprawił się jej humor. Wzieła pieska na ręce. - Będziesz spał u mnie w pokoju, Poker. - zaśmiała się.
- Dziękuję. Już muszę iść. Pojadę jeszcze odwiedzić Daviego. To pa! - powiedziałem i przytuliłem po kolei i wyszedłem.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę domu Caroliny. Postanowiłem, że do niej zadzwonię i się spytam czy w ogóle mogę teraz przyjechać. Po chwili odebrała.
- Halo? - usłyszałem jej głos w słuchawce.
- Cześć. - przywitałem się. - Czy masz coś przeciwko temu, żebym teraz do przyjechał i odwiedził Daviego? - zapytałem.
- O, hej. Oczywiście, że możesz przyjechać. Davi bardzo się ucieszy.
- Okej, dzięki, zaraz będę. - powiedziałem i rozłączyłem się.
Nim się obejrzałem byłem już u nich. Siedziałem na kanapie w salonie i bawiłem się z moim synkiem. Po chwili Carolina usiadła obok mnie na kanapie, podała mi gorący kubek z herbatą.
- Dziękuję. - powiedziałem.
- Dlaczego nie przyjechałeś z Jenn? Przecież ona też jest tu mile widziana. - uśmiechnęła się.
- Ona jest w szpitalu...
- Co się stało? - zapytała z przerażeniem w oczach i odstawiła swój kubek na stolik, ja również to samo zrobiłem.
- Wpadła pod samochód. - szepnąłem.
- Boże! Co z nią?
- Żyje, ale jest w stanie krytycznym.
- Ney... - powiedziała i przytuliła mnie. Carolina była osobą bardzo ważną w moim życiu. Była moją przyjaciółką, której zawsze mogłem się zwierzyć, a ona doradzała mi. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Posiedziałem u nich jeszcze trochę. Pożegnałem się i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do naszego domu. Gdy wszedłem do środka, była idealna cisza. Było już późno, więc poszedłem do sypialni i położyłem się. Tej nocy nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem o niej. W końcu mi się udało i zasnąłem...
Rano wstałem, udałem się do łazienki, następnie coś przekąsiłem i od razu wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Udałem się pod salę 111, z której wychodził właśnie lekarz, ale inny niż wczoraj. Podszedłem do niego.
- Przepraszam, co z nią? - zapytałem. Lekarz spojrzał na mnie i powiedział:
- Proszę za mną. - ruszyłem za nim. W końcu dotarliśmy do gabinetu. Wszedł do środka, ja za nim. Usiadłem na przeciwko niego. Założył okulary i zaczął szukać jakieś papiery. Po chwili zerknął na mnie.
- Więc... - zaczął. - Pani Jennifer jest już przytomna...
- Naprawdę? - ucieszyłem się.
- Tak. - potwierdził.
- A co z naszym dzieckiem? - zapytałem drżącym głosem.

------------
Obiecałam więc dodaję. :)

POLECAM TEGO BLOGA:
 http://football-life-and-love.blogspot.com/
Wspaniałe rozdziały! <3 :*
Wpadnijcie tam !

Hm...

Tak się zastanawiam czy mam dzisiaj dodać jeszcze jeden rozdział...

kto chce rozdział niech napisze komentarz <3


a tak wgl to ma ktoś gg ??
ja mam - to mój: 46947087
gdyby ktoś chciał popisać, to zapraszam ;)

Rozdział 71

*Neymar*
Gdy ją ujrzałem, przeraziłem się. Była blada, ciało miała w siniakach, była cała poturbowana. Usiadłem niepewnie na krzesełku, które stało obok jej łóżka. Złapałem jej dłoń, która wydawała mi się teraz o wiele bardziej krucha. Ścisnąłem delikatnie jej palce i wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Była nieprzytomna. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem pielęgniarkę.
- Co pan tu robi? Proszę stąd wyjść! - powiedziała stanowczo. Puściłem dłoń dziewczyny, pocałowałem ją delikatnie w czoło i wyszedłem. Na korytarzu zobaczyłem przyjaciółkę Jennifer, która siedziała na krześle i patrzyła w punkt za oknem. Usiadłem obok niej. Nagle usłyszałem, że dzwoni mi mój telefon. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Dani Alves. Odebrałem.
- Neymar? - usłyszałem.
- Tak. - powiedziałem łamiącym głosem.
- Nie miałeś dziś konferencji prasowej? Może być przyszedł dzisiaj z Jenn... zaraz, zaraz! Co się stało? - zapytał.
- Jestem w szpitalu. - odpowiedziałem.
- Co ci się stało? - zaniepokoił się.
- Mi nic. Jennifer wpadła pod samochód.
- Co?! Zaraz będę. - rozłączył się. Camila musiała już jechać do domu, więc zostałem sam. Nie wiem jak Dani to zrobił, że tak szybko przyjechał, ale po chwili zobaczyłem go, jak szedł w moją stronę. Usiadł obok mnie i zaczął pocieszać.
- Nie martw się Neymar. - mówił. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Mam nadzieję. - odparłem. Po chwili zobaczyłem jak jakiś lekarz, wchodzi do sali, w której leżała moja dziewczyna. Podbiegłem do niego.
- Przepraszam... - zacząłem, ale po raz kolejny ktoś mi dzisiaj już przerwał.
- Momencik. - powiedział, wszedł i zamknął za sobą drzwi. Stałem tak przez dobre pół godziny. Po tym czasie wyszedł. Odszedłem z nim kawałek.
- Co z nią? - zapytałem.
- Cóż, pani Jennifer żyje. Ma złamaną lewą nogę i prawą rękę.
- Czy mogę teraz do niej wejść? - zapytałem.
- Dzisiaj już niestety nie.
- A jutro?
- Jutro jak najbardziej. - odparł.
- Dobrze, dziękuję. Do widzenia! - podszedłem do Daniego, który wstał.
- I co? - opowiedziałem mu wszystko, to co powiedział mi lekarz. Postanowiłem, że muszę jechać do domu. Dani też musiał. Pożegnałem się z kumplem i pojechałem do domu.

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział: 69, 70

 ROZDZIAŁ 69
*Jennifer*
Ubrałam białą bluzkę z nadrukiem, do tego krótkie jeansowe spodenki oraz czarne adidasy. Zrobiłam delikatny makijaż i już byłam gotowa. Wzięłam torebkę i zamknęłam drzwi na klucz. Poszłam do parku. Zobaczyłam przyjaciółkę, która siedziała na ławeczce. Podeszłam do niej od tyłu, tak, aby mnie nie zauważyła.
- Bu! - krzyknęłam, a ona aż podskoczyła.
- Boże! Jenn! Nie strasz mnie tak więcej! - zaśmiałam się, widząc jej minę.
- Dobra, dobra. - pocałowałam ją na przywitanie w policzek. - To gdzie idziemy?
- Może na zakupy? - domyślałam się, że to zaproponuje. Camila od zawsze uwielbiała zakupy. Po około 3 godzinach wyszłyśmy z pełnymi torbami. Następnie udałyśmy się do kawiarni. Cami piła kawę, natomiast ja herbatę. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym.
- Wiesz, spotykam się ostatnio z... - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Z kim? - spytałam ciekawa.
- Z chłopakiem, do którego coś czuję. Chyba się zakochałam, ale boję się mu to powiedzieć. Boję się, że on mnie wyśmieje, że nasz kontakt się urwie... - wyjawiła.
- Jeśli coś do niego czujesz, to powiedz mu to. - powiedziałam. - Zobacz, gdyby nie Oscar, ja i Ney nie bylibyśmy pewnie razem. Ja się bałam mu o tym powiedzieć, on również. Powiedz mu. Naprawdę, uwierz mi.
- Dziękuję! - uściskała mnie. - Chyba powiem mu prawdę. Masz rację. - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Dopiłyśmy napoje i zaczęłyśmy się już zbierać. Szłyśmy, miałyśmy przejść przez ulicę, jednak zagadałam się z przyjaciółką i nagle urwał mi się film...



ROZDZIAŁ 70
*Neymar*
Jednak nie miałem dzisiaj konferencji prasowej i zaraz po treningu mogłem jechać do domu. W szatni już nikogo nie było, więc w spokoju przebrałem się. Gdy miałem już wychodzić z szatni, zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu miałem napisane "Camila". Dzwoniła przyjaciółka Jennifer. Byłem trochę zdziwiony jej telefonem, ale pomyślałem, że pewnie Jennifer rozładował się telefon i dzwoni z telefonu swojej przyjaciółki. Odebrałem.
- Neymar? - usłyszałem spanikowany głos Camili. - Przyjedź jak najszybciej do szpitala!
- Co się stało? - zapytałem drżącym głosem. - Powiedz, co się stało!
- Przyjedź! - podała mi tylko adres tego szpitala, rzuciła jeszcze "przyjedź" i się rozłączyła. Byłem kompletnie zaskoczony tym telefonem. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że Jennifer mogło się coś stać. Jak najszybciej było to możliwe, wsiadłem do samochodu, odpaliłem go i jechałem najszybciej jak tylko mogłem. Nim się obejrzałem parkowałem pod szpitalem. Wysiadłem i popędziłem. Podszedłem do jakiejś pielęgniarki.
- Przepraszam, gdzie leży Jennifer... - zacząłem, ale mi przerwała.
- Kim pan jest dla pani Jennifer? - zapytała. Widocznie wiedziała o kogo mi chodzi.
- Narzeczonym. - powiedziałem szybko, bez jakiegokolwiek zawahania. Podejrzewałem, że gdybym powiedział, że jestem jej chłopakiem, by mi nie powiedziała.
- Pierwsze piętro, sala 111. - powiedziała.
- Dziękuję! - rzuciłem i pobiegłem. Przed salą ujrzałem Camilę. Podbiegłem do niej.
- Co się stało? - zapytałem spanikowanym głosem.
- Jennifer... Gdy wracałyśmy, miałyśmy przejść przez ulicę, wtedy się zagadałyśmy, Jennifer chciała przejść na drugą stronę, ale nie obejrzała się. Gdy chciałam ją zatrzymać, nie zdążyłam... - urwała, a w oczach miała łzy.
- Czy ona... - nie dokończyłem.
- Żyje, ale jest w stanie krytycznym...
- Boże! - usiadłem na krzesełku i schowałem twarz w dłonie. Łzy spłynęły mi po policzkach. Zerwałem się z miejsca i podszedłem do drzwi.
- Jest tam ktoś? - zapytałem.
- Nie, ale nie można tam wchodzić. - powiedziała, ale jej nie posłuchałem. Drżącą dłonią nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka.

-------------------------
Ale jestem zmęczona! Ledwo napisałam te dwa rozdziały, dlatego są też beznadziejne, za co bardzo przepraszam. :/
No nic... Idę pisać dalej. Być może dodam jeszcze jeden rozdział. :)
Bardzo proszę o komentarze, bo to naprawdę motywuje mnie do dalszego pisania. <3
Z góry dziękuję :*

Rozdział 68

*Jennifer*
Obudziły mnie promienie słoneczne, które przebijały się do naszej sypialni. Ziewnęłam, przeciągnęłam się i przetarłam dłońmi oczy. Z uśmiechem na ustach odwróciłam się na drugi bok, ale nie było tutaj mojego ukochanego. Gdy usiadłam na łóżku, zakręciło mi się w głowie i zrobiło niedobrze. Natychmiast pobiegłam do łazienki. Po około 10 minutach, wyszłam z niej. Czułam się już dobrze. Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni. Na blacie znalazłam karteczkę, na której było napisane:
"Nie martw się - jestem na treningu. Wrócę dopiero pod wieczór, ponieważ mam jeszcze konferencję prasową. 
Kocham cię,
NJR"
Pozostało mi czekać na Neymara do wieczora.
W między czasie, gdy jadłam śniadanie, postanowiłam, że zadzwonię do Camili. Dawno się nie widziałyśmy. U mnie trochę się wydarzyło, u niej pewnie również. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do przyjaciółki. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Hej Cami! - przywitałam się.
- O siema Jenn! Co tam u ciebie? - zapytała.
- W porządku. A u ciebie?
- Jakoś leci. - odpowiedziała.
- Słuchaj, masz może jakieś plany na dzisiejsze popołudnie? - spytałam.
- Wiesz co tak właściwie to nie. A co?
- Może byśmy się dzisiaj spotkały? - zaproponowałam. - Dawno się nie widziałyśmy.
- Chętnie. To gdzie i o której?
- O 12 w parku?
- Dobra, będę.
- Okej, to pa! - rozłączyłam się. Dokończyłam posiłek i poszłam do łazienki, aby wziąć kąpiel. Potem ubrałam się i zeszłam na dół. Założyłam Pokerowi szelki, zapięłam go na smycz i wyszłam z nim na spacer. Poszłam z nim do parku. Usiadłam na wolnej ławeczce, wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Neymara. Modliłam się, żeby miał teraz przerwę, ponieważ nie chciałam mu przeszkadzać w treningu. Po chwili usłyszałam jego głos w słuchawce.
- Halo? - powiedział zachrypniętym głosem.
- Hej, kochanie. - przywitałam się.
- O, cześć! - najwyraźniej się ucieszył.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - chciałam mieć pewność.
- Oczywiście, że nie. Mam teraz przerwę. Wiesz, właśnie miałem zamiar do ciebie zadzwonić.
- Przeczytałam karteczkę, którą mi zostawiłeś. - powiedziałam. - Masz dzisiaj konferencje prasową?
- Tak, dlatego wrócę dzisiaj troszeczkę później. Przepraszam, że ci wcześniej nie powiedziałem, ale sam dopiero dowiedziałem się dzisiaj rano.
- Nic nie szkodzi. - odparłam.
- Kochanie, muszę kończyć. Trener mnie woła.
- To pa! Widzimy się wieczorem. - powiedziałam.
- Tak, pa! Kocham cię! - powiedział.
- Ja ciebie też. - rozłączyłam się.
Posiedziałam jeszcze trochę w parku. W torebce miałam kilka zabawek Pokera, ale nie wszystkimi chciał się bawić. Miał swoją ulubioną - piszczącą piłeczkę, którą mu rzucałam, a on aportował. Po około godzinie byłam już w domu. Spojrzałam na zegarek - miałam jeszcze dużo czasu do spotkania z przyjaciółką, więc nigdzie się nie spiesząc - powoli zaczęłam się szykować.

Rozdział: 65, 66, 67

ROZDZIAŁ 65
*Neymar*
 Obudziłem się jako pierwszy. Spojrzałem na Jennifer, która cały czas spała, wtulona we mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem i pocałowałem ją w policzek. Starając się jej nie obudzić, wstałem i poszedłem do łazienki. Umyłem się i ubrałem. Następnie zszedłem na dół do kuchni, aby przygotować dla nas śniadanie. W między czasie zadzwoniłem, tam gdzie miałem pojechać dzisiaj z moją dziewczyną. Gdy przestałem rozmawiać, posiłek był już prawie gotowy. Nakryłem do stołu i poszedłem na górę po Jenn. Jeszcze spała. Usiadłem obok niej i palcami zacząłem przeczesywać jej włosy. Pocałowałem ją namiętnie w usta. Po chwili otworzyła oczy. Gdy tylko mnie ujrzała, uśmiechnęła się szeroko.
- Dzień dobry. - wyszeptałem prosto do jej ucha.
- Dzień dobry. - przywitała mnie namiętnym pocałunkiem w usta.
- Wstajemy. - zaśmiałem się.
Niechętnie wstała. Widać było po niej, że jest zmęczona, ale musiała zjeść śniadanie, a zaraz po posiłku musieliśmy już jechać.
Gdy skończyliśmy jeść, poszedłem umyć naczynia, a Jennifer poszła się uszykować. Po około 20 minutach zeszła na dół, więc mogliśmy już jechać. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.



ROZDZIAŁ 66
*Jennifer*
Po około 20 minutach Neymar zaparkował samochód. Usłyszałam szczekanie psów. Spojrzałam pytająco na piłkarza, ale on tylko się uśmiechnął, wyszedł z samochodu, a po chwili otworzył drzwiczki od mojej strony i pomógł mi wyjść. Podeszło do nas jakieś stare małżeństwo. Przywitaliśmy się z nimi. Zaczęli gdzieś iść. Ney złapał mnie za rękę i poszliśmy za nimi. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, w którym zobaczyłam kilka przepięknych szczeniaczków rasy golden retriever. Od razu przyszły się przywitać. Były takie słodkie! Uklęknęłam i zaczęłam głaskać psiaki. Po chwili Ney też uklęknął i spojrzał na mnie, a ja na niego.
- Kochanie, którego wybieramy? - zapytał.
- Co? - zapytałam zaskoczona. - Kupujemy pieska? To jest ta kolejna niespodzianka?
- Tak. - uśmiechnął się uroczo. - To którego?
Wybraliśmy pieska, który moim zdaniem był wyjątkowy. Widać było po nim, że bardzo uwielbia pieszczoty, jest żywiołowy, uwielbia się bawić. Wzięłam pieska na ręce i po chwili byliśmy już z nim w samochodzie.
- Ale ty jesteś słodki. - powiedziałam do pieska.
- Ej! A ja? Rozumiem, że on jest słodki, no ale chyba ja też? - spytał Ney.
- Oczywiście, że ty też, kochanie. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. - Dziękuję...
- Za co? - zapytał zdziwiony.
- Za wszystko... Już myślałam, że nigdy nie będę mieć psa. Po stracie Abi...
- Wiem, też tak myślałem, ale... Po prostu brakuje mi tego merdania ogona i w ogóle. Od zawsze kochałem zwierzęta.
- Ja też. Nie wiem, jak inni ludzie mogę je traktować tak okrutnie. - zbliżyłam twarz do pieska, który polizał mnie po twarzy.
Nim się obejrzeliśmy, staliśmy już pod naszym domem. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. Postawiłam psiaka, który zaczął wszędzie chodzić i wszystko wąchać. Usiadłam na kanapie, a Neymar obok mnie. Oboje patrzyliśmy jak pies zapoznaje się z nowym domem.
- A jak go nazwiemy? - zapytałam po chwili.
- Tak właściwie to myślałem nad imieniem... - zawahał się.
- Jakim?
- Może... Poker? - zaproponował.
- O tak! Wspaniale! Poker. - powiedziałam.
Poszliśmy zjeść obiad, a potem udaliśmy się na długi spacer z Pokerem. Widać, że się już zadomowił w naszym domu. Już pierwszego dnia narozrabiał i obgryzł Neymarowi kawałek buta. Ja się tylko śmiałam, Ney na początku był zły, a raczej tylko takiego udawał, ale już po chwili wybuchł śmiechem. Potem zjedliśmy kolację, którą razem przygotowaliśmy i poszliśmy spać.



ROZDZIAŁ 67
*Jennifer*
Dzisiaj tym razem ja wstałam pierwsza. Od kilku dni czuję się całkiem dobrze. Postanowiłam, że przygotuję nam śniadanie. Tak też zrobiłam. Gdy nakrywałam do stołu, poczułam jak oplatają mnie silne ramiona. Nie musiałam nawet się odwracać, by zobaczyć kto to jest - od razu wiedziałam, że to Ney. Zaczął mnie całować w szyję. Odchrząknęłam, chłopak odsunął się, aby popatrzyć mi w oczy, a ja się uśmiechnęłam, ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go namiętnie.
- Zrobiłam śniadanie. - powiedziałam i usiadłam do stołu. Piłkarz zrobił to samo i już po chwili jedliśmy.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Dobrze, dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Będziemy tu mieszkać, tak? - zapytałam dla pewności.
- Oczywiście, że tak. - odwzajemnił uśmiech. - W naszym domu.
- Ney... mam prośbę. Skoro będziemy tu mieszkać to byśmy mogli pojechać dzisiaj do mojego domu, bo muszę wziąć rzeczy...
- Jasne. Po śniadaniu możemy od razu tam pojechać.
Tak też zrobiliśmy - po śniadaniu pojechaliśmy do mojego domu, abym spakowała rzeczy. Po około 3 godzinach pojechaliśmy. Nie chciało nam się gotować, więc gdy wypakowaliśmy moje ubrania, pojechaliśmy na miasto coś zjeść. Poker został sam w domu. Bałam się go trochę zostawić samego, ale Ney zapewnił mnie, że nic mu się nie stanie. Po 2 godzinach wróciliśmy do domu. Weszliśmy do domu... W którym przeszedł huragan - tak to wyglądało mniej więcej. Neymar zaczął przeklinać pod nosem. W kuchni lodówka była otwarta, mleko było rozlane.
- No to pięknie! - mruknął piłkarz.
Chwyciłam za ścierkę, schyliłam się, aby posprzątać, ale Neymar mi na to nie pozwolił.
- Odpocznij, kochanie. Ja to posprzątam. - powiedział i wziął ode mnie ścierkę.
Nie chciałam tak bezczynnie stać, więc nie słuchając chłopaka, umyłam podłogę. Był już wieczór, nie mieliśmy co robić, więc obejrzeliśmy sobie film, który leciał w telewizji. Film był nudny, byłam już zmęczona, więc usnęłam w ramionach Neymara.



Hej <3
Dodaję trzy rozdziały w jednym poście :)
Dacie mi motywację? Abym wiedziała, że mam dla kogo pisać? Bardzo proszę o komentarze <3

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 64

*Jennifer*
Ney pomógł mi wysiąść z samochodu. Trzymał mnie za rękę. Po chwili poczułam, że znajdujemy się w jakimś pomieszczeniu. Chłopak zdjął mi opaskę. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom!
- Co to jest? - zapytałam zszokowana.
- To jest NASZ dom, kochanie. - powiedział uwodzicielskim głosem i mnie do siebie przytulił.
- Naprawdę? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. - potwierdziłem. - wziął mnie za rękę i zaczął oprowadzać po domu, co ja gadam po willi, która była przepiękna! Pokazał mi piękny, duży salon, który miał dwie ogromne kanapy, wielki telewizor. Ściany były pomalowane na kolor jasny brązowy. Potem oprowadził mnie po kolejnych pokojach. Neymar zatrzymał się przed drzwiami jednego z pokoi. Spojrzałam na niego pytająco. On tylko się uśmiechnął i otworzył drzwi. Pokój był całkowicie pusty - miał tylko pomalowane ściany na kolor zielony.
- To będzie pokój naszego dziecka. - wyjaśnił. Zamknął drzwi i poprowadził mnie do chyba już ostatniego pomieszczenia, których trochę tu było.
- A to nasza sypialnia... - powiedział i otworzył drzwi. Weszłam do pokoju, a mój wzrok przykuło wielkie, ogromne łóżko. W pokoju było też duże okno, z którego był widok na jezioro.
- Podoba ci się nasz dom? - zapytał, podszedł do mnie i pocałował we włosy.
- Oczywiście, że mi się podoba! - powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy, które po chwili spływały mi po policzkach.
- Kochanie, dlaczego płaczesz? - spytał.
- Ze szczęścia. - odpowiedziałam. - Ney... Kocham cię.
- Ja ciebie też. Jutro kolejna niespodzianka. - uśmiechnął się.
Neymar nie chciał mi nic powiedzieć na temat jutrzejszej niespodzianki. Po kolacji poszliśmy się położyć do naszej sypialni i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

----------
Na dziś to już ostatni rozdział <3
Bardzo proszę o komentarze. :*
NEYMARKOWYCH SNÓW :*

Rozdział 63

*Neymar*
Obudziłem się bardzo wcześnie, bo aż o 5 rano, ale to bardzo dobrze. Spojrzałem na leżącą obok mnie Jennifer. Wyglądała tak słodko. Nie mogąc się powstrzymać, wziąłem telefon do ręki i zrobiłem kilka zdjęć. Starając się jej nie obudzić, podniosłem się, pocałowałem dziewczynę i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu, w którym zastałem moją siostrę, która krzątała się po kuchni.
- Siema, braciszku! - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłem uśmiech.
- Hej! Co ty robisz tak wcześnie? - zapytałem, nalewając sobie do szklanki wody.
- Przyszłam się napić. - zaśmiała się.
- Rodzice śpią?
- Tak.
- Dobra, ja spadam na trening, przyszedłem tylko po torbę. Pa - pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z domu.
Wsiadłem do samochodu i pojechałem na stadion. Na treningu byłem myślami zupełnie gdzie indziej. Od kilku dni byłem trochę zajęty, bo szykowałem niespodziankę dla Jennifer. Dzisiaj nadszedł ten dzień, aby pokazać jej tę niespodziankę. Po treningu pojechałem, aby wszystko dopiąć na ostatni guzik. Gdy wszystko było już gotowe, pojechałem do mojej dziewczyny. Otworzyła mi drzwi uśmiechnięta od ucha do ucha, przywitała mnie pocałunkiem w usta. Wpuściła mnie do środka, poszliśmy do salonu i jak to mieliśmy w zwyczaju, usiedliśmy na kanapie. Objąłem Jenn ramieniem i pocałowałem ją namiętnie.
- Jak się czujesz? - zapytałem.
- Dzisiaj świetnie. - odpowiedziała.
- To dobrze. - powiedziałem. - Chodź. - wstałem, złapałem dziewczynę za rękę.
- Dokąd? - spytała podejrzliwie.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - uśmiechnąłem się.
- Jaką? - dopytywała.
- Jak ci powiem to już nie będzie niespodzianki. - po paru minutach, zgodziła się i wsiadła ze mną do pojazdu. W samochodzie zawiązałem opaskę na jej głowie, aby nic nie widziała. Szybko dojechaliśmy na miejsce.

Rozdział 62

*Neymar*
Otworzyła mi zapłakana Jennifer. Oczy miała czerwone i spuchnięte od płaczu.
- Mogę wejść? - zapytałem. Nic nie odpowiedziała, tylko otworzyła szerzej drzwi i gestem ręki zaprosiła mnie do środka. Wręczyłem jej kwiaty. Była trochę zaskoczona tym, ale ja się uśmiechnąłem i powiedziałem:
- Bardzo cię przepraszam. Przepraszam, że zostawiłem cię samą. Wiem, że źle zrobiłem.  Proszę, wybacz mi. - powiedziałem błagalnym głosem.
- Oczywiście, że ci wybaczam. - uśmiechnęła się, a ja ją do siebie przytuliłem. - Dziękuję za kwiaty. - pocałowała mnie w policzek.
- Dlaczego tylko w policzek? - uśmiechnąłem się łobuzersko. Ona tylko się zaśmiała i pocałowała mnie, tym razem w usta. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem do sypialni. Położyłem ją delikatnie na łóżku i położyłem się koło niej. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w czoło. Spojrzałem w jej piękne oczy.
- Kocham cię. - szepnął, prosto do jej ucha.
- Ja ciebie też. - wyszeptała.
Przez jakiś czas leżeliśmy w milczeniu, w idealnej ciszy, która nas nie krępowała.
- Jutro mam trening... - powiedziałem. - Ale po treningu do ciebie przyjadę.
- Okej. - powiedziała sennym głosem. Domyśliłem się, że jest zmęczona - miała zamknięte oczy, więc pocałowałem ją. Widziałem jak lekko się uśmiechnęła. Po chwili dopadło mnie zmęczenie, więc przymknąłem oczy i już po chwili zasnąłem.

-----------------
Wiem, że krótki, ale postaram się dodać dzisiaj jeszcze jeden rozdział. :*

Rozdział 61

*Neymar*
 - Ja, ja jestem w ciąży... - powiedziała drżącym głosem. Nie wiedziałem kompletnie co powiedzieć, co zrobić. Wyszedłem z sypialni, pozostawiając dziewczynę samą. Zszedłem na dół i już po chwili byłem już na zewnątrz. Wsiadłem do samochodu, odpaliłem go i ruszyłem. Sam nawet nie wiem, dokąd jechałem. Jechałem po prostu przed siebie, bez jakiegokolwiek celu. Jechałem bardzo szybko, o mało co nie spowodowałem wypadku. Nagle usłyszałem, że ktoś do mnie dzwoni. Był to Messi. Nie miałem ochoty teraz z nikim rozmawiać, więc odrzuciłem Wyłączyłem całkowicie telefon i włożyłem go do kieszeni. Po około czterech godzinach zrobiłem się głodny, więc podjechałem do jakiegoś sklepu, kupiłem, zjadłem i znowu wsiadłem do samochodu, i znowu jechałem prosto przed siebie, bez jakiegokolwiek celu.
Zbliżał się już wieczór. Robiło się coraz ciemniej i zimniej, a miałem tylko na sobie krótkie spodenki i bluzkę na krótkim rękawku. W końcu zmęczyła mnie ta cała podróż. Dojechałem na jakąś plażę, na której panowała idealna cisza. Ucieszyłem się. Właśnie tego potrzebowałem - ciszy i spokoju, by móc to wszystko na spokojnie przemyśleć. Nie spiesząc się, wysiadłem z samochodu i ruszyłem ku plaży. Zdjąłem buty i powoli wszedłem do wody. Zrobiło mi się jeszcze bardziej zimno - woda była lodowata. Jak najszybciej wyszedłem, usiadłem na piasku. Schowałem twarz w dłoniach.
Wiem, że nie powinienem był tak zareagować. Nie powinienem jej tak samą zostawić... Ona teraz pomyśli, że nie chcę jej i tego dziecka... To nie tak. Bardzo bym chciał mieć z Jennifer dziecko, dzieci, ale jeszcze nie teraz... Ale kocham ją. Dlatego postanowiłem do niej wrócić. Pomóc jej, pocieszyć ją, wspierać. Uświadomiłem sobie swój błąd. Więc natychmiast zerwałem się z miejsca, założyłem buty i wsiadłem do samochodu. Jechałem jeszcze szybciej niż przedtem, ale uważałem. Mimo, że było już późno - sam nie wiem jakim cudem, ale znalazłem jeszcze otwartą kwiaciarnię. Kupiłem duży bukiet czerwonych róż, które Jennifer uwielbiała. Podróż minęła mi bardzo szybko. Nim się obejrzałem, parkowałem już pod domem mojej dziewczyny. Wysiadłem z samochodu. Ruszyłem w stronę drzwi. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem.

----------------------
Idę pisać dalej :*

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 60

*Jennifer*
Obudził mnie Neymar, który pocałował mnie w policzek.
- Wybacz, nie miałem zamiaru cię obudzić. - szepnął i uśmiechnął się.
- Nic nie szkodzi. - odparłam i przeciągnęłam się. Neymar przytulił mnie do siebie. W pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze. Wyrwałam się z jego uścisku, zdążyłam powiedzieć ciche "przepraszam" i z ręką na ustach pobiegłam do łazienki. Po chwili do pomieszczenia wszedł Ney.
- Kochanie? Musimy pojechać do lekarza. - powiedział i zaczął głaskać mnie po głowie.
- Nie. - zaczęłam się jąkać.
- Musimy...
Chłopak pomógł mi wstać, wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku. Nie mogę go dłużej okłamywać, muszę mu powiedzieć prawdę. Przecież i tak prędzej czy później się dowie. Lepiej jest mieć to już za sobą.
- Ney... Muszę ci o czymś powiedzieć?
- Tak? - zaniepokoił się.
- Ja, ja jestem w ciąży... - powiedziałam drżącym głosem.

---------------------
Obiecałam, więc dodaję. ;)
Mam nadzieję, że się podoba. <3

Rozdział 59

 *Jennifer*
Neymar gdzieś pojechał, a mi kazał poczekać w domu na niego i gościa. Trochę się denerwowałam, bo nie wiedziałam kogo przyprowadzi. Zaczęłam nerwowo krążyć po salonie. Byłam trochę zmęczona, więc usiadłam na kanapie i czekałam na piłkarza i jego towarzysza. Po około 20 minutach słyszałam jak samochód Neymara, parkuje przed domem. Usłyszałam kroki na schodach i otwierające się drzwi.
- Już jesteśmy! - krzyknął Ney i po chwili wszedł do salonu, a za nim wszedł mały, uroczy chłopczyk. To był jego syn - Davi Lucca. - Jennifer, to jest Davi, Davi to jest Jennifer. - przedstawił nas sobie. - Przywitaj się. - powiedział do chłopczyka, który podszedł do mnie i usiadł obok mnie na kanapie.
Po około czterech godzinach Neymar pojechał odwieźć Daviego, którego bardzo polubiłam. Widać było, że on chyba też mnie polubił, z czego się cieszyłam.
Piłkarz wrócił bardzo szybko. Powitałam go romantycznym pocałunkiem. Poszliśmy do salonu, usiedliśmy na kanapę i oglądaliśmy jakiś mecz.

*Neymar*
 Siedziałem z Jenn na kanapie, oglądaliśmy mecz, a tu nagle zadzwonił mój telefon. Wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Pique, więc odebrałem.
- Siema, stary! - przywitał się. - Idziemy dzisiaj na jakąś imprezę? Prawie wszyscy chłopacy z naszej drużyny będą ze swoimi partnerkami, no oprócz Cesca, bo coś mu ponoć wypadło... To jak? - zapytał.
- Spoko, to przyjdziemy, ale podaj gdzie i o której?
- W naszym ulubionym klubie? O 18?
- Dobra, jutro nie ma treningu to można zaszaleć. - zaśmiałem się.
- No a jak. Do zobaczenia!
- Na razie. - rzuciłem i rozłączyłem się. - Idziemy na imprezę. - poinformowałem moją dziewczynę.
- Dzisiaj? - pokiwałem głową na "tak". - Na którą? - spytała.
- Na 18. - odparłem.
- Co? To ja muszę iść się zacząć szykować! - krzyknęła i zerwała się z miejsca, popędziła na górę, zapewne do łazienki. Ja również zacząłem się szykować. Byłem już ubrany, ale jak na złość, nie mogłem ułożyć włosów. Po około pół godzinie walki z moimi włosami, które teraz były już ułożone, byłem całkowicie gotowy. Poszedłem do salonu, usiadłem na kanapę i czekałem na miłość mojego życia. Po mniej więcej 20 minutach, Jennifer była już gotowa, więc wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Nim się obejrzałem, parkowałem już pod klubem. Wysiadłem z auta jako pierwszy, obszedłem samochód i otworzyłem drzwi mojej dziewczynie, podając jej rękę. Ona złapała ją, uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. Trzymając się za ręce, weszliśmy do klubu, w którym było już pełno ludzi. Rozejrzałem się za naszymi przyjaciółmi, i gdy ich znalazłem, ruszyłem z Jenn w ich stronę. Przywitaliśmy się, usiedliśmy, porozmawialiśmy, wygłupialiśmy się. Było bardzo fajnie.
- Chcesz? - zapytałem, podając Jennifer kubek z piwem. Ona spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem. Była zdezorientowana, a ja nie wiedziałem dlaczego.

*Jennifer*
- Chcesz? - zapytał mnie Neymar, podając jednocześnie kubek z piwem. Byłam zaskoczona, ale dopiero po chwili zorientowałam się, że przecież Ney nie wie o mojej ciąży... Dzisiaj mu jeszcze nie powiem, ale jutro tak... Musi się dowiedzieć.
- Nie mogę. - palnęłam.

*Neymar*
- Nie mogę. - powiedziała.
- Jak to nie możesz? - zapytałem zdziwiony. - Coś ci jest?
- Nie, nie. Po prostu... Dzisiaj wymiotowałam i boję się, że może się to powtórzyć, a tego nie chcę...
- No tak. Przepraszam. - zrobiło mi się trochę głupio.
- Nie przepraszaj. - uśmiechnęła się blado. - Nie masz za co.
- Hm, mogę prosić? - zapytałem, a ona kiwnęła lekko głową na "tak", a ja złapałem ją za dłoń i poprowadziłem na parkiet. Akurat puścili jakąś wolną piosenkę, więc przyciągnąłem do siebie Jenn i zaczęliśmy delikatnie się kołysać.
- Przyjemna atmosfera, nieprawdaż? - zauważyłem.
- Dokładnie. - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłem uśmiech.
Koło drugiej w nocy pojechaliśmy do domu, tym razem do Jennifer. Położyłem się spać obok niej. Byłem bardzo zmęczony, więc sam nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

-----------------------
Mam nadzieję, że się podoba? :)
W następnym rozdziale Neymar dowie się już o ciąży. :D

Rozdział 58

*Jennifer*
Obudziłam się jako pierwsza, Ney jeszcze spał. Spojrzałam na niego - gdy spał wyglądał tak słodko. Pocałowałam go w policzek. Nagle zrobiło mi się niedobrze. Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Czułam się o wiele, wiele gorzej niż przedtem. Położyłam się na kafelkach, które były zimne, ale sprawiały mi ulgę. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Trochę się przestraszyłam, ale powiedziałam "proszę". Zobaczyłam uśmiechniętego Neymara, który wszedł do łazienki, jednak gdy mnie zobaczył, przestał się uśmiechać. Podszedł do mnie, uklęknął przy mnie, ujął moją dłoń i delikatnie ją ścisnął.
- Co się stało? - zapytał troskliwie i mnie do siebie przytulił.
- Nie nic. - odpowiedziałam wyczerpana.
- Przecież widzę. - odparł, w jego oczach widziałam, że się martwi.
- Po prostu źle się czuję. - wyjaśniłam. - I jest mi niedobrze. - ciągnęłam.
- Wymiotowałaś? - spytał.
- Yhy. - tylko to byłam w stanie z siebie wydusić.
- Może powinnaś iść do lekarza? - zaproponował. - Oczywiście pójdę tam z tobą.
- Nie, nie! - szybko zaprotestowałam, gwałtownie zerwałam się z miejsca, przez co zakręciło mi się w głowie. Bym upadła, jednak piłkarz szybko wstał i mnie przytrzymał. - To tylko zatrucie pokarmowe. Zobaczysz, przejdzie mi. - próbowałam się uśmiechnąć, jednak go to nie przekonało i dalej nalegał abym poszła do lekarza. Cały czas protestowałam. W końcu udało mi się go przekonać, że naprawdę, ale to naprawdę nic mi nie jest. Mimo tego, co jakiś czas się mnie wypytywał, jak się czuję...
Poszliśmy na dół przygotować śniadanie. Myślałam, że razem przygotujemy to śniadanie, jednak się myliłam. Neymar wziął mnie na ręce, posadził na blacie, a sam zaczął robić śniadanie. Spojrzałam na niego zdezorientowanym wzrokiem, a on się tylko uśmiechnął. Obserwowałam każdy, nawet najmniejszy ruch piłkarza. Robił to śniadanie z takim skupieniem na twarzy, że aż zachichotałam.
- No co? - zapytał, nie wiedząc o co mi chodzi.
- Nic. - uśmiechnęłam się szeroko.
Gdy Ney skończył, nakrył do stołu, wrócił po mnie, złapał mnie za rękę i poszliśmy jeść. W trakcie posiłku, piłkarz odchrząknął, spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Powinnaś kogoś poznać. - powiedział, po czym wziął szklankę, do której był wlany sok pomarańczowy i napił się. Następnie odstawił szklankę na swoje miejsce i znowu na mnie spojrzał.
- Kogo? - zapytałam ciekawa, gdyż nikt, kogo miałabym poznać nie przychodził mi do głowy. Jego rodziców znałam, siostrę przecież też, przyjaciół również, a więc kogo miałabym poznać?
- Zobaczysz. - uśmiechnął się.


----------------
Jeśli uda mi się napisać, dodam dzisiaj jeszcze jeden rozdział <3

Rozdział 57

*Jennifer*
- Ja... Przepraszam... - wydukałam i schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam jak oplatają mnie sile ramiona. Przytuliłam się do niego. Palce wplotłam mu we włosy i zaczęłam go całować. Tęskniłam za nim. I to bardzo. Po chwili Ney oderwał się ode mnie, spojrzał mi głęboko w oczy.
- Czy to znaczy, że mi wybaczasz? - zapytał.
- Nie mam ci co wybaczać. Nic nie zrobiłeś. - powiedziałam z uśmiechem, który on odwzajemnił.
Siedzieliśmy na kanapie, wtuleni w siebie i oglądaliśmy jakiś film. Co jakiś czas się całowaliśmy. Po jakimś czasie, piłkarz wyłączył telewizor i spojrzał na mnie.
- Dopiero teraz mi się przypomniało. - oznajmił. - Miałaś mi przecież coś bardzo ważnego do powiedzenia. - gdy to powiedział, przełknęłam głośno ślinę.
- No tak. - uśmiechnęłam się niepewnie. - Ney... ja... - zawahałam się. - Chciałam ci po prostu powiedzieć, że bardzo mi na tobie zależy i że cię kocham. - powiedziałam.
- Mi też na tobie zależy. Też cię kocham. - pocałował mnie w czoło.
Chłopak włączył telewizję i oglądaliśmy film. Po seansie filmowym, który nie zakończył się na jednym filmie, Ney poszedł przygotować kolację, ja natomiast poszłam się wykąpać. Po kąpieli, zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie mój chłopak z przygotowanym posiłkiem. Przy jedzeniu, Neymar zaproponował, żebym u niego zamieszkała. Zgodziłam się. Uzgodniliśmy, że jutro pojedziemy po moje rzeczy. Po kolacji udaliśmy się do sypialni. Położyłam się obok piłkarza, który objął mnie ramieniem. Chłopak szybko zasnął, ja jednak nie mogłam zasnąć. Żałowałam, że nie powiedziałam mu o ciąży. W końcu byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie mój chłopak, który pocałował mnie w usta.
- Wstawaj, śpiochu. - zaśmiał się. - Zrobiłem ci śniadanie.
- Ooo dziękuję. - uśmiechnęłam się szeroko. - Kochany jesteś. - pogłaskałam go po policzku.
- No wiem. - ponownie się zaśmiał.
Po zjedzeniu śniadania, poszłam wykonać poranne czynności, ubrałam się. Potem pojechaliśmy po moje rzeczy. Na szczęście dziś nie miałam porannych mdłości, z czego się ucieszyłam. Chłopak pomógł mi się spakować i po około trzech godzinach byliśmy już w domu piłkarza. Gdy pomógł mi się rozpakować, poszliśmy na długi spacer. Gdy wróciliśmy do domu, było już bardzo późno, więc po kolacji od razu poszłam spać. Ney dołączył do mnie trochę później. Jak zawsze miał w zwyczaju, objął mnie ramieniem. Wtuleni w siebie, zasnęliśmy.


 --------------------
Hej kochane <3
Oto rozdział 57, który mam nadzieję, że się Wam spodoba. :)
Bardzo proszę o  komentarze. :)
Mam nadzieję, że uda mi się dodać dzisiaj drugi rozdział. <3
Dzisiaj postaram się całą (no prawie całą) noc pisać dla was rozdziały. <3

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 56

*Jennifer*
Jestem już po badaniu, idę właśnie na spotkanie z Neymarem. Badania potwierdziły moją ciążę. Idąc, płakałam. Ludzie się na mnie patrzyli, ale nie obchodziło mnie to. Szłam dalej, nie zwracając na nic ani na nikogo uwagi. Bardzo denerwowałam się tym spotkaniem. Bałam się jak Ney zareaguje na wieść, że jestem z nim w ciąży. W końcu dotarłam do parku i wtedy go zobaczyłam. Mimo, że byłam trochę daleko od niego, widziałam jak się uśmiecha, ja również się uśmiechnęłam. Sama nie wiem dlaczego. Podeszłam do Brazylijczyka, który cały czas się uśmiechał.
- Może pójdziemy do mojego domu? - zaproponował.
- Jasne. - odpowiedziałam.
Dom Neymara znajdował się niedaleko, więc szybko do niego dotarliśmy. Piłkarz otworzył drzwi, przepuścił mnie, abym weszła pierwsza. Poszliśmy do salonu, Ney usiadł na kanapie i poklepał miejsce koło siebie, na znak, żebym usiadła. Zrobiłam to o co poprosił i już po chwili siedziałam koło niego.
- Chcesz coś do picia? - zapytał.
- Nie, dziękuję. - podziękowałam.
Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy. Czekałam aż to on pierwszy się odezwie. Widocznie musiał dobrać słowa. On się nie odzywał, ja też nie.
- Więc... - zaczął po chwili. - Muszę ci wszystko wyjaśnić. - wziął głęboki wdech. - To było nieporozumienie. Przysięgam. Siedziałem na kanapie i oglądałem telewizję. - gdy powiedział "oglądałem" zrobił z palców cudzysłów. - Ktoś zadzwonił do drzwi. Byłem pewny, że to ty, ale jednak nie. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem w nich Jessice. Była ubrana w szlafrok, w ręku trzymała butelkę wina. Weszła do mojego domu bez pozwolenia i poszła usiąść na kanapę. Zaczęła gadać, że ją pragnę. Wstała z kanapy i do mnie podeszła. Ściągnęła szlafrok. Powiedziałem, żeby to założyła, ale ona zaczęła nawijać, że to niepotrzebne. Ściągnęła ze mnie spodenki - tylko spodenki, bo byłem bez koszulki. I wtedy zapukałaś do drzwi. Nie byłem zdolny do jakiegokolwiek ruchu. Stałem jak sparaliżowany. I wtedy weszłaś... Kiedy wyszłaś, chciałem do ciebie iść, ale ona powiedziała, żebym cię zostawić, że musisz oswoić się z myślą, że ona jest moją dziewczyną. Wkurzyłem się i wywaliłem ją z mojego domu. Naprawdę cię nie zdradziłem.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Camila miała racje - to było nieporozumienie.


--------------
Cześć <3
Z góry bardzo przepraszam za ten beznadziejny i krótki rozdział, ale po prostu jestem dzisiaj wykończona. :/
Myślę, że jutro dodam dwa rozdziały, a może nawet i więcej. :)
Chciałabym bardzo podziękować za te wszystkie komentarze, to naprawdę motywuje mnie do dalszego pisania <3 jeszcze raz dziękuję.

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 55

*Jennifer*
Wynik testu był pozytywny. Zaczęłam płakać. To nie tak, że nie chciałam mieć dzieci. Chciałam, ale teraz było zdecydowanie za wcześnie, a poza tym Neymar, który prawdopodobnie mnie zdradził... Usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się i otworzyłam drzwi. Następnie usiadłam, tam gdzie siedziała. Niepewnym krokiem do łazienki weszła Cami. Usiadła obok mnie.
- I co? - zapytała cicho.
- Będę mamą. - powiedziałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Cii, nie płacz. Będzie dobrze, wszystko się ułoży.
Poszłyśmy do salonu. Przyjaciółka poszła do kuchni, a ja siedziałam na kanapie. Po chwili wróciła ze szklanką w ręku.
- Proszę, zrobiłam ci herbatę. - podała mi szklankę i usiadła obok mnie.
Przez jakiś czas siedziałyśmy w ciszy. Cały czas byłam w szoku. Po jakimś czasie, Cami przerwała ciszę:
- Musisz do niego zadzwonić, żebyście się umówili.
- Po co? - zapytałam zdziwiona.
- No jak to po co? Po pierwsze, to uważam, że wtedy jak zastałaś Jess i Neya... to było to nieporozumienie, a on ci na pewno powie całą prawdę, a po drugie to musisz mu powiedzieć, że jesteś w ciąży. Przecież ty będziesz mamą, a on tatą.
- Wiem, ale ja się boję jak on zareaguje... Pewnie mnie wyśmieje, że coś sobie ubzdurałam! Albo mnie zostawi...
- Nie mów tak! Wiem, że cię już kilka razy skrzywdził, ale wiem, że on cię nie wyśmieje. I na pewno cię nie zostawi. - powiedziała. - Jutro pójdziemy na badania. Testy nie dają stu procentowej pewności. Nie zamartwiaj się na zapas. Teraz zadzwoń do niego i poproś o spotkanie. Jutro po badaniach, spotkasz się z nim.
- No dobrze. - odparłam, po chwili namysłu.
- Umówię cię na wizytę. - powiedziała i wyszła.
Gdy wróciła, poinformowała mnie, że mam wizytę jutro na 12. Oczywiście powiedziała, że idzie ze mną. Cieszyłam się z tego powodu, że będzie mnie wspierała.
Wyjęłam telefon z kieszeni. Długo się zastanawiałam czy zadzwonić do Neymara, aż w końcu postanowiłam, że zadzwonię. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Halo? - gdy usłyszałam ten jego zachrypnięty głos, którego tak mi brakowało, w oczach pojawiły się łzy.
- Hej, to ja. - powiedziałam. - Mam prośbę. Czy możemy się jutro spotkać? Bardzo mi na tym zależy i muszę ci o czymś powiedzieć. - wyjaśniłam.
- Tak się cieszę, że do mnie dzwonisz! - wykrzyknął uradowany. - Muszę ci wszystko wyjaśnić. To... było nieporozumienie...
- Dobrze, porozmawiamy jutro, bo to raczej nie jest rozmowa na telefon, prawda?
- Prawda. - przyznał. - O czym chcesz mi powiedzieć?
- To także nie jest rozmowa na telefon.
- Rozumiem. O której się jutro spotkamy i gdzie? - zapytał.
- Pasuje ci na trzynastą? A gdzie to nie wiem... może w parku?
- Tak, tak pasuje.
- Do zobaczenia. - powiedziałam.
- Do zobaczenia. - powtórzył. - Kocham cię. - powiedział.
- Ney... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Porozmawiamy jutro, wszystko ci wyjaśnię, powiem całą prawdę, jak było. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
- Okej. Pa! - rozłączyłam się.
Znowu zostałam na noc u Cami i całą resztę dnia, spędziłyśmy na oglądaniu filmów. Wymiotowałam jeszcze kilka razy, ale potem było już wszystko dobrze. Po seansie filmowym zrobiłyśmy kolację. Po posiłku udałam się do łazienki i wzięłam długą, relaksującą kąpiel. Potem poszłam do swojego pokoju, położyłam się na łóżku i zasnęłam.

<3

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 54

*Jennifer*
Obudziło mnie ciche pukanie. Ziewnęłam, przeciągnęłam się i krzyknęłam:
- Proszę!
W drzwiach stanęła Cami. Była ubrana w pomarańczową sukienkę, miała lekki makijaż, włosy wyprostowała.
- Mogę wejść? - zapytała. - Czy wiesz, która jest godzina?
- Jasne. - uśmiechnęłam się. - Nie mam pojęcia. No która?
- Za chwilę będzie trzynasta. - odpowiedziała.
- Żartujesz? - spytałam zdziwiona.
- Nie. - uśmiechnęła się szeroko. - Wstawaj! Nie było sensu robienia śniadania, bo sama wstałam późno, ale o jedenastej, a że nie byłam głodna to zrobiłam dla nas obiad. - zaśmiała się, ja zresztą też.
Poleżałam jeszcze chwilę. Nagle zrobiło mi się niedobrze. Szybko wstałam i pobiegłam do łazienki. Wymiotowałam. Było mi bardzo słabo. Nie wiem jak, ale dałam radę się ubrać i zeszłam na dół. Moja przyjaciółka siedziała przy stole i uśmiechała się od ucha do ucha. Gdy mnie zobaczyła, uśmiech zgasł z jej twarzy. Szybko do mnie podbiegła. Chyba już na pierwszy rzut oka było widać po mnie, że źle się czuję. Pomogła mi usiąść na kanapę. Objęła mnie ramieniem.
- Co się stało? - spytała.
- Nie, nic. Wymiotowałam i teraz źle się czuję. - wymamrotałam słabym głosem. - To pewnie zatrucie pokarmowe, albo po prostu za dużo zjadłam... - nie dane mi było dokończyć, bo mi przerwała.
- Słuchaj, a może ty jesteś w ciąży? - zasugerowała.
A może naprawdę jestem w ciąży? Ostatnio coś długo śpię, dużo jem, dzisiaj wymiotowałam, a na dodatek mam wrażenie, że zaraz zemdleję, jest mi słabo...
- Ale jak to? - zająknęłam się. - To niemożliwe. - pokręciłam głową.
- Jest możliwe przecież. - powiedziała.
- Ja nie mogę być teraz w ciąży! - rozpłakałam się.
- Spokojnie, zjemy obiad i pójdziemy do apteki. Dobrze? - spytała, a ja tylko pokręciłam głową na "tak".
Po obiedzie, tak jak Cami mówiła, poszłyśmy do apteki kupić test ciążowy. Gdy wróciłyśmy, od razu poszłam do łazienki. Wykonałam wszystko zgodnie z instrukcją i czekałam. To były najdłuższe minuty w moim życiu. Usiadłam na podłodze. Zerknęłam na wynik testu...

-----------
A oto rozdział 54 <3
Mam nadzieję, że się podoba? :)

Rozdział 53

*Neymar*
Nim się obejrzałem, parkowałem pod domem mojej dziewczyny. Podszedłem do drzwi i cicho zapukałem - nic, więc zrobiłem to jeszcze raz, tyle że tym razem waliłem w te głupie drzwi, ale i tak nikt nie otwierał. Postanowiłem, że pojadę jej poszukać. Wsiadłem do samochodu, głośno westchnąłem, odpaliłem pojazd i ruszyłem w stronę parku, do którego uwielbialiśmy chodzić, jednak jej tam nie było. Potem pojechałem do kawiarni, do której lubiła chodzić. I też jej tam nie było. Po około czterech godzinach, pojechałem jeszcze pod jej dom, ale też jej nie było. Postanowiłem, że pojadę do domu i na spokojnie wszystko przemyślę. Gdy wszedłem do domu, od razu pierwsze co zrobiłem, to zobaczyłem, czy nikt do mnie nie dzwonił czy napisał. Miałem jedną nieodebraną wiadomość, ale od Munira, który pytał się czy nie idę z nim i chłopakami z drużyny do klubu. Odpisałem, że nie mam ochoty. Postanowiłem, że zadzwonię do Jennifer. Miałem nadzieję, że odbierze, ale nic z tych rzeczy. Napisałem jej sms'a, żeby mi chociaż napisała, że jest bezpieczna, napisała krótkie 'tak", ale trochę mi ulżyło, bo wiedziałem, że nic jej się nie stanie. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał 23:42. Czułem się tak, jakbym objechał całą Barcelonę. Nie miałem już na nic siły. Chciałem choć na trochę zapomnieć o Jessice i moim "przyjacielu", więc podszedłem do lodówki i wyjąłem piwo. Usiadłem na kanapę i mimo tego, że było zimne, piłem je szybko. Nie skończyło się na jednym. Po około godzinie byłem tak bardzo zmęczony, że zasnąłem.
Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Nic nie pamiętam z mojego wieczoru, który spędziłem na kanapie. Nawet nie pamiętam ile wypiłem, ale chociaż tyle wiem, że dużo. Powoli usiadłem i złapałem się za głowę, która bardzo mnie bolała. Wziąłem tabletki przeciwbólowe i zrobiłem sobie śniadanie. Potem trochę ogarnąłem dom, który przed ogarnięciem, wyglądał, jakby był tutaj huragan. Próbowałem dodzwonić się do Jenn, ale nie odbierała. Byłem całkowicie załamany. Przecież nic nie zrobiłem złego...

*trzy tygodnie później*
*Jennifer*
 W ogóle nie kontaktowałam się z Neymarem. No może raz, wtedy jak mu napisałam krótkie "tak", i tyle. Byłam w szoku, że mógł mi zrobić coś takiego, a na dodatek z tą idiotką. Bardzo za nim tęsknię, ale... Jak na razie to nie chce go znać. Dzisiaj zostaję u mojej przyjaciółki na noc. To ona mnie wspierała przez ten cały czas. Dzwoniłam do Cami, która oczywiście mnie wysłuchała i doradziła, żebym pogadała z Neymarem, jednak nie miałam na razie ochoty na rozmowę z nim. Cami mówiła, że to mogło być czyste nieporozumienie. Zaczęłam się nad tym zastanawiać i faktycznie to mogło być nieporozumienie. Obiecałam jej, że z nim pogadam, ale jeszcze nie teraz.
Był już wieczór, siedziałam z przyjaciółką na kanapie i oglądałyśmy horror. Tak, horror, ponieważ Cami zaproponowała żebyśmy obejrzały jakąś komedię romantyczną, ja jednak nie miałam ochoty na film tego gatunku. Zjadłyśmy bardzo dużo, że aż chciało nam się wymiotować. Film nie był aż taki straszny. Po obejrzeniu, było już późno, więc poszłam do łazienki się wykąpać. Po kąpieli poszłam do swojego pokoju, w którym miałam spać. Położyłam się na łóżku. Kilka łez spłynęło mi po policzku. Tak cholernie mi go brakowało! Byłam zmęczona, więc szybko zasnęłam.

------------------------------------
Wow, to już 53 rozdział. :D
Mam nadzieję, że się podoba. :*
Hahaha Ney <3

Rozdział 52

*Neymar*
Stała przede mną Jessica. Cóż, jej najmniej się tu spodziewałem. Normalnie ubrana to ona nie była, bo była ubrana w szary szlafrok. Popatrzyłem na nią zdziwiony i zaskoczony. W ręku trzymała butelkę z jakimś winem. Bez jakiegokolwiek mojego pozwolenia, weszła do mojego domu. Zamknąłem drzwi i poszedłem za nią. Butelkę położyła na stole i usiadła na kanapie. Poklepała miejsce koło siebie, na znak, żebym koło niej usiadł. Cały czas byłem zaskoczony jej zachowaniem.
- No chodź tu do mnie. - zaśmiała się.
- Chyba ciebie pogięło! - warknąłem. - Po co tu przyszłaś?!
- No jak to po co? - zaśmiała się. - Doskonale wiesz. Pragniesz mnie, a ja ciebie.
- Ty jesteś jakaś psychicznie chora! Idź się leczyć! - krzyknąłem, bo już nie wytrzymałem jej chamskiego zachowania. Jak ona tak może? - Wchodzisz bez zaproszenia, w samym szlafroku, z butelką wina i jeszcze mi wmawiasz, że czegoś chcę!
- Spokojnie, kochanie. - mruknęła. Wstała i podeszła do mnie. Stała jakiś metr ode mnie. Nagle zdjęła swoje "ubranie" i rzuciła je na podłogę.. Byłem kompletnie oszołomiony. Przede mną stała... nago! Schyliłem się, wziąłem rzecz i patrząc gdzieś w bok podałem jej:
- Masz.
- Po co? Przecież to nie będzie potrzebne... - jednym ruchem ściągnęła ze mnie spodenki (tylko spodenki, bo nie miałem ubranej koszulki).
Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi. Wiedziałem, że to może być Jennifer. Chciałem szybko ubrać spodenki, ale gdy Jessica powiedziała "Wejdź, drzwi są otwarte", nie byłem w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu. Cały się napiąłem. Byłem przerażony.
Drzwi się otworzyły i zobaczyłem moją dziewczynę. Na początku była uśmiechnięta, ale uśmiech szybko zniknął z jej twarzy. W oczach pojawiły się łzy, a na jej twarzy była wymalowana złość, wściekłość, smutek... Widać było po niej, że zupełnie nie wie jak ma zareagować.
- Widzę, że przeszkadzam. - powiedziała drżącym głosem. - Trzeba było powiedzieć, że będziesz zajęty. - zwróciła się do mnie.
Nie zdążyłem nawet się odezwać, bo wybiegła z mojego domu.
- Czekaj! To nie tak! - krzyknąłem i zacząłem biec, ale ktoś złapał mnie za ramię.
- Zostaw ją. - powiedziała Jessica. - Musi przecież oswoić się z myślą, że jesteśmy razem. - uśmiechnęła się.
- MY NIE JESTEŚMY RAZEM I NIGDY JUŻ NIE BĘDZIEMY! - wykrzyknąłem. - Wypierdalaj!
Wyprowadziłem ją z mojego domu, dając jej wcześniej wino. Zamknąłem drzwi na klucz, oparłem się o nie i zjechałem. Załamałem się. Jennifer miała prawo się tak zachować. Rozumiałem jej reakcję, ale kompletnie nie rozumiałem Jessici. Dlaczego ona to nam robiła? Na złość? Że z nią zerwałem? Ale dlaczego Cesc też tak postępował? Mój najlepszy, teraz już raczej były przyjaciel? Co ja mu takiego zrobiłem? A może on naprawdę zakochał się w Jenn... Już sam nie wiem co mam myśleć! Łza spłynęła mi po policzku, ale szybko ją otarłem. Wstałem, podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Na szczęście panny mściwej nie było. Wziąłem kluczyki, które leżały na blacie i jak najszybciej wyszedłem z domu i wsiadłem do mojego samochodu. Jechałem dosyć szybko, ale bezpiecznie. Modliłem się, żeby Jennifer dotarła do domu cała i zdrowa.


------------
Hej <3
A oto rozdział 52 :)
Mam nadzieję, że się podoba?
A mam pytanko: czy to opowiadanie was nie nudzi ??
Nie wiem, ale dostałam wenę i już wszystko mam zaplanowane na kolejne rozdziały. :D Teraz będę pisać kolejne rozdziały, jak napiszę ich dużo to wstawię jeszcze jeden lub dwa. :)

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 51

 *Jennifer*
Cesc zaczął się od nas oddalać, aż zniknął. Nie miałam pojęcia, co mam zrobić. Byłam już tymi wydarzeniami zmęczona. Nie spoglądając na piłkarza, który stał obok mnie, usiadłam, tam gdzie siedziałam kilka minut temu. Po chwili poczułam, że Ney usiadł koło mnie, chwycił za rękę i zaczął się bawić moimi palcami. Cesc powiedział, że mnie kocha.Wtedy, gdy się całowaliśmy, coś poczułam... Ale przecież kocham Neymara, ale z drugiej strony jest Cesc. Nie! Kocham Neymara! Postanowiłam, że nie możemy już dłużej odkładać tej rozmowy z chłopakiem, więc wstałam i spojrzałam na piłkarza, który cały czas siedział. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Nie możemy tego dłużej tak odkładać. - wyjaśniłam.
- Czego? - zapytał.
- Tej rozmowy z nim. Chcę to jak najszybciej wyjaśnić. A ty nie? - zapytałam, już chciał otworzyć usta i coś powiedzieć, ale dalej ciągnęłam. - Nie wiem jak ciebie, ale mnie to już denerwuje. Uważam, że oni mają jakiś spisek. - powiedziałam. - Wszystko się zgadza: są przyjaciółmi, spędzają dużo czasu, sama widziałam nawet raz, jak szeptali sobie coś. To tylko moje spostrzeżenia.
Neymar długo zastanawiał się co ma powiedzieć. Czekałam cierpliwie, aż wszystko to sobie poukłada w głowie. Po dłuższej chwili potrząsnął lekko głową, jakby nie mógł w to uwierzyć i spojrzał na mnie.
- Masz rację. - przyznał. - Wszystko do siebie pasuje. A ja go miałem za przyjaciela! Kurwa! Zabiję go!
Mój chłopak zerwał się z miejsca i zaczął biec w stronę, w którą poszedł Cesc. Sama również zaczęłam biec za Neymarem, ale nie miałam szans. Był zbyt szybki. Krzyczałam, ale nic to nie dawało. Było gorąco, nie miałam siły dalej biec, a na dodatek chciało mi się bardzo pić. Zrezygnowana, przystanęłam i jeszcze raz krzyknęłam, ale również nic to nie podziałało. Ney w tym samym momencie zniknął mi z pola widzenia. Bałam się, że może coś zrobić Cescowi ale z drugiej strony... Należało mu się. Sama miałam ochotę mu przywalić. Nie wiem jakim cudem, ale zaczęłam biec dalej. Nie musiałam biec daleko - zobaczyłam Neymara i Cesca, i jak najszybciej umiałam, do nich podbiegłam.
- Przestańcie! - krzyknęłam.
- Jak mogłeś?! - krzyczał Ney. - Jak mogłeś mi to zrobić?! Jesteś moim przyjacielem! Nie, nie! Chyba raczej byłym przyjacielem! Miałem cię za swojego dobrego kumpla, a ty co?!
- On cię skrzywdzi, zobaczysz. - powiedział spokojnie Cesc i po prostu sobie poszedł.
- Nic ci nie jest? - spytałam.
- Nie, nie zrobił mi nic. - odparł, a głos mu nadal drżał z emocji.
Nagle poczułam kroplę, która spadła na moje ramię. Spojrzałam na niebo, które zrobiło się niemal czarne, zrobiło się strasznie duszno, zawiał porywisty wiatr.
- Zbierajmy się. - powiedział mój chłopak, który mnie objął i zaczęliśmy iść w stronę naszego obozowiska.
Zobaczyłam naszych przyjaciół, którzy kogoś wypatrywali. Jak się potem okazało, wypatrywali nas. Strasznie się o nas martwili. Wyjaśniłam im z Neymarem, że nie potrzebnie. Nagle zaczęło mocno padać. Wszyscy schowaliśmy się do samochodów. Pogoda była straszna. Pod wieczór stwierdziliśmy, że nie ma co dłużej tu siedzieć, a zwłaszcza w taką paskudną pogodę, więc spakowaliśmy wszystko do samochodów i pojechaliśmy do domów. Uzgodniłam wspólnie z moim chłopakiem, że zostanę dzisiaj u niego na noc. Gdy dojechaliśmy pod jego dom, była koło dwudziestej. Pomogłam chłopakowi wypakować wszystko z samochodu i weszliśmy do jego domu. Zmęczeni, opadliśmy na kanapę.
- Ale jestem zmęczona! - powiedziałam.
- Ja też.
- Pójdę się wykąpać, okej?
- A może... Co powiesz na wspólną kąpiel? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Hmm powiem, że bardzo chętnie. - pocałowałam go i poszliśmy na górę.
Po wspólnej kąpieli, poszliśmy coś zjeść. Po skończonym posiłku, usiedliśmy na kanapę. Zaczęłam całować Neymara bardzo namiętnie, on oddawał każdy pocałunek. Wziął mnie delikatnie na ręce i zaczął iść w stronę schodów. Weszliśmy do sypialni, Ney położył mnie delikatnie na łóżku i teraz to on zaczął mnie namiętnie całować. Pozbyliśmy się naszych ubrań, a potem można się domyślić co się wydarzyło... Po wszystkim zasnęliśmy, wtuleni w siebie.

Obudziły mnie promienie słoneczne, które próbowały przebić się do pokoju. Otworzyłam powoli oczy, przeciągnęłam się i ziewnęłam. Spojrzałam na piłkarza, który leżał obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego, chociaż wiedziałam, że i tak tego nie zobaczy. Gdy spał, wyglądał tak słodko. Wstałam i poszłam do łazienki. Po wykonaniu porannych czynności, zeszłam na dół do kuchni, gdyż chciałam zrobić nam śniadanie. Okazało się, że Ney już wstał. Stał do mnie tyłem, więc wykorzystując okazję, podeszłam do niego i objęłam go od tyłu. On odwrócił się w moją stronę, posłał mi swój piękny uśmiech i pocałował mnie.
- Hej. - przywitałam się.
- Witaj... - i znowu mnie pocałował.
- Co robisz? - spytałam ciekawa.
- Robię nam śniadanie. - odpowiedział, podniósł mnie i posadził na blat. Siedziałam i patrzyłam z jakim skupieniem robi nasz posiłek. Śledziłam każdy jego ruch.
Gdy zjedliśmy śniadanie, posiedziałam u Neymara jeszcze z godzinę, aż stwierdziłam, że muszę już jechać do domu. Ney oczywiście nalegał, bym jeszcze została, ale musiałam zrobić jeszcze zakupy i posprzątać w domu.
- A może byś przyszła potem? - zapytał.
- Jasne, ale to dopiero tak pod wieczór.
- Dobrze, przyjadę po ciebie.
- Nie musisz. - odparłam. - Długo już nie jeździłam. W końcu zapomnę jak się jeździ. - zaśmiałam się, on także.
Ney uparł się, że mnie odwiezie. Zgodziłam się. Nim się obejrzałam, piłkarz parkował pod moim domem.
- To do zobaczenia wieczorem! - pocałowałam go i wysiadłam z samochodu.
Weszłam do domu i zaczęłam sprzątać. Po około dwóch godzinach skończyłam. Następnie zjadłam obiad, a potem pojechałam na zakupy. Postanowiłam, że zadzwonię po Cami. Razem z nią pojechałam na wielkie zakupy. Gdy wróciłam, byłam zmęczona, ale obiecałam Neymarowi, że go dzisiaj odwiedzę. Zabrałam kluczyki z komody i wyszłam z domu.

*Neymar*
Siedziałem w salonie, oglądałem telewizję, chociaż tak naprawdę to skakałem z kanału na kanał, czekając na Jennifer. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Uśmiechnięty zerwałem się z kanapy i poszedłem otworzyć drzwi. Byłem pewny, że to moja dziewczyna, jednak myliłem się. Gdy tę osobę zobaczyłem, uśmiech zgasł z mojej twarzy.


------------------------------------
Hej <3
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale nie miałam czasu :)
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba.
Czekam na opinię. :*
A tak w ogóle to: SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2015 ! <3

Wygląd.

Cześć! :)
Jak pewnie widzicie, na blogu zagościł nowy wygląd bloga.
Mimo, że na zdjęciu nie ma Neymara, to i tak jest to cały czas blog o nim. :)
Pobrałam ten szablon, gdyż mi się on po prostu spodobał. Mam nadzieję, że wam również.
Szablon pochodzi z:

http://szablonownica.blogspot.com/
by Beilsa
Szablon by
InginiaXoXo