niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 72

*Neymar*
W domu zastałem Pokera, który przybiegł i przywitał się ze mną. Był taki... smutny... Poszedłem na górę, wziąłem szybki prysznic. Następnie zszedłem na dół, wziąłem Pokera na ręce i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do domu rodziców. Wszedłem do środka. Wszystkich zastałem w salonie - siedzieli na kanapie i oglądali telewizję.
- Cześć. - przywitałem się z nimi, cały czas trzymając psa na rękach.
- Hej! - powiedzieli równocześnie wszyscy.
- O, a co to za śliczny piesek? - zapytała Rafaella, wstała, podbiegła do mnie i wzięła ode mnie mojego towarzysza.
- Kupiłem go razem z Jennifer. - wyjaśniłem, a w oczach miałem łzy.
- A no właśnie, gdzie jest Jennifer? - spytała mama. - Tak dawno jej nie widziałam. Bardzo się za nią stęskniłam.
Usiadłem obok mamy i spojrzałem na nią.
- Co się stało? - zapytał tata.
- Ona... jest w szpitalu. - ledwo co powiedziałem.
- Jak to? - powiedziała Rafaella.
- Gdy wracała z przyjaciółką, potrącił ją samochód. - powiedziałem. Rafaella położyła Pokera na kanapę, wstała i ruszyła ku schodom. Widziałem, że w oczach miała łzy. Bardzo zaprzyjaźniła się z Jenn. Były dla siebie jak siostry. Mama przytuliła mnie i zaczęła pocieszać, że wszystko będzie dobrze. Miałem nadzieję. Nie mogę jej przecież stracić.
- Pójdę do niej. - powiedziałem i ruszyłem ku schodom. Stanąłem przed pokojem siostry, wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Usłyszałem bardzo ciche "proszę" i wszedłem do jej pokoju, zamykając drzwi. Siedziała na łóżku, więc podszedłem do niej i również usiadłem. Przytuliłem ją do siebie i starłem jej łzy. Zacząłem ją delikatnie kołysać.
- Spokojnie. - powiedziałem. - Będzie dobrze.
- Mam nadzieję. - wyszeptała drżącym głosem. - Kocham ją, jest dla mnie jak siostra.
Po około godzinie rozmowy z siostrą, oboje zeszliśmy na dół do salonu. Mama trzymała Pokera na kolanach i głaskała go.
- Jak się wabi? - zapytała Rafaella.
- Poker. - spróbowałem się uśmiechnąć, ale pewnie mi nie wyszło. - Właśnie, mam do was ogromną prośbę. Czy moglibyście zająć się nim przez kilka dni?
- Oczywiście, że tak! - powiedziała siostra i widać, że trochę poprawił się jej humor. Wzieła pieska na ręce. - Będziesz spał u mnie w pokoju, Poker. - zaśmiała się.
- Dziękuję. Już muszę iść. Pojadę jeszcze odwiedzić Daviego. To pa! - powiedziałem i przytuliłem po kolei i wyszedłem.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę domu Caroliny. Postanowiłem, że do niej zadzwonię i się spytam czy w ogóle mogę teraz przyjechać. Po chwili odebrała.
- Halo? - usłyszałem jej głos w słuchawce.
- Cześć. - przywitałem się. - Czy masz coś przeciwko temu, żebym teraz do przyjechał i odwiedził Daviego? - zapytałem.
- O, hej. Oczywiście, że możesz przyjechać. Davi bardzo się ucieszy.
- Okej, dzięki, zaraz będę. - powiedziałem i rozłączyłem się.
Nim się obejrzałem byłem już u nich. Siedziałem na kanapie w salonie i bawiłem się z moim synkiem. Po chwili Carolina usiadła obok mnie na kanapie, podała mi gorący kubek z herbatą.
- Dziękuję. - powiedziałem.
- Dlaczego nie przyjechałeś z Jenn? Przecież ona też jest tu mile widziana. - uśmiechnęła się.
- Ona jest w szpitalu...
- Co się stało? - zapytała z przerażeniem w oczach i odstawiła swój kubek na stolik, ja również to samo zrobiłem.
- Wpadła pod samochód. - szepnąłem.
- Boże! Co z nią?
- Żyje, ale jest w stanie krytycznym.
- Ney... - powiedziała i przytuliła mnie. Carolina była osobą bardzo ważną w moim życiu. Była moją przyjaciółką, której zawsze mogłem się zwierzyć, a ona doradzała mi. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Posiedziałem u nich jeszcze trochę. Pożegnałem się i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do naszego domu. Gdy wszedłem do środka, była idealna cisza. Było już późno, więc poszedłem do sypialni i położyłem się. Tej nocy nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem o niej. W końcu mi się udało i zasnąłem...
Rano wstałem, udałem się do łazienki, następnie coś przekąsiłem i od razu wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Udałem się pod salę 111, z której wychodził właśnie lekarz, ale inny niż wczoraj. Podszedłem do niego.
- Przepraszam, co z nią? - zapytałem. Lekarz spojrzał na mnie i powiedział:
- Proszę za mną. - ruszyłem za nim. W końcu dotarliśmy do gabinetu. Wszedł do środka, ja za nim. Usiadłem na przeciwko niego. Założył okulary i zaczął szukać jakieś papiery. Po chwili zerknął na mnie.
- Więc... - zaczął. - Pani Jennifer jest już przytomna...
- Naprawdę? - ucieszyłem się.
- Tak. - potwierdził.
- A co z naszym dzieckiem? - zapytałem drżącym głosem.

------------
Obiecałam więc dodaję. :)

POLECAM TEGO BLOGA:
 http://football-life-and-love.blogspot.com/
Wspaniałe rozdziały! <3 :*
Wpadnijcie tam !

15 komentarzy:

  1. Mega <3 To dziecko ma przeżyc... Bo jak nie to pożałujesz :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Aa Czm skonczylas w tym momencie. Ja nie zasne ogolić sie nie dowuem co z nim 😜😜😜😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mega <3
    Jak dziecku się coś stanie to będzie źle z tobą xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ! <3
    Nawet nie próbuj! xd
    Czekam na następny ;** /Zuza

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pewna że dziecko nie przeżyje. Szkoda trochę.
    Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak coś zrobisz temu dziecku to cie zamorduję !!
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. pewnie poroniała

    OdpowiedzUsuń
  9. Szybciej! Cały dzień na rozdział czekam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Będzie dzisiaj rozdzialik? :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny blog! Zapraszam również do siebie: http://the-secret-of-my-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo