środa, 3 lutego 2016

Rozdział 5

         Idąc tak koło Daviego, nie wiedząc czemu, czułam się wspaniale. Może dlatego, że była piękna pogoda, że byłam tu – w Barcelonie? A może dlatego, że chłopiec mnie polubił? Zaakceptował? Tak, bez wątpienia to było przyczyną mojego świetnego nastroju. Szliśmy i opowiadaliśmy sobie śmieszne historie, a z daleka było widać już słynny Ciutat Esportiva Joan Gamper.
- Wiesz, że mój tata boi się pająków? – oznajmił mi. - Ja się ich nie boję, ale tatuś tak - zaśmiał się. W jego głosie słychać było ogromną dumę i satysfakcję.

         Wybuchłam śmiechem, po chwili również Davi dołączył do mnie.
- Naprawdę? – spytałam z niedowierzaniem w głosie.
         Przytaknął.
         Wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam do Neymara wiadomość:
Mógłbyś wyjść na chwilę? 
         Nie musiałam długo czekać - jakieś trzydzieści sekund później otrzymałam sms'a o treści:
Już, jestem.
         Faktycznie - spostrzegłam Brazylijczyka, który rozglądał się zdezorientowany dookoła. Gdy nas zauważył, zaczął iść w naszą stronę z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Przyznaj, że to było śmieszne - powiedział.
- Bardzo - przyznałam. - Mam do ciebie prośbę - nie mów nic na razie o tym swojemu tacie, że już wiem, że boi się pająków - poprosiłam.
- Dobrze - zachichotał. - Chcesz tacie zrobić jakiś kawał? - spytał zaciekawiony.
- Właśnie się zastanawiam, ale raczej tak - zaśmiałam się.
         W tym momencie spotkaliśmy się z jedenastką FC Barcelony. Popatrzyłam się na chłopca, potem na Neymara. I równocześnie z Davim po raz kolejny wybuchnęliśmy śmiechem. Mina Brazylijczyka była bezcenna - nie wiedział o co nam chodzi. To wywołało u nas kolejną, jeszcze większą dawkę śmiechu.
- Co jest? - spytał, nie rozumiejąc naszego zachowania. - Co wam tak wesoło? - uśmiechnął się.
- Nic - odparł jego syn. - Cześć, tato! - przytulił się do niego, a Neymar pocałował go w główkę. - Przyszliśmy, bo chcieliśmy zrobić ci niespodziankę - oznajmił. - Cieszysz się? - spytał niepewnie.
- Nawet nie wiecie jak - wyszczerzył się. - Jeszcze godzinę i już kończę dzisiejszy trening. Może zostaniecie i popatrzycie?
- Chcesz, Davi? - zapytałam chłopca, bo mi i tak było wszystko jedno.
- Chciałbym iść na lody - powiedział, a ja wraz z jego ojcem zaśmialiśmy się.
- To może po treningu? - zaproponował Junior.
- Dobrze, ale za to dostanę trzy gałki - mruknął Davi.
- Umowa stoi - uśmiechnął się do syna, a potem do mnie.
         Złapał go za rękę, a chłopiec mnie, więc wyglądało to tak: Neymar, Davi, ja. Byłam trochę skrępowana, ale starałam się być rozluźniona. Brazylijczyk zaprowadził nas na trybuny, a potem dołączył do swoich przyjaciół z drużyny. Chłopiec był bardzo podekscytowany - uważnie śledził każdy ruch taty. Widać było po nim, że uwielbia obserwować jak jego ojciec gra. Ja też nie spuszczałam z oczu Neymara. Próbowałam za wszelką cenę odwrócić od niego wzrok - za każdym razem udawało mi się na sekundę? Potem znów śledziłam piłkarza wzrokiem.
         Trening minął przyjemnie i szybko. Wzięłam chłopca za rękę i wyszliśmy poczekać na Brazylijczyka przed Ciutat Esportiva Joan Gamper.
- Czy twój tata zawsze się tak długo przebiera? - spytałam, a Davi zachichotał.
         Powoli zaczynałam tracić cierpliwość.
- Niestety tak - przyznał z niechęcią. - Głównie tak długo zajmuje mu układanie włosów - westchnął.
- No tak - czego ja się spodziewałam?
         Po jakichś pięciu minutach spostrzegłam na horyzoncie Brazylijczyka, który szedł w naszą stronę uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Trochę dłużej niż zwykle - zauważył jego syn.
         Po minie Neymara, widać było, że Davi zaskoczył go swoją uwagą. Był również speszony.
- Yyy... - szukał usprawiedliwienia - trener mnie zagadał. To co? Idziemy na lody? - spytał, szybko zmieniając temat.
- Oczywiście, że tak! - krzyknął chłopiec, a ja się zaśmiałam.
         Budka z goframi i - to co nas najbardziej interesowało - lodami znajdowała się niedaleko, więc poszliśmy na pieszo. Przed zamówieniem, ustaliliśmy jaki kto chce smak: Davi chciał czekoladowe, waniliowe oraz śmietankowe, ja zaś tylko czekoladowe, podobnie Neymar. Wyjęłam portfel z kieszeni, gotowa za wszystko zapłacić, lecz Brazylijczyk wziął go ode mnie i schował do mojej torebki.
- Chcę zapłacić - powiedziałam z wyrzutem, a on pokręcił głową.
- Ja stawiam - oznajmił i uśmiechnął się szeroko.
         Westchnęłam.
- Niech ci będzie - burknęłam.
         Neymar kupił lody, każdemu podał swoje i udaliśmy się do wolnego stoliczka. Gdy zjedliśmy, Davi od razu pobiegł na plac zabaw, który znajdował się obok. Zostałam z Juniorem sam na sam. Siedziałam na przeciwko niego. W końcu odważyłam się zerknąć. Okazało się, że i on na mnie patrzy.
- Widzę, że dogadujesz się z moim synem - oznajmił, uśmiechając się.
         Odwzajemniłam uśmiech.
- Tak - odparłam szczęśliwa. - Bardzo się cieszę z tego powodu - przyznałam.
- W takim razie chciałbym, abyś oficjalnie zajmowała się moim dzieckiem - oznajmił, patrząc na mnie przyjaźnie, a mnie dosłownie zatkało na parę minut. Kiedy w końcu się odezwałam, głos drżał mi z emocji:
- Naprawdę? - przytaknął. - Dziękuję! - nie mogąc się powstrzymać, wstałam i rzuciłam mu się na szyję. Pomimo zaskoczenia, przytulił mnie do siebie.
- To raczej ja powinienem ci dziękować - powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy. Usiadłam na swoje miejsce. - Nawet nie masz pojęcia ile Davi miał opiekunek, i przysięgam, że żadnej z nich nie polubił - zatkało mnie. - No, z wyjątkiem ciebie - dodał. - Widać, że cię bardzo polubił - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Bardzo się cieszę z tego powodu - przyznałam. - O której mam jutro przyjść? - spytałam.
         Zamyślił się na moment, po czym spojrzał na mnie.
- Trening mam na dziesiątą, więc może tak o dziewiątej? - zaproponował.
- Pewnie - ucieszyłam się, bo będę mogła trochę dłużej pospać.
         W tym momencie przybiegł do nas Davi. Był cały brudny od piasku. Zaśmialiśmy się z Neymarem.
- Jestem troszeczkę... - zaczął chłopczyk, ale jego tata mu przerwał.
- Troszeczkę? - powtórzył, unosząc brew ku górze.
- Bardzo - poprawił się, chichocząc. - Chcę się wykąpać tak jak dziś rano - zażądał.
- Tak jak dziś rano? To znaczy jak? - spytał zdezorientowany Brazylijczyk.
- Pod zraszaczem - uśmiechnął się Davi, wspominając z radością to zdarzenie.
- Jak to? - spojrzał na mnie Neymar.
- Zrobiliśmy dzisiaj z Davim naleśniki - zaczęłam, ale mi przerwano.
- Które były bardzo pyszne, najlepsze jakie jadłem - dodał syn Juniora.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. - I pobrudziliśmy się, więc wyszliśmy na zewnątrz, do ogrodu.
- I tam podłączyliśmy zraszacz i wszystko było gotowe. To był najbardziej udany dzień w moim życiu - powiedział Davi, a mi zrobiło się miło na sercu.
- Ale mieliście fajnie - przyznał Neymar.
         Trochę jeszcze porozmawialiśmy, aż zrobiło się na tyle późno, że musiałam już iść.
- Ja się już będę zbierać - oznajmiłam, wstając.
- Odwiozę cię - powiedział Brazylijczyk, podniósł się z miejsca i wziął na ręce swojego synka.
- Nie ma takiej potrzeby - zapewniłam. - Nie musisz, nie mam daleko do domu.
- Nie muszę, ale chcę - posłał mi szczery uśmiech.
- Pojedziesz z nami? - spytał błagalnie chłopiec, który zrobił maślane oczka.
         Zastanowiłam się. Przytaknęłam.
- Hurra! - krzyknął Davi.
         Udaliśmy się do czerwonego ferrari, które zapierało dech w piersiach. Chciałam usiąść z tyłu, ale Neymar otworzył mi drzwi z przodu. Nie mając wyjścia, zajęłam miejsce obok kierowcy. Brazylijczyk zapiął synka w foteliku, a sam po chwili wsiadł do pojazdu. Oczywiście włączył muzykę, ale na tyle, aby można było normalnie porozmawiać. Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Niestety Neymar jeździ bardzo szybko - i za to kilka razy oberwał ode mnie zabójczym wzrokiem. Śmiał się z tego. Mi natomiast nie było do śmiechu. Nim się obejrzałam staliśmy już pod domem mojej przyjaciółki, w którym mieszkałam. Spojrzałam na Brazylijczyka.
- Dziękuję za podwiezienie - zakręciło mi się w głowie od jego ślicznych, czekoladowych oczu.
- Nie ma za co - odparł, uśmiechając się.
- To do zobaczenia, do jutra - pożegnałam się i wyszłam z samochodu. Pomachałam im i weszłam do domu. Otworzyłam drzwi, a w nich pojawiła się Melissa. Od razu zaczęła wypytywać mnie o szczegóły.

* Następnego dnia, piątek * 
- To ja wychodzę! - krzyknęłam i wyszłam do pracy.
         Musiałam tym razem biec, bo w przeciwnym razie byłabym spóźniona, o ile już nie byłam. Po dłuższej chwili stałam już pod drzwiami od domu piłkarza. Zapukałam i w między czasie sprawdziłam, która jest godzina - miałam jeszcze pięć minut. Byłam z siebie dumna.
- Cześć - otworzył mi uśmiechnięty Neymar i wpuścił do środka.
- Hej - wymamrotałam, wchodząc do willi Brazylijczyka.
- Davi jeszcze śpi - oznajmił, drapiąc się nerwowo po głowie. - Mogłem do ciebie zadzwonić, żebyś nie musiała się spieszyć - powiedział przepraszającym tonem.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się blado.
- Może pójdziemy do salonu? - zaproponował nieśmiało.
- Jasne - odparłam.
         Po chwili siedzieliśmy na kanapie. Cisza, która tu panowała była bardziej niż trochę krępująca, szczerze mówiąc. Czekałam, aż to on odezwie się pierwszy, bo mi żaden temat nie przychodził do głowy.
- Skąd jesteś? - spytał w pewnym momencie. Spojrzałam na niego. - Przepraszam za to pytanie, po prostu jak zadzwoniłaś wtedy... - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Jestem z Polski - odpowiedziałam.
         Zaskoczyłam go.
- Byłem tam dwa razy - przyznał. - Piękny kraj - dodał.
         W tym momencie ni stąd, ni zowąd pojawił się Davi, który podbiegł do mnie i przytulił.
- Dziś wrócę wcześniej - obiecał Neymar. - Tak za dwie godziny powinienem być - uśmiechnął się.
         Pokiwałam głową. Pożegnał się z synem. Potem spojrzał na mnie.
- Do zobaczenia - powiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Do zobaczenia - powtórzyłam i uśmiechnęłam się szeroko.
         Wyszedł z domu, a ja podeszłam do chłopca.
- Na co masz ochotę na śniadanie? - spytałam.
- Na płatki z mlekiem - odparł. - Mogę ci pomóc?
- Pewnie!
         Ruszyliśmy do kuchni i zajęliśmy się przygotowaniem posiłku. Tym razem obyło się bez wyrządzenia żadnych szkód, między innymi bałaganu, który wczoraj - mniej więcej o tej porze - panował w pomieszczeniu. Po skończonym posiłku umyłam naczynia, następnie udaliśmy się z Davim do salonu. Kazał mi chwilę poczekać. Gdy wrócił, trzymał w ręku reklamówkę, która była pełna dinozaurów. Pomogłam mu je wszystkie wyjąć, a później, gdy je wszystkie ułożyliśmy na podłodze w szeregu, zaczęło się wybieranie. Powiedziałam mu, żeby to on pierwszy dokonał wyboru, które chce mieć w zabawie. Potem ja wybrałam. Następnie zaczęliśmy się bawić.
         Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzałam pytająco na chłopca, ale on tylko wzruszył ramionami, dając mi do zrozumienia, że nie spodziewał się dzisiaj nikogo. Razem z Davim wstaliśmy i poszliśmy.
- Tylko nie to - mruknął cicho chłopiec, gdy otworzyłam drzwi.
         Była to słynna Bruna Marquezine, dziewczyna Neymara...
***
Nie mogę ze śmiechu z tego gif'a (wykonałam go ja) :D
Nie mogąc się powstrzymać, dodałam rozdział dziś.
Mam nadzieję, że Wam się podoba :3
Oczywiście, w weekend również pojawi się rozdział.
Bardzo proszę o komentarze, gdyż motywują mnie do dalszego pisania <3

4 komentarze:

  1. Uwielbiam Cię za te rrozdział, ale końcówką napsułaś mi trochę krwi. :/ No nic, czekam na next. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział :) naprawdę super blog :D
    Czekam na next i serdecznie zapraszamy do mnie! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja się cieszę że wróciłaś ^^ Już nie miałam co czytać hah :D Z niecierpliwością czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak coś to z tej strony Marta Da Silva, po "remoncie" profilu ;)

      Usuń

Szablon by
InginiaXoXo