*Jennifer*
Właśnie doszliśmy do tego klubu.
- Dobra, idę do szatni. - Oznajmił Diego.
- Spoko, a z kim dzisiaj gracie? - Spytałam.
- A z taką jedną bardzo dobrą drużyną, która dzisiaj została przeniesiona do naszego klubu.
- O, to dostaniecie dzisiaj wycisk. - Powiedziała Martina.
- Wiem, tym bardziej, że oni mają 15-18 lat.
- 17 lat? - Spytałam zaskoczona.
- Tak. - Potwierdził Diego.
- To w naszym wieku! - Krzyknęła szczęśliwa Tini.
- Na to wygląda. - Powiedziałam.
- Tylko niektórzy mają 17 albo 18 lat, większość z nich ma po 15 i 16.
- Super! Może będą jakieś przystojniaki! - Krzyknęła Martina.
- Cicho, Tini. - Powiedziałam i skarciłam ją wzrokiem. - Dobra, idź się przebrać. - Zwróciłam się do brata. - A my idziemy na trybuny, chodź. - Zwróciłam się tym razem do Tini.
Poszłyśmy usiąść. Martina od razu, gdy usiadłyśmy, wyjęła telefon z kieszeni i zaczęła coś patrzeć w internecie.
Natomiast ja, zaczęłam myśleć. A może faktycznie będą jakieś przystojniaki? Aktualnie nie mam chłopaka. Kiedyś miałam, ale zerwałam z nim, ponieważ na własnych oczach zobaczyłam, że całuje się z inną! Bardzo przeżyłam to rozstanie - ufałam mu, a on? A on mnie zdradził! Dlatego nie szukam chłopaka. Nie chciałabym zostać znowu zraniona. Martina mówi, żebym wrzuciła na luz, bo przecież nie każdy facet jest taki jak mój były. Cóż, i tak wiem swoje.
Moje rozmyślania przerwała Tini.
- Jenn, zobacz!
- Co? O co chodzi?
- Zobacz, wiesz, ten co mi się podoba napisał do mnie!
- Wow! - Powiedziałam.
- No wiem, że "wow"!
- A co napisał? - Spytałam zaciekawiona.
- Że chce się ze mną spotkać!!!
- Wow! - Powtórzyłam.
- I co ja mam mu odpisać?
- No jak to co? - Spytałam zaskoczona. - Napisz mu, że chętnie się z nim spotkasz.
- Okej! Jutro się spotkamy! Niestety nie będę mogła jutro przyjść tu z Tobą.
- Spoko.
Po jakichś 5 minutach, usłyszałam, że już zaczyna się mecz. Spojrzałam na boisko, na które zaczęli wchodzić zawodnicy. Wśród zawodników zobaczyłam mojego brata, któremu pomachałam ręką i pokazałam kciuk do góry, na znak, że jestem pewna, że dobrze sobie poradzi. Skinął głową, uśmiechnął się i również pokazał mi kciuk do góry. Po chwili zaczął się mecz.
- O, zaczął się! - Powiedziałam.
- Widzę. - Odparła Tini. - Co robisz? - Spytała.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
- No jak to co, Tini? - Powiedziałam zdziwiona. - Oglądam mecz. - Wyjaśniłam.
- A wiesz co ja robię?
- Yyy, no też oglądasz mecz? - Spytałam.
- No tak. Ale też w między czasie szukam jakichś przystojniaków. - Powiedziała. - A komu kibicujesz?
Ah, cała Martina! Tylko chłopacy jej w głowie!
- Oczywiście, że drużynie mojego brata. A Ty?
- No też.
Zaczęłam oglądać, ale oczywiście musiała mi przerwać Martina.
- Widzisz go?
- Kogo? - Spytałam zaciekawiona.
- No tego zawodnika. - Wskazała głową na chłopaka z tej nowej drużyny.
Zaczęłam się mu przyglądać.
- Przystojny, prawda? - Zapytała.
- Czy ja wiem? - Mówiąc to, nie odrywałam wzroku od tego chłopaka. - Musiałabym przyjrzeć mu się z bliska. Teraz nie za bardzo go widzę.
- Ja Ci mówię. Ten chłopak to ciacho! Chyba się z nim umówię.
- No to się umów. Sorry, Tini, ale chcę się skupić na meczu.
- Spoko, spoko.
Mogłam nareszcie oglądać mecz w spokoju. Jak na razie jest 0:0. Mam nadzieję, że drużyna mojego brata, wygra. Nagle ten chłopak, który spodobał się Tini, strzelił gola, więc jest 1:0. Trochę się wkurzyłam, ale po około 10 minutach mój brat strzelił gola!
- GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!!! - Krzyknęłam zadowolona, że aż Martina podskoczyła.
- Spokojnie. Wiesz, jak się przestraszyłam?
- Po prostu bardzo się cieszę. - Wyjaśniłam trochę zawstydzona.
- A więc jest 1:1. - Powiedziała Tini.
- Tak. - Potwierdziłam.
Gdy zostało 5 minut do końca meczu, zaczęłam się strasznie denerwować. Nagle drużyna, w której był ten "przystojniak", który podobał się Tini, strzeliła gola! Zwróciłam uwagę, na tego, który strzelił właśnie tego gola. Przyglądałam mu się uważnie - nawet mi się spodobał.
Niestety, drużyna Diego przegrała - 2:1.
- Niestety przegrali. - Powiedziałam.
- Niestety. - Powtórzyła.
- To co? Schodzimy?
- Tak, chodźmy.
Gdy byłyśmy już na boisku, powiedziałam:
- Masz ochotę iść na zakupy?
- Na zakupy?
- No tak.
- A wiesz co, chętnie.
- To poczekaj, pójdę powiedzieć Diego, że idziemy na zakupy.
- Okej.
Zaczęłam iść w kierunku brata, który stał na środku boiska. Zobaczyłam, że zawodnicy biegają po całym boisku - chyba się gonili. W końcu podeszłam do Diego, który rozmawiał ze swoim kolegą.
- Hej, ładną strzeliłeś bramkę.
- Dzięki.
- My idziemy z Tini na zakupy, więc wracasz sam.
- Spoko.
- To my idziemy. Pa.
- Pa.
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę Martiny. Nagle ktoś na mnie wpadł - jeden z tych, którzy biegali po boisku. Oboje straciliśmy równowagę i upadliśmy. Jako pierwszy podniósł się chłopak. Dopiero wtedy, gdy spojrzałam się na niego, zobaczyłam go, co mi się podoba, nie co podoba się Tini, tylko mi. To on na mnie wpadł! Ale ma przechlapane!
On też dopiero teraz dostrzegł na kogo wpadł. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moją stronę, aby zapewne pomóc mi wstać. Stwierdziłam, że nie potrzebuję pomocy i wstałam sama. Może nie skorzystałam z jego pomocy, bo po prostu byłam zła na niego? No ale... On... Mi... Się... Podoba?
- Przepraszam. - Powiedział.
- Jak ty chodzisz? - Krzyknęłam. - A raczej biegasz!
Kątem oka zobaczyłam, że Martina śmieje się na całego.
- Przepraszam. - Powtórzył. - Ja nie chciałem.
- To po co biegasz jak jakiś wariat?! - Byłam mocno wkurzona.
- Coś Ci się stało? - Zapytał z troską w głosie.
- Chyba nie. - Powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku Martiny.
- Poczekaj! - Zawołał.
Odwróciłam się. Dopiero teraz dostrzegłam, że nie tylko Martina się ze mnie śmieje, a wszyscy! Nawet Diego!
- Co? - Spytałam.
- Na pewno nic Ci się nie stało?
- Na pewno.
Odwróciłam się i podeszłam do Mariny, która nadal się śmiała.
- Chodźmy już stąd. - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Ha, ha, wyluzuj, Jenn.
- Co wyluzuj Jenn?!
-------------------------------------------
*Neymar*
Strasznie zrobiło mi się głupio. To przeze mnie ta dziewczyna upadła. Miała rację - jak ja biegam?! Ale to był zwykły wypadek. Gdy się odwróciłem zobaczyłem, że wszyscy się śmieją.
- To nie jest śmieszne! - Krzyknąłem.
- No jak to nie? Jest!
- Przestańcie!
Nagle usłyszałem:
- Współczuję Twojej siostrze. - Powiedział ktoś. - Jak Neymar na nią wpadł... Auć! To musiało boleć.
A więc to jego siostra? Zacząłem iść w stronę tego Diego. Podszedłem do niego. Spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. Mi natomiast nie było do śmiechu.
- Siema. - Powiedział.
- Cześć. - Powiedziałem. - Przepraszam, że wbiegłem na Twoją siostrę, ale to był wypadek. Nie zauważyłem jej. - Zacząłem się tłumaczyć.
- To nie mnie powinieneś przeprosić tylko ją. - Zauważył. - Ale spoko. - Uśmiechnął się.
- Racja. Przeprosiłem ją chyba z dwa razy, ale ona chyba nie chciała mnie słuchać.
- Spoko. Nie przejmuj się nią. Jak chcesz to mogę z nią pogadać.
- Byłbym wdzięczny. - Powiedziałem.
- Nie ma sprawy. Diego jestem. - Powiedział.
- Neymar. - Powiedziałem.
- Niestety muszę już iść. Cześć, Neymar. Do jutra. Jak wrócę do domu to z nią porozmawiam.
- Siema, Diego. Dzięki.
-------------------------------------------
*Jennifer*
Zamiast mi odpowiedzieć ruszyła szybko do jej ulubionego sklepu.
- Sorry, ale to tak śmiesznie wyglądało... Jeszcze Ty taka wkurzona. - Powiedziała.
- Dla mnie to nie było śmieszne! I dla tego chłopaka też nie!
- On się o Ciebie martwił.
- Co?
- Nie widziałaś tego?
- Nnie.
- Chyba mu się spodobałaś.
- Weź daj spokój. Mi też się on podoba. - Powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Czy ja dobrze usłyszałam? - Spytała Tini z szyderczym uśmieszkiem.
- Ale co?
- On Ci się podoba!
- Co?! Nie!
- Tak!
- Chyba Cię pogięło! Daj już z tym spokój!
- Dobra, ale i tak wiem swoje.
Westchnęłam głośno.
Do domu wróciłam bardzo późno. No co? Był piątek! Można sobie zaszaleć. Mimo, że było późno, zastałam w salonie mojego brata, który siedział na kanapie i oglądał telewizor. Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać.
Pomyślałam sobie: "
Gdyby spojrzenia mogły zabijać, leżałbyś już dawno martwy".
- No co?! - Zapytałam, chociaż już doskonale wiedziałam z czego się śmieje.
- Nie, nic. Ale wiesz.... To było śmieszne! - Wybuchł śmiechem.
- Nie, to nie było śmieszne!
- No wiesz... Dla mnie to było śmieszne i dla całej reszty... Oprócz...
- Oprócz?
- Ciebie i go.
- Pfff, dobra idę spać.
- Pójdziesz jutro ze mną?
- Nie wiem.
- Dlaczego?
- Nie wiem.
- Okej. On kazał mi z Tobą porozmawiać.
- O czym niby? - Zapytałam zaskoczona.
- Chłopak przepraszał Cię chyba z dwa razy, widać było, że jest mu smutno, a jak Ty poszłaś to on w ogóle się nie śmiał z Ciebie!
- Jasne. Przecież wszyscy się śmiali.
- Tak, wszyscy prócz Ciebie i jego. Przecież to był zwykły wypadek! Nie zrobił tego specjalnie! Nie zauważył Cię! Dlatego na Ciebie wpadł! Gadałem z nim dzisiaj, spoko z niego chłopak.
- No to super, że spoko z niego chłopak. - Powiedziałam z sarkazmem. - Wybacz, ale idę jeszcze z Abi na spacer.
Poszłam z Abi na spacer. Gdy wróciłam, poszłam na górę do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i poszłam spać.
-------------------------------------------
A oto rozdział 1. ;)
Proszę o komentarze <3