Obudziłam się. Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Usiadłam na łóżku i skierowałam swój wzrok na budzik - 8:25. Cóż, nie wyspałam się tej nocy. Dlaczego? Dlatego, ponieważ ON mi się przyśnił! Ten sen był chyba najgorszy z moich wszystkich snów, bo śniło mi się, że ja on... On i ja... My... Byliśmy razem...!!!
- A jeśli to sen proroczy? - Szepnęłam do siebie.
A może to jest na serio sen proroczy i...
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę! - Krzyknęłam.
W drzwiach zobaczyłam twarz Diego.
- Hej. - Powiedział.
- Cześć. - Mruknęłam. - Czego chcesz?
- Idziesz dzisiaj ze mną i Tini na trening? - Zapytał.
- Po pierwsze to Tini dzisiaj nie idzie...
- Dlaczego?
- Bo się już umówiła...
- A z kim? - Dopytywał.
- A co Cię to interesuje? - Warknęłam.
- Spokojnie. - Powiedział. - Tak tylko pytam. A po drugie?
- Co "po drugie"?
- No nie wiem. Ty coś tam mówiłaś, że "po pierwsze to Tini dzisiaj nie idzie".
- A, no tak! Po drugie to ja też z Tobą dzisiaj nie idę.
- Co? Dlaczego?
Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się co powiedzieć.
- Bo źle się dzisiaj czuję. - Wymyśliłam.
- Dobra. A jutro pójdziesz?
- Zobaczę.
- Okej. To ja idę.
- A może Ty udajesz?
- Co? Po co miałabym udawać?
- Żeby się z nim nie spotkać. - Stwierdził sprytnie.
- Ha, ha. Śmieszny jesteś. Naprawdę się źle czuję.
- Jasne, jasne. Dobra, ja idę. Mam nadzieję, że jutro ze mną pójdziesz.
- Może. To cześć.
- Hej. - Powiedział i wyszedł z mojego pokoju.
Diego miał rację - wcale się nie źle czułam. Nie chciałam go po prostu zobaczyć. Nie chciałam również iść z tego powodu, bo na pewno by się ze mnie śmiali. Z wyjątkiem mnie oczywiście i tego chłopaka. A może nawet i on by się ze mnie śmiał? Nie, no. W sumie to kiedyś będę musiała iść z Diego tam... Przecież kiedyś i tak na pewno spotkam się z nim twarzą. I co wtedy? Nie mam pojęcia. Na razie udam, że jestem przeziębiona czy coś w tym stylu. Ale co ze szkołą? W sumie... to i tak jest za kilka dni zakończenie roku szkolnego. Ha, jeszcze się okaże, że po wakacjach będzie ze mną w klasie! Wtedy to by było...
Postanowiłam jeszcze trochę pospać, bo w końcu weekend, więc czemu nie? Spałam aż do 11. Spałabym pewnie i dłużej, ale mama zawołała mnie na śniadanie. Wybrałam ubrania, które dziś założę i powolnym krokiem udałam się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Potem zeszłam na dół. Zobaczyłam, że przy stole jest tylko mama. Podeszłam do stołu i usiadłam na krześle i spojrzałam na mamę, która czytała gazetę.
- Hej. - Powiedziałam.
- Hej.
- A gdzie jest Diego? - Spytałam.
- Na treningu przecież... Słyszałam jak rano z nim rozmawiałaś.
- A, no tak. A tata gdzie jest?
- W pracy.
- Mhm.
- Jakie plany masz na popołudnie?
- Hm, jeszcze nie wiem.
- Z Tini nigdzie się nie wybierasz? - Spytała zaciekawiona.
- Nnie. - Odparłam. - Tini... Ona dzisiaj się umówiła z kimś tam...
Pokiwała głową. Wyszła z jadalni i po chwili wróciła z talerzem pełen pysznych naleśników. Postawiła talerz na stole.
- Smacznego. - Powiedziała.
- Dziękuję, wzajemnie.
Po skończonym posiłku, umyłam naczynia, wyszłam z Abi na długi spacer i wróciłam do domu. Udałam się do salonu. Moja mama oglądała jakiś tam program. Usiadłam obok niej na kanapie i również zaczęłam oglądać. Po dłuższej chwili mama zapytała:
- A może pojedziemy na wielkie zakupy?
- Dzisiaj?
- Tak.
- Chętnie. - Powiedziałam. - Ale co z Diego? Przecież nie wziął kluczy.
- Hm, może podjedziemy do klubu i podrzucimy mu klucze?
- Nie, nie! - Zaprotestowałam.
- Dlaczego?
- A może poczekamy aż wróci, dopiero jak wróci to wtedy pojedziemy? - Spytałam, ignorując jej pytanie.
- No dobrze. Możemy zrobić i tak.
- Okej.
- A czemu dzisiaj nie poszłaś z Diego?
- A bo... Źle się czułam rano.
- Mhm. Idź się uszykuj, bo niedługo Diego wróci, bo jak wróci to będę chciała jechać od razu. - Powiedziała.
- Dobra.
Poszłam na górę się uszykować.
-------------------------------------------
*Diego*
Przed treningiem umówiłem się z Neymarem przed klubem, aby pogadać. Właśnie wychodzę z szatni i idę przed klub. O, jest już Ney. Podszedłem do niego.
- Siema. - Powiedział.
- Siemka. - Powiedziałem
- I co? Rozmawiałeś z nią? - Zapytał.
- Tak. Ona chyba myśli, że Ty to specjalnie zrobiłeś, ale sam już nie wiem.
- Aha, a czemu dziś nie przyszła? - Spytał.
- Powiedziała mi, że niby się źle czuje, ale widać, że kłamała.
- Może ona nie chce przychodzić tutaj ze względu na mnie? - Zasugerował.
- Nie, myślę, że nie. Ona jest po prostu... Nieśmiała... No i tam... Wiesz. Po prostu ona może by się tak nie gniewała, ale widziałeś, wszyscy się śmiali. Nawet ja!
- Wiem, widziałem. I co teraz?
- Sam nie wiem. Spróbuję jeszcze z nią pogadać. I tak niedługo na pewno tutaj przyjdzie.
- Dzięki.
- Spoko. Hm, wiesz co? Wpadłem na pomysł. Ona głównie wieczorami wychodzi z naszym psem, więc może byś wyszedł, że niby udałeś się na spacer i ją zobaczysz i do niej podejdziesz?
- Świetny pomysł! Tak się składa, że też mam akurat psa. - Uśmiechnął się.
Powiedziałem mu jeszcze gdzie chodzi z Abi na spacery i mniej więcej o której godzinie. Mam nadzieję, że mój plan się uda. Pozostaje tylko czekać do wieczora.
Wszedłem do domu, położyłam torbę w przedpokoju i udałem się do salonu, gdzie mama i siostra siedziały już na kanapie.
- Cześć. - Powiedziałem.
- O, już wróciłeś. - Powiedziała mama. - Słuchaj, my idziemy z Jenn na zakupy.
Spojrzałem na Jennifer. Przecież niby rano się tak źle czuła. Wiedziałem, że to kłamstwo! Pff. Nie chciała go po prostu spotkać. No, ale dzisiaj go i tak spotka.
Zacząłem się śmiać.
- Co? - Spytała Jennifer.
- Podobno się źle czułaś. - Wypomniałem jej.
- Jenn, źle się czułaś? - Spytała mama. - Czemu nic mi nie powiedziałaś?
- Tak, źle się czułam, ale rano. Teraz jest już wszystko w porządku. - Powiedziała.
- Taaa. Kłamałaś. - Stwierdziłem.
- Nie, nie kłamałam. - Powiedziała Jenn. - Mamo, jedziemy już?
- Tak. Diego nie wychodź nigdzie z domu.
- Okej. - Powiedziałem.
I wyszły z domu, a ja udałem się do kuchni, aby zrobić sobie coś do jedzenia.
-------------------------------------------
*Jennifer*
Wsiadłam szybko do samochodu na miejscu pasażera. Zaczęłyśmy jechać do ulubionego mojego i mamy sklepu. Kurczę! Diego się skapnął, że go okłamałam!
- Czemu nic nie powiedziałaś, że się źle czułaś rano? - Spytała mama.
- Nie wiem.
- A co Ci było?
- A, no, bolał mnie brzuch.
- Mogłaś mi powiedzieć, dałabym Ci jakąś tabletkę przeciwbólową.
- Wiem, ale wiedziałam, że samo przejdzie. - Powiedziałam. - No i przeszło. - Zaśmiałam się nerwowo.
Zaczęłam myśleć jak zmienić temat...
- A co chciałabyś sobie kupić? - Spytałam.
- W sumie to chciałabym kupić sobie jakąś sukienkę i sandały. A Ty?
- Ja... Hm, chciałabym sobie kupić jakieś spodenki, bluzki, buty na koturnie i czapki z daszkiem
- No to zapowiadają się udane zakupy! - Stwierdziła z entuzjazmem mama.
- Dokładnie. - Potwierdziłam.
Po ponad 4 godzinach wróciłyśmy do samochodu. Zakupy były udane, ale bolą mnie nogi, że już nie mam siły nawet chodzić! Ale w sumie było warto, bo kupiłam sobie to co chciałam, czyli spodenki i kilka bluzek, buty na koturnie i czapki z daszkiem, które kocham! Mama kupiła sobie też to co chciała - sukienkę i sandały. Poszłyśmy jeszcze do kawiarni na kawę i poszłyśmy zjeść do jakiejś knajpki. A potem wróciłyśmy właśnie do samochodu.
Właśnie jedziemy do domu. Przypomniałam sobie, że przecież będę musiała iść jeszcze z Abi na spacer. Nie wiem tylko czy dam radę.
- Ale jestem zmęczona. - Powiedziałam.
- Ja też, ale chyba było warto, prawda?
- Oczywiście. Tak jak mówiłaś, zakupy były udane. - Powiedziałam.
- Musimy to powtórzyć. Może za tydzień?
- Jasne. Będzie fajnie.
Gdy podjechałyśmy pod dom zauważyłam samochód taty. Czyli dopiero teraz wrócił z pracy. Na szczęście jutro ma wolne, więc sobie odpocznie.
Wysiadłyśmy z samochodu i wyjęłyśmy torby z bagażnika i poszłyśmy do domu. Od razu poszłam do kuchni, wyjęłam szklankę z szafki i nalałam sobie soku pomarańczowego. Wypiłam całą zawartość szklanki i następnie poszłam usiąść na kanapę. Westchnęłam głośno. Tak mi się nie chce iść z Abi! Ale muszę.
Nagle obok mnie usiadł mój brat. Spojrzałam na niego.
- Nie idziesz z Abi? - Zapytał.
- Zaraz pójdę. A co?
- Nie, nic.
- Dobra, idę z Abi, bo później to już mi się nie będzie chciało. - Powiedziałam.
Założyłam buty, wzięłam obrożę i założyłam ją Abi, później zapięłam ją na smyczy i wyszłam na dwór. Poszłam z nią tam gdzie zawsze chodzimy na spacery - do lasu. Puściłam ją, aby sobie trochę pobiegała - Abi nigdy odpukać mi nie uciekła. Zawsze, gdy ją wołałam, przychodziła. Podniosłam z ziemi patyk i rzuciłam go jej, a ona mi go przyniosła. Nagle zobaczyłam, że ktoś idzie - jakiś chłopak z owczarkiem niemieckim. Nie, nie jakiś chłopak tylko akurat on! Ale dlaczego akurat on? Nie może to być ktoś inny? Jakiś mój na przykład kolega z klasy? Ale nie! Musi akurat być on!
Był coraz bliżej! I co teraz? Zawołałam Abi i ruszyłam w przeciwną stronę.
- Hej! Czekaj! - Powiedział.
No to pięknie!
--------------------
Postanowiłam, że dzisiaj dodam 2 rozdział. ;)
Czekam na komentarze <3
Komentarze motywują mnie do dalszego pisania <3
Cześć Cześć <333
OdpowiedzUsuńJuż uzależniłam się od tego opowiadania.
Neymar jest moim drugim ulubionym piłkarzem! Zaraz po Messim ♥♥♥
Tooo taaakie słooodkie <3333
Czekam na następny :*
Gabson <3
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńOd teraz wielbie Diego, bo pomógł Jennifer i Neymarowi!
Ps. Kiedy next?
Heeej, zaprosiłaś mnie na swojego bloga i wpadłam :)
OdpowiedzUsuńCałkiem fajne opowiadanie, ale wolę jak Neymar ma normalnie 22 lata i gra w FCB lub jeszcze w Santosie ;)
Ogólnie ciekawie, ale trochę mało opisów uczuć Jenn ;) i trochę dużo powtórzeń.
Czekam na next :* pozdrawiam Xx
PS: Jestem z tego bloga neymar-ff.blogspot.com
Ok :)
UsuńDzięki ;)
♥♥♥
OdpowiedzUsuńSuper! Jestem dopiero na 2 rozdziale a nie mogę już przestać czytać!
OdpowiedzUsuń