poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 35

*Jennifer*
          Droga na Camp Nou nie zajęła nam dużo czasu. Nie spóźniłyśmy się. Po pokazaniu biletu, poszłyśmy na trybuny. Było tu pięknie. Nigdy wcześniej nie widziałam tak pięknego stadionu. Usiadłyśmy na swoich miejscach. Siedziałyśmy w pierwszym rzędzie, więc wszystko idealnie było widać.
         Trochę pogadałyśmy, trochę się powygłupiałyśmy.
         Jednak pięć minut przed meczem, siedziałam jak na szpilkach. Byłam kompletnie zestresowana. Gdy piłkarze zaczęli wchodzić na murawę, zaczęłam wypatrywać mojego brata. W końcu go zobaczyłam. Oczywiście uśmiechnięty, jak zawsze.
          Zobaczyłam także i tego piłkarza, który dokładnie 4 lata temu, zranił mnie. Serce zaczęło mi mocniej walić. Cudownie było go zobaczyć, po tylu latach. Nie w gazetach, internecie, na zdjęciach. Tylko na żywo. Tak naprawdę.
          Po kilku minutach mecz się zaczął. Uważnie śledziłam każdy ruch Neymara. Grał bardzo dobrze, nawet lepiej niż wtedy, gdy go poznałam.
           W pierwszej połowie strzelił Messi, który miał świetną asystę z Neymarem. Doskonale wiedziałam, że Ney i Messi są dobrymi przyjaciółmi. Pamiętam, kiedy Ney opowiadał mi, że jego marzeniem jest gra u boku Messiego. Marzenia się spełniają. Jak widać.
           FC Barcelona prowadziła 1:0, i tak trwało aż do końca pierwszej połowy. Trochę się denerwowałam tym, że drużyna mojego brata przegrywa, ale to przecież dopiero pierwsza połowa - wszystko może się jeszcze zmienić.
           Po przerwie, piłkarze weszli na boisko i rozpoczęła się druga połowa. Krótko przed zakończeniem drugiej połowy, strzelił Diego, a więc było 1:1. I tak zostało już do końca meczu. Nawet się ucieszyłam z tego remisu.
           Piłkarze zeszli z boiska. Ludzie powoli zaczęli iść w stronę wyjścia. Wcześniej umówiłam się z Diego, że mam przyjść do ich szatni. Powiedziałam Cami, że zaraz wrócę i żeby na mnie tutaj poczekała. Ona pokiwała tylko głową. Na trybunach było coraz mniej ludzi.
           Szłam jakimiś długimi korytarzami, aż w końcu zorientowałam się, że zupełnie nie wiem, gdzie jest szatnia drużyny Diego, a nikogo nie było, kogo mogłabym się zapytać.
           Idąc dalej, wyjęłam telefon z kieszeni, ponieważ chciałam zadzwonić do brata. Szukałam w telefonie jego numeru, aż poczułam, że na kogoś wpadłam.

-----------------
Wiem, że krótki, przepraszam... ;)
Następny rozdział będzie dłuższy. :) Może dodam dzisiaj? Bo już go piszę. ;)
Mam nadzieję, że się podoba ?? :)
Proszę o komentarze ♥

7 komentarzy:

  1. I tym kimś był Neymar xd prawda? :D heh xd Dawaj dzisiaj :D Podoba się, nawet bardzo ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodaj dzisiaj, dodaj dzisiaj, dodaj dzisiaj. Świetny i kocham i proszę dodaj dzisiaj. PROSZĘ!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ;*
    Czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe kto to... Cudowny :) Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim momencie ?! Boski rozdział <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. http://nie-zatrzymam-sie.blogspot.com/2014/11/wstep.html
    Zapraszam. :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo