niedziela, 4 października 2015

Rozdział 2



         „Gdzie ona jest?” – myślałam sobie, czekając na nią od dobrej godziny na lotnisku, rozglądając się dookoła.
         Przecież miała na mnie czekać. A co jeśli nie przyjdzie? Nie, na pewno za chwilę się pojawi.
Cóż, lot samolotem trochę mi się dłużył. Przez cały czas miałam słuchawki na uszach i słuchałam muzyki. I oczywiście rozmyślałam. O tym co mnie czeka. Miałam nadzieję, że to coś dobrego.
         W końcu ją zobaczyłam, w tym samym momencie kiedy ona mnie. Nic, a nic się nie zmieniła. Pomachałam jej i zaczęłam biec w jej stronę, a przyjaciółka w moją. Przytuliłam ją mocno do siebie, a następnie pocałowałam ją w policzek na przywitanie.
- Hej, Melissa! Jak ja cię dawno nie widziałam! Ale się zmieniłaś – zaśmiałam się, a ona mi zawtórowała.
- Hej, Nessa. Wydaje mi się, że wieki temu się widziałyśmy.
- Też mi się tak wydaje – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- U mnie się trochę pozmieniało, u ciebie za pewno też, więc dzisiaj urządzimy sobie babski wieczór.
- Jestem za tym jak najbardziej – uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech.
         Wyszłyśmy i udałyśmy się w stronę jej samochodu. Czarnego volvo. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał. Przyjaciółka otworzyła bagażnik, a ja włożyłam tam moją ogromną walizkę. Następnie wsiadłyśmy do pojazdu i ruszyłyśmy z piskiem opon. Podczas drogi, Mel włączyła muzykę, a że lubię śpiewać (chociaż nie mam talentu i doskonale o tym wiem) i tańczyć, od razu zaczęłam robić te dwie rzeczy, a przyjaciółka śmiała się na całego ze mnie, lecz po krótkiej chwili dołączyła do mnie, jednak musiała się skupić na drodze, więc nie robiła tego aż tak, że tak powiem energicznie, jak ja.
         Nim się obejrzałam, Melissa zaparkowała pod piękną willą. Wysiadłyśmy z samochodu, wyjęłam z bagażnika swoją walizkę, przyjaciółka w tym czasie otworzyła bramę i razem weszłyśmy na teren jej posesji, potem otworzyła drzwi od swojego domu. Stanęłam jak wryta. W domu było jeszcze piękniej niż na zewnątrz. Melissa się tylko zaśmiała i przewróciła oczami, po czym gestem ręki zachęciła mnie, abym weszła do środka. Tak też zrobiłam.
         Nagle do przedpokoju wbiegł jakiś pies – doberman. Ponoć rasa ta jest naprawdę groźna, choć ja uważam inaczej, że to wszystko zależy od tego, jak właściciel wychowa swojego psa. Przykład? Ten uroczy psiak, mojej przyjaciółki, który merdał ogonkiem i skakał to na właścicielkę, to na mnie. Cieszył się. A że bardzo uwielbiam zwierzęta, od razu zaczęłam go głaskać, jednak psiak szybko uciekł. Trochę byłam zdziwiona, lecz po chwili wrócił, a w pysku trzymał piłeczkę i mi ją rzucił. Zaśmiałam się, po czym rzuciłam mu ją.
- Jak się wabi? – spytałam przyjaciółki.
- Diego – odpowiedziała. – Dobra, Diego, zostaw ją w spokoju. Ona przyleciała do mnie, nie do ciebie – zaśmiałyśmy się. – Chodź, pokażę ci twój pokój.
         Złapałam za rączkę od walizki i ruszyłam za przyjaciółką. Gdy stanęłyśmy pod wielkimi schodami, przełknęłam głośno ślinę.
- Pomogę ci z tą walizką – zaoferowała się Melissa.
- Dzięki.
         Wspólnymi siłami jakoś po chwili byłyśmy już na górze i stałyśmy pod drzwiami od – zapewne – mojego pokoju.
- Zostawię cię na chwilę samą, ty się w tym czasie rozpakuj i jak to zrobisz, wtedy zejdź do mnie na dół – powiedziała.
- Okej – przyjaciółka poszła na dół, a ja otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju, który był śliczny.
         Ściany były koloru beżowego, po lewej stronie stał telewizor, niedaleko tego urządzenia, po tej samej stronie była szafa, po prawej stronie znajdowało się ogromne łóżko, a na wprost, gdy weszło się do pokoju, było wielkie okno, z którego był przepiękny widok. Wszystko do siebie pasowało, aż chciało się przebywać w tym pomieszczeniu.
         Zaczęłam się rozpakowywać. Nie powiem, trochę mi to zajęło, ale na całe szczęście już to zrobiłam i miałam przynajmniej z głowy.
         Zeszłam na dół i zaczęłam szukać przyjaciółki.
- Melissa?
- Tu jestem! – krzyknęła mi do ucha, stała za mną, a ja aż podskoczyłam.
         Cóż, to jak scena z horroru.
- Ale mnie przestraszyłaś! – odruchowo złapałam się za serce. – Nie rób tak nigdy więcej – powiedziałam, a przyjaciółka się zaśmiała. – Chcesz żebym dostała zawału? – spytałam, unosząc brew ku górze.
- Nie – spoważniała, ale zaraz po tym wybuchła śmiechem. - Dobra, chodźmy do salonu – zaproponowała, a ja przytaknęłam. – Chcesz coś do picia? – spytała, a ja usiadłam na kanapie.
- Sok, jeśli masz – odparłam, a Melissa wyszła z pomieszczenia. Ja w tym czasie rozglądnęłam się po jej ogromnym salonie, w którym tak samo – jak  w moim pokoju – aż chciało się przebywać.
         Po chwili przyjaciółka wróciła z dwiema szklankami soku pomarańczowego. Podała mi jedną z nich, a ja upiłam łyk i postawiłam szklankę na ławie. Mel zrobiła tak samo.
- Jutro masz to spotkanie, tak? – spytała, spoglądając na mnie.
- Tak – potwierdziłam.
- Denerwujesz się pewnie, co?
- I to jak – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Dlatego dziś pójdziemy na zakupy – oznajmiła.
- To wspaniale – uśmiechnęłam się. – Musimy nadrobić stracony czas.
- Oczywiście – w tym momencie zadzwonił telefon Melissy. – Przepraszam, muszę odebrać – wstała z kanapy i odeszła kawałek.
- Jasne, spoko – odparłam, a przyjaciółka odebrała.
- Tak, kochanie? – powiedziała.
         Że co? „Kochanie”? Czy ja o czymś nie wiem? Wygląda na to, że tak. Ale dlaczego mi nie powiedziała?
- Wiesz, przyleciała do mnie moja najlepsza przyjaciółka i chciałabym ci ją przedstawić, no i was zapoznać. Dzisiaj robimy sobie babski wieczór, ale co powiesz, abyś wpadł do nas jutro? Tylko, że tak wieczorem? Dobra, okej. Kocham cię. Pa! – rozłączyła się, odłożyła telefon na stolik i usiadła obok mnie na kanapie.
- Czy ja o czymś nie wiem? – uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. – Mel?
- Właściwie to tak – zaśmiała się. – Cóż, nie mówiłam ci, bo dopiero co zaczęliśmy się spotykać – wyznała.
- No to w takim razie gratulację i życzę wam szczęścia, dużo miłości.
- Dzięki. To co robimy? – spytała. – Zakupy? – zaproponowała.
- Jasne.
         Na zakupy udałyśmy się do pobliskiej galerii. Spędziłyśmy kilka godzin. Przyznam, że dużo sobie kupiłam. A to bluzki, spodenki, buty na obcasie, lakiery do paznokci i inne rzeczy. Melissa także. Po udanych zakupach udałyśmy się na lody, a następnie na pizzę. Potem pojechałyśmy do domu i zrobiłyśmy sobie maraton filmowy, który trwał do pierwszej w nocy. Powiedziałam przyjaciółce, że jestem już zmęczona, a jutro rano muszę przecież wstać, żeby się uszykować na spotkanie. Mel powiedziała, że też idzie się już położyć. Postanowiłam, że jeszcze wezmę szybki prysznic. Melissa też. Ja zajęłam łazienkę u góry,  a ona na dole. Wzięłam ze swojego pokoju kosmetyczkę oraz piżamę i udałam się do łazienki.
         Nim się obejrzałam leżałam już w łóżku. Próbowałam zasnąć, ale jak na złość nie mogłam. Bardzo denerwowałam się jutrzejszym spotkaniem…

-------------------- 
I jak Wam się podoba rozdział 2?
Może jeszcze dziś napiszę rozdział 3, ale niczego nie obiecuję.
Bardzo proszę o komentarze, gdyż bardzo mnie one motywują :)

6 komentarzy:

  1. Jejku niesamowity ;) napisz z następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja się rozkręca. Nie mogę się doczekać tej jej rozmowy o pracę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj chyba wiem czyim dzieckiem bedzie sie zajmowac , ale nie moge sie doczekac tej rozmowy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealny <3 pisz dzisiaj next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Od 1 rozdziału domyślam się czyim dzieckiem będzie się zajowac. Świta mi także kto jest tym "kochaniem" Melissy. Rozdział super <3 Pozdrawiam, zapraszam do siebie i czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo