- Wstawaj, śpiochu! - krzyknęła przyjaciółka, która wparowała
do mojego pokoju.
Coś tam
mruknęłam i odwróciłam się na drugi bok, po czym naciągnęłam poduszkę na głowę.
Starałam się nie słuchać Melissy, która ta coraz głośniej mówiła, a teraz chyba
raczej już krzyczała i się śmiała. Nagle ściągnęła ze mnie poduszkę.
- Co, chcesz się spóźnić na rozmowę z zapewne przystojnym i
miłym mężczyzną? – zaśmiała się. – Kochana, 9:40 – gdy dotarł do mnie sens jej
słów, zerwałam się natychmiast z łóżka.
- A chciałam wstać o 8! – jęknęłam. – Teraz muszę wszystko
robić w pośpiechu – wytłumaczyłam.
- Spokojnie, jeśli chodzi o śniadanie to czeka na dole w
jadalni – powiedziała.
- Jesteś kochana! – przytuliłam przyjaciółkę, a ta się
zaśmiała.
- Dobra, lepiej idź się szykować, bo naprawdę się możesz
spóźnić. Ty tak długo się zawsze szykujesz… - uśmiechnęła się do mnie i wyszła.
Podeszłam do
szafy, otworzyłam ją, a następnie zaczęłam się zastanawiać w co mogłabym się
ubrać. Przez pięć minut, jak kompletna idiotka szukałam jakiegoś odpowiedniego
ubioru. W końcu zdecydowałam się na białą, elegancką koszulkę, a do tego czarne
jeansy. Wzięłam jeszcze swoją kosmetyczkę i w podskokach udałam się do
łazienki, gdzie odbyłam poranne czynności.
Już praktycznie gotowa zeszłam na dół,
do jadalni i zjadłam kanapkę z szynką i serem, którą przygotowała mi Mel. W
sumie zrobiła mi dwie, ale z nerwów nie byłam w stanie zjeść więcej. Tak
właściwie to nie jem zbyt dużo, więc już po zjedzeniu jednej kanapki byłam
najedzona.
Chwilę
porozmawiałam z przyjaciółką i stwierdziłyśmy, że lepiej wyjść wcześniej i już
tam być, niż wyjść później i wtedy jest prawdopodobieństwo, że mogłabym się
spóźnić, a tego nie chcę. Tak nie wypada.
Droga nie
zajęła nam sporo czasu, wręcz mogłabym powiedzieć, że trwała jakieś dziesięć
minut. Stanęłyśmy pod kawiarnią. Mel przytuliła i życzyła mi powodzenia, a na
końcu, gdy już odchodziła to zaśmiała się. Chciałam się jej zapytać o co jej
chodzi, ale szybko ruszyła w stronę centrum handlowego, w którym ona miała
przebywać, gdy ja będę na spotkaniu.
Wzięłam
głęboki wdech i wydech.
Weszłam do
środka.
Nie było dużo
ludzi, wręcz przeciwnie. Spodziewałam się zatłoczonego miejsca, a tu proszę.
Może nawet i lepiej. Wydaje mi się, że to przez tę godzinę – po prostu za
wcześnie.
Zaczęłam się
rozglądać, ale w kawiarni były same kobiety. Żadnej płci przeciwnej. Spojrzałam
na zegarek w telefonie, który wskazywał 10:45, więc jest jeszcze trochę czasu.
Postanowiłam,
że nie będę tak stać i usiądę. Usiadłam trochę dalej od wejścia tyłem do drzwi, także nie widziałam kto
wchodzi, a kto wychodzi.
Bardzo się
denerwowałam, co nie sprzyjało na moją korzyść.
Wzięłam
telefon do ręki, którego wcześniej położyłam na stole i zaczęłam przeglądać
Instagrama.
Nagle
usłyszałam jak ktoś odsuwa krzesło przy stoliku, przy którym siedziałam.
Podniosłam
wzrok i moim oczom ukazał się nie kto inny jak Neymar da Silva Santos Junior.
Tego, którego nie lubię. A nawet bardzo nie lubię. Jedynego zawodnika FC
Barcelony, którego nie lubię. Od razu go rozpoznałam. Uśmiechał się do mnie,
jednak ja tego nie odwzajemniałam. Byłam w szoku. W głowie miałam masę pytań.
Co on tu robi? Dlaczego się do mnie uśmiecha? Dlaczego stoi przy moim stoliku?
Czy coś ode mnie chce?
Schowałam
telefon do kieszeni i ponownie spojrzałam na piłkarza.
- Przepraszam bardzo, ale czy… pan nie pomylił się czasem? –
spytałam, starając się, aby zabrzmiało to grzecznie.
On cały czas
się uśmiechał.
- Czyli to nie pani się ze mną wczoraj umawiała na rozmowę w
sprawie pracy…? – zapytał.
Czy ja dobrze
zrozumiałam? Wychodzi na to, że to z nim wczoraj rozmawiałam! I to u niego mam
pracować? U niego?! Jako opiekunka dla… Daviego.
Jednak nie
mogłam się z tego wycofać. To znaczy – na pewno bym to zrobiła, gdybym miała
jakieś wyjście. A tak? Muszę mieć jakąś pracę, a w dzisiejszych czasach trudno
ją zdobyć, więc nie należy marnować żadnej okazji.
- Tak, to ja – przyznałam.
- Co pani sobie życzy do picia? – spytał, spoglądając na
mnie przyjaźnie.
- Dziękuję bardzo, ale nic – powiedziałam, znowu starałam
się, aby ton mojego głosu był odpowiedni.
Piłkarz
stwierdził, że możemy przejść do omawiania tego i owego. Powiedział mi, że
najpierw muszę spędzić dzień z jego synkiem, tak na próbę. Tłumaczył mi, że
Davi miał już tyle opiekunek i na każdej z nich się zawiódł, więc chce mieć
pewność, że jego syn będzie w dobrych rękach. Powiedział mi wszystko co i jak.
Miałam się zjawić jutro rano o 8 w jego domu.
Wymieniliśmy się numerami, bo wiadomo – w razie czego należy
się ze sobą kontaktować.
Wyjaśnił mi jeszcze jak dojechać do jego domu. Okazało się,
że to niedaleko, bo pięć minut spacerkiem, więc się ucieszyłam, że będę miała
blisko.
Podziękowałam piłkarzowi. Powiedziałam krótkie „do widzenia”
i wyszłam z kawiarni.
Ruszyłam w
stronę centrum handlowego, w którym znajdowała się przyjaciółka. W między
czasie zadzwoniłam do niej, że już wyszłam i idę w stronę tego centrum.
Oczywiście –
gdy tylko mnie zobaczyła, podbiegła i zaczęła o wszystko wypytywać. Uzgodniłam
z nią, że porozmawiamy w domu. Ona się zgodziła, ale widziałam po niej, że już
nie może się doczekać.
- No, to opowiadaj – powiedziała, gdy ledwo co usiadłam na
kanapie, a ona obok mnie.
- Cały czas jestem w szoku, bo… - przerwałam i na nią
spojrzałam. – Wiem, że mnie wyśmiejesz, ale nie uwierzysz u kogo będę
prawdopodobnie pracować.
- No, u kogo? – spytała.
- Neymar da Silva Santos Junior? Kojarzysz?
- Pewnie! Przystojny, z ślicznymi brązowymi oczami
Brazylijczyk, który ci się kiedyś podobał – zaśmiała.
I nadal
podoba – pomyślałam.
- Po tym co zrobił… Przestałam go lubić.
- Nessa, on tego nie zrobił tobie – powiedziała.
- Wiem – wywróciłam oczami.
Do wieczora
czas zleciał mi szybko i przyjemnie. Akurat siedziałyśmy na kanapie i
opowiadałyśmy sobie różne historie – i te śmieszne, i te straszne.
Nagle rozległ
się dzwonek do drzwi. Melissa uśmiechnęła się i pobiegła otworzyć drzwi.
Doskonale wiedziałam, że to jej chłopak.
Po chwili
przyjaciółka wróciła z towarzyszem. I po raz kolejny dzisiejszego dnia byłam w
szoku. Chłopakiem Mel okazał się być Marc Bartra! Nie, no! Czy coś jeszcze mnie
dzisiaj zaskoczy? Być może.
Akurat Marca
bardzo uwielbiałam, więc nie byłam jakoś skrępowana jego obecnością czy coś.
Mel nas sobie przedstawiła. Już po chwili cała nasza trójka
siedziała na kanapie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. I w pewnym momencie coś
sobie pomyślałam.
- Melissa?
- Tak?
- Wiedziałaś o tym, że idę na spotkanie z Neymarem, prawda?
– spytałam, choć znałam odpowiedź na to pytanie.
- Prawda – ona i Marc się zaśmiali.
Wieczór
spędziłam bardzo miło w towarzystwie mojej najlepszej przyjaciółki i jej
chłopaka.
Byłam już trochę zmęczona, więc oznajmiłam im, że idę spać.
Poszłam na
górę, do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i udałam się do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i przykryłam starannie kołdrą. Powieki same zaczęły mi
się zamykać – ze zmęczenia, więc nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
----------------------------------
I jak Wam się podoba rozdział 3?
Bardzo proszę o komentarze <3
Ach ten Neymar :)
OdpowiedzUsuńNiesamowity ♥
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawa relacja między główną bohaterką a Neymarem :D
OdpowiedzUsuńkiedy next? :*
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńPisz dalej please bo umrę z ciekawości!
OdpowiedzUsuńCudny ^^ Zapraszam do mnie :*
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawe! Zaczynam się wciągać ;) Też czekam na kolejną część!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a tak p.s. o Neymarze piszę ciekawe rzeczy na moim blogu - zapraszam!
http://pilkaipieniadze.blogspot.com/
Genialne! :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, też o Neymarze <3
http://opowiadania-neymar.blogspot.com/?m=1