piątek, 9 października 2015

Rozdział 3



- Wstawaj, śpiochu! - krzyknęła przyjaciółka, która wparowała do mojego pokoju.
         Coś tam mruknęłam i odwróciłam się na drugi bok, po czym naciągnęłam poduszkę na głowę. Starałam się nie słuchać Melissy, która ta coraz głośniej mówiła, a teraz chyba raczej już krzyczała i się śmiała. Nagle ściągnęła ze mnie poduszkę.
- Co, chcesz się spóźnić na rozmowę z zapewne przystojnym i miłym mężczyzną? – zaśmiała się. – Kochana, 9:40 – gdy dotarł do mnie sens jej słów, zerwałam się natychmiast z łóżka.
- A chciałam wstać o 8! – jęknęłam. – Teraz muszę wszystko robić w pośpiechu – wytłumaczyłam.
- Spokojnie, jeśli chodzi o śniadanie to czeka na dole w jadalni – powiedziała.
- Jesteś kochana! – przytuliłam przyjaciółkę, a ta się zaśmiała.
- Dobra, lepiej idź się szykować, bo naprawdę się możesz spóźnić. Ty tak długo się zawsze szykujesz… - uśmiechnęła się do mnie i wyszła.
         Podeszłam do szafy, otworzyłam ją, a następnie zaczęłam się zastanawiać w co mogłabym się ubrać. Przez pięć minut, jak kompletna idiotka szukałam jakiegoś odpowiedniego ubioru. W końcu zdecydowałam się na białą, elegancką koszulkę, a do tego czarne jeansy. Wzięłam jeszcze swoją kosmetyczkę i w podskokach udałam się do łazienki, gdzie odbyłam poranne czynności.
          Już praktycznie gotowa zeszłam na dół, do jadalni i zjadłam kanapkę z szynką i serem, którą przygotowała mi Mel. W sumie zrobiła mi dwie, ale z nerwów nie byłam w stanie zjeść więcej. Tak właściwie to nie jem zbyt dużo, więc już po zjedzeniu jednej kanapki byłam najedzona.
         Chwilę porozmawiałam z przyjaciółką i stwierdziłyśmy, że lepiej wyjść wcześniej i już tam być, niż wyjść później i wtedy jest prawdopodobieństwo, że mogłabym się spóźnić, a tego nie chcę. Tak nie wypada.
         Droga nie zajęła nam sporo czasu, wręcz mogłabym powiedzieć, że trwała jakieś dziesięć minut. Stanęłyśmy pod kawiarnią. Mel przytuliła i życzyła mi powodzenia, a na końcu, gdy już odchodziła to zaśmiała się. Chciałam się jej zapytać o co jej chodzi, ale szybko ruszyła w stronę centrum handlowego, w którym ona miała przebywać, gdy ja będę na spotkaniu.
         Wzięłam głęboki wdech i wydech.
         Weszłam do środka.
         Nie było dużo ludzi, wręcz przeciwnie. Spodziewałam się zatłoczonego miejsca, a tu proszę. Może nawet i lepiej. Wydaje mi się, że to przez tę godzinę – po prostu za wcześnie.
         Zaczęłam się rozglądać, ale w kawiarni były same kobiety. Żadnej płci przeciwnej. Spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał 10:45, więc jest jeszcze trochę czasu.
         Postanowiłam, że nie będę tak stać i usiądę. Usiadłam trochę dalej od wejścia  tyłem do drzwi, także nie widziałam kto wchodzi, a kto wychodzi.
         Bardzo się denerwowałam, co nie sprzyjało na moją korzyść.
         Wzięłam telefon do ręki, którego wcześniej położyłam na stole i zaczęłam przeglądać Instagrama.
         Nagle usłyszałam jak ktoś odsuwa krzesło przy stoliku, przy którym siedziałam.
         Podniosłam wzrok i moim oczom ukazał się nie kto inny jak Neymar da Silva Santos Junior. Tego, którego nie lubię. A nawet bardzo nie lubię. Jedynego zawodnika FC Barcelony, którego nie lubię. Od razu go rozpoznałam. Uśmiechał się do mnie, jednak ja tego nie odwzajemniałam. Byłam w szoku. W głowie miałam masę pytań. Co on tu robi? Dlaczego się do mnie uśmiecha? Dlaczego stoi przy moim stoliku? Czy coś  ode mnie chce?
          Schowałam telefon do kieszeni i ponownie spojrzałam na piłkarza.
- Przepraszam bardzo, ale czy… pan nie pomylił się czasem? – spytałam, starając się, aby zabrzmiało to grzecznie.
         On cały czas się uśmiechał.
- Czyli to nie pani się ze mną wczoraj umawiała na rozmowę w sprawie pracy…? – zapytał.
         Czy ja dobrze zrozumiałam? Wychodzi na to, że to z nim wczoraj rozmawiałam! I to u niego mam pracować? U niego?! Jako opiekunka dla… Daviego.
         Jednak nie mogłam się z tego wycofać. To znaczy – na pewno bym to zrobiła, gdybym miała jakieś wyjście. A tak? Muszę mieć jakąś pracę, a w dzisiejszych czasach trudno ją zdobyć, więc nie należy marnować żadnej okazji.
- Tak, to ja – przyznałam.
- Co pani sobie życzy do picia? – spytał, spoglądając na mnie przyjaźnie.
- Dziękuję bardzo, ale nic – powiedziałam, znowu starałam się, aby ton mojego głosu był odpowiedni.
         Piłkarz stwierdził, że możemy przejść do omawiania tego i owego. Powiedział mi, że najpierw muszę spędzić dzień z jego synkiem, tak na próbę. Tłumaczył mi, że Davi miał już tyle opiekunek i na każdej z nich się zawiódł, więc chce mieć pewność, że jego syn będzie w dobrych rękach. Powiedział mi wszystko co i jak. Miałam się zjawić jutro rano o 8 w jego domu.
Wymieniliśmy się numerami, bo wiadomo – w razie czego należy się ze sobą kontaktować.
Wyjaśnił mi jeszcze jak dojechać do jego domu. Okazało się, że to niedaleko, bo pięć minut spacerkiem, więc się ucieszyłam, że będę miała blisko.
Podziękowałam piłkarzowi. Powiedziałam krótkie „do widzenia” i wyszłam z kawiarni.
         Ruszyłam w stronę centrum handlowego, w którym znajdowała się przyjaciółka. W między czasie zadzwoniłam do niej, że już wyszłam i idę w stronę tego centrum.
         Oczywiście – gdy tylko mnie zobaczyła, podbiegła i zaczęła o wszystko wypytywać. Uzgodniłam z nią, że porozmawiamy w domu. Ona się zgodziła, ale widziałam po niej, że już nie może się doczekać.
- No, to opowiadaj – powiedziała, gdy ledwo co usiadłam na kanapie, a ona obok mnie.
- Cały czas jestem w szoku, bo… - przerwałam i na nią spojrzałam. – Wiem, że mnie wyśmiejesz, ale nie uwierzysz u kogo będę prawdopodobnie pracować.
- No, u kogo? – spytała.
- Neymar da Silva Santos Junior? Kojarzysz?
- Pewnie! Przystojny, z ślicznymi brązowymi oczami Brazylijczyk, który ci się kiedyś podobał – zaśmiała.
         I nadal podoba – pomyślałam.
- Po tym co zrobił… Przestałam go lubić.
- Nessa, on tego nie zrobił tobie – powiedziała.
- Wiem – wywróciłam oczami.
         Do wieczora czas zleciał mi szybko i przyjemnie. Akurat siedziałyśmy na kanapie i opowiadałyśmy sobie różne historie – i te śmieszne, i te straszne.
         Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Melissa uśmiechnęła się i pobiegła otworzyć drzwi. Doskonale wiedziałam, że to jej chłopak.
         Po chwili przyjaciółka wróciła z towarzyszem. I po raz kolejny dzisiejszego dnia byłam w szoku. Chłopakiem Mel okazał się być Marc Bartra! Nie, no! Czy coś jeszcze mnie dzisiaj zaskoczy? Być może.
         Akurat Marca bardzo uwielbiałam, więc nie byłam jakoś skrępowana jego obecnością czy coś.
Mel nas sobie przedstawiła. Już po chwili cała nasza trójka siedziała na kanapie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. I w pewnym momencie coś sobie pomyślałam.
- Melissa?
- Tak?
- Wiedziałaś o tym, że idę na spotkanie z Neymarem, prawda? – spytałam, choć znałam odpowiedź na to pytanie.
- Prawda – ona i Marc się zaśmiali.
         Wieczór spędziłam bardzo miło w towarzystwie mojej najlepszej przyjaciółki i jej chłopaka.
Byłam już trochę zmęczona, więc oznajmiłam im, że idę spać.
         Poszłam na górę, do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i udałam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i przykryłam starannie kołdrą. Powieki same zaczęły mi się zamykać – ze zmęczenia, więc nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


----------------------------------
I jak Wam się podoba rozdział 3?
Bardzo proszę o komentarze <3

9 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawa relacja między główną bohaterką a Neymarem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz dalej please bo umrę z ciekawości!

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę ciekawe! Zaczynam się wciągać ;) Też czekam na kolejną część!
    Pozdrawiam, a tak p.s. o Neymarze piszę ciekawe rzeczy na moim blogu - zapraszam!

    http://pilkaipieniadze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne! :*

    Zapraszam do mnie, też o Neymarze <3
    http://opowiadania-neymar.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo