niedziela, 19 października 2014

Rozdział 25

*Jennifer*
        Obudziły mnie promienie słoneczne, które przebijały się przez okno do mojego pokoju. Nie chcąc wstać, poleżałam sobie jeszcze chwilę. Przekręciłam się na drugi bok i przykryłam się cała kołdrą. Jednak nic nie trwa wiecznie, więc po paru minutach musiałam już wstawać. Musiałam przecież się uszykować. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam rzeczy, które dzisiaj ubiorę oraz strój kąpielowy. Wzięłam ręcznik i w podskokach pognałam do łazienki. Wzięłam szybki, ale relaksujący prysznic. Ubrałam już strój kąpielowy, a na to moje ubrania, które tylko na plaży zdejmę i będę już w stroju. Stwierdziłam, że nie będę robiła makijażu, bo idę przecież na plażę, więc pewnie będziemy się kąpać, więc po co? Żeby być potem rozmazana? Nie. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Następnie udałam się do kuchni, w celu przygotowania sobie śniadania. Zrobiłam sobie tylko kanapkę z szynką i z serem. Gdy zjadłam, poszłam jeszcze na górę do swojego pokoju, aby spakować się na plażę. Z szafy wyjęłam niewielką torbę plażową, do której spakowałam ręcznik, okulary przeciwsłoneczne i butelkę wody mineralnej. Gdy byłam już całkowicie gotowa, wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach na dół. Gdy byłam już na dole, rozległ się dzwonek do drzwi. Podeszłam szybko do lustra, poprawiłam fryzurę i poszłam otworzyć drzwi. W drzwiach stał Neymar. Przywitaliśmy się całusem i poszliśmy w stronę plaży. Ney powiedział, że ślicznie wyglądam, a ja oblałam się rumieńcem. Zobaczyłam, że mój chłopak trzyma w ręku koc, z czego się ucieszyłam, bo zupełnie zapomniałam o kocu. Miał też ze sobą jakąś torbę plażową. Gdy doszliśmy na plażę, rozłożyliśmy koc blisko wody. Usiadłam na kocu, wyjęłam z torby okulary przeciwsłoneczne, które założyłam na nos i położyłam się. Neymar położył się obok mnie. Zamknęłam oczy. Zasnęłam...
        Obudził mnie Neymar pocałunkiem w usta. Oddałam pocałunek. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Idziemy popływać? - zapytał z uśmiechem.
- Wiesz, mi się tak tu fajnie leży. - powiedziałam. - Może potem. - uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.
- Ej no, ale ja chcę popływać. - zaczął marudzić.
- No to idź. - mruknęłam.
- Ale ja chcę z tobą. - powiedział.
- A ja chcę jeszcze trochę poleżeć. - oznajmiłam. - Może potem, okej?
- Nie, nie okej. - powiedział i wziął mnie na ręce. Momentalnie otworzyłam oczy. Zaczęłam się wyrywać, ale nie miałam szans. Był silniejszy. Niósł mnie w stronę wody.
- Ney... proszę... - zaczęłam go błagać.
- Będzie super... - nalegał.
- Tak będzie super jak ja cię wrzucę do tej wody. - powiedziałam ze złością.
- Prędzej ja ciebie. - zaczął się śmiać, akurat wszedł do wody. Zanurzał się coraz głębiej. Woda sięgała mu teraz do brzucha, więc byłam trochę ochlapana już wodą. Zaczęłam się wyrywać i bić go po ramieniu, ale nic to nie dawało - żadnych rezultatów. Nagle zjawiłam się w wodzie. Woda była okropnie zimna.
- Idiota! - zaczęłam krzyczeć. - Jesteś nienormalny! - ruszyłam w kierunku brzegu, jednak nie mogłam, bo złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
- Puść mnie. - powiedziałam wkurzona. - Żarty żartami, ale bez przesady! Woda jest lodowata!
- Nie przesadzaj. - powiedział. - Zobacz, ja się kąpię. W sumie to nie tylko ja. O, widzisz? Inni też się kąpią.
- No wybacz, ale dla mnie ta woda jest lodowata, tak?
- Może jeszcze powiesz, że jest taka jak wtedy jak zatonął Titanic? - zaśmiał się.
- Puść mnie. - wyrwałam mu się i popłynęłam w stronę brzegu. Usiadłam na koc, wyjęłam ręcznik z torby i otuliłam się nim. Było mi strasznie zimno, może jemu nie, ale mi tak. Cała trzęsłam się z zimna. Całe szczęście, że słoneczko ładnie grzało. Położyłam się z powrotem na koc. Po chwili poczułam, że obok mnie, ktoś się kładzie. Wiedziałam kto to. Przyciągnął mnie do siebie, ja cicho westchnęłam. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Neymar usiadł, ja też po chwili usiadłam.
- Przepraszam. - powiedział.
- Nic się nie stało. - westchnęłam. - Masz dzisiaj trening? - zapytałam.
- Tak, mam. - odpowiedział.
- A o której? - spytałam.
- O czternastej. - oznajmił. - Idziesz też?
- Pójdę. - powiedziałam.
- To super, może już chodźmy? - zapytał. - Przyjdę po ciebie po trzynastej.
- Okej.
        Wzięłam łyka wody mineralnej, którą tu sobie wzięłam. Spakowałam ręcznik i włożyłam okulary przeciwsłoneczne. Pomogłam Neymarowi wytrzepać koc. Potem Ney mnie odprowadził do domu. Przyszedł po mnie po trzynastej i udaliśmy się na trening. Grali dzisiaj jakiś mecz. Oczywiście drużyna mojego chłopaka wygrała, z czego byłam ogromnie dumna i szczęśliwa. Potem udaliśmy się do kawiarni na kawę. Następnie Neymar odprowadził mnie do domu.



----
A oto rozdział 25 :)
Mam nadzieję, że się podoba ;)
Proszę o komentarze;)

4 komentarze:

  1. ale megawielki zazdroszczę talentu Czekam na nexta i jak by coś to piszę na GG
    Pozro i Buziaki Vils :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to było z jego strony... ugh xd nie cierpię jak ktoś odwala takie rzeczy xd
    Rozdział na prawdę bardzo fajnie się czytało :D czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie i szybciutko się czyta tą historię :)
    Nie wiem czy lubisz siatkówkę, ale może moje opowiadanie o reprezentacji cię zainteresuje!
    http://we-will-be-the-champions.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog *.* Zapraszam do nas -> http://mamy-tylko-kradzione-chwile-szczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo