*Oczami Neymara*
Obudziły mnie promienie
słoneczne, które wpadały do mojego pokoju. Z jękiem, przewróciłem się
na drugi bok. Dopiero teraz poczułem straszny ból głowy. No tak -
wczoraj tyle wypiłem, że nawet nie pamiętam ile, i takie są tego oto
efekty. Przekręciłem lekko głowę i spojrzałem na zegarek - 11:30. Trochę
sobie pospałem, ale należało mi się w sumie. Cały czas chodzę późno
spać, a wstaję o piątej, jadę na trening, jeżeli nie mam żadnego meczu,
jadę do wielkiego domu, który jest pusty, bo rodzice i siostra mieszkają
niedaleko.
Postanowiłem, że poleżę sobie
jeszcze. Trening jest dopiero o 17. Tak to byłby rano, ale trener
przełożył go na późniejszą godzinę. Widocznie przewidział, że możemy
mieć problem ze wstaniem.
Podczas
leniuchowania, przypomniała mi się wczorajsza impreza. Pamiętam, jak
szukałem Jennifer po całym klubie. Wiedziałem, że będzie, ponieważ
rozmawiałem wcześniej z jej bratem, Diego. Gdy ją znalazłem, zobaczyłem,
że siedzi do mnie tyłem, więc poszedłem do niej cicho na palcach (w
sumie niepotrzebnie, bo i tak by pewnie nie usłyszała moich kroków -
leciała głośna muzyka). Pokazałem jej przyjaciółce, żeby nic o mnie nie
mówiła. Mimo hałasu, usłyszałem krótką rozmowę dziewczyn:
- Za kim się tak rozglądasz? - zapytała towarzyszka Jenn.
- Za nikim. Tak po prostu sobie patrzę.
- Ta, jasne. Za Neymarem.
- No...
- Jennifer!
- No tak, za Neymarem. Widziałaś go?
- Tak.
- A gdzie?
- Jest dokładnie za tobą. - zaczęła się śmiać.
I wtedy
odwróciła się w moją stronę. Na jej twarzy było widać zaskoczenie, ale
chyba także radość. Nie, pewnie mi się zdawało. Cami, bo tak nazywała
się przyjaciółka Jennifer, wstała i ruszyła w stronę stolika. Ja
natomiast usiadłem na jej miejscu. Przywitałem się, ona ze mną. Wyjęła
telefon i zaczęła coś w nim patrzeć. Siedziałem i nie wiedziałem co
zrobić. Chciałem, żeby ze mną porozmawiała. Pochyliłem się ku niej i
położyłem swoją rękę na jej drobnej ręce. Poprosiłem ją, czy by nie
mogła ze mną porozmawiać. Zależało mi bardzo na tej rozmowie. Miałem
zamiar jej wszystko wyjaśnić. Na początku była niemiła, ale jej się nie
dziwię. Potem, gdy wszystko wyjaśniłem, zaczęłam płakać normalnie jak
dziecko. Cieszyłem się niezmiernie, że mnie wysłuchała. Ale pytanie: czy
mi wybaczyła? Z jednej strony poczułem ogromną ulgę, ale z drugiej już
nie. Wyjaśniłem jej, to fakt, ale może mi przecież nie wybaczyć.
Spojrzałem
na nią i zobaczyłem, że również płacze. Wstałem, podszedłem do niej i
najmocniej jak potrafiłem, przytuliłem ją do siebie. Tak bardzo mi jej
brakowało. Zacząłem jeszcze bardziej płakać. Gdy po dłuższym czasie,
odsunęła się ode mnie, spojrzałem jej głęboko w oczy i powiedziałem:
- Kocham cię.
Na
początku się wystraszyłem, że ucieknie, ale wręcz przeciwnie. Przez
chwilę zastanawiała się co ma powiedzieć, ale po dłuższym czasie, który
wydawał się dla mnie, że trwa wieki, szepnęła:
- Ney... ja ciebie też kocham, ale zrozum... Ja muszę to jeszcze przemyśleć.
Gdy
to powiedziała, bardzo się ucieszyłem. Zrozumiałem ją, przecież ją
zraniłem, więc musi to oczywiście przemyśleć. Mam jednak nadzieję, że mi
wybaczy.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, tańczyliśmy. Było cudownie zobaczyć ją po tych długich latach.
Potem niestety impreza się skończyła i wróciliśmy do swoich domów.
To tyle co pamiętam.
Postanowiłem,
że już wstanę. Przecież nie mogę sobie pozwolić na leżenie cały dzień.
Niechętnie, powoli zacząłem się podnosić do pozycji siedzącej. Później
wstałem. Cały czas bolała mnie głowa. Wziąłem tabletki przeciwbólowe. Po
jakimś czasie pomogły i głowa mnie już nie bolała. Nie byłem za bardzo
głodny, więc postanowiłem, że najpierw wezmę prysznic. I tak też
zrobiłem. Umyty i ubrany zszedłem na dół, do kuchni i zrobiłem tosty. Po
śniadaniu, umyłem naczynia i udałem się do salonu, gdzie zagrałem w
fife. Czas zleciał mi bardzo szybko. Spojrzałem na zegarek - 15:24.
Miałem jeszcze bardzo dużo czasu.
Nagle
wpadłem na pomysł, żeby pojechać do domu mojej przyjaciółki. Chyba
mogłem przecież ją tak nazwać, prawda? Sama nawet powiedziała, że póki
co, na razie będziemy przyjaciółmi.
Uśmiechnąłem
się szeroko, sam nawet nie wiedziałem dlaczego. Jednak po chwili mój
uśmiech zgasł, bo przecież nie wiedziałem, gdzie Jennifer mieszka. Nie
miałem nawet jej numeru telefonu. Ale zaraz, zaraz! Przecież mam numer
Diego! Tak! To jest to! Wykręciłem numer i zadzwoniłem. Błagałem Boga,
żeby numer był aktualny i żeby brat Jenn odebrał. Gdy już traciłem
nadzieję, usłyszałem głos kumpla.
- Halo? - zapytał.
- Cześć, Diego. - przywitałem się. - Z tej strony Neymar. - wyjaśniłem. - Mógłbyś mi podać adres, gdzie mieszka Jennifer?
Na
początku był trochę zdziwiona, tym faktem, że cały czas mam jego numer.
Oczywiście podał mi adres jego siostry. Podziękowałem mu, trochę
porozmawialiśmy o dzisiejszym treningu.
Po rozmowie z jej bratem, wyszedłem z domu, wsiadłem do swojego samochodu i pojechałem pod podany adres.
Nie jechałem długo. Okazało się, że mieszka całkiem blisko mojego domu.
Zaparkowałem
samochód, wysiadłem i skierowałem się w stronę domu. Spojrzałem na
karteczkę z adresem, aby upewnić się, że to na pewno tutaj. Wszystko się
zgadzało, więc zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła mi Jennifer.
Była ubrana w sportową fioletową koszulkę, czarne getry i adidasy.
- Hej. - przywitała się nieśmiało.
- Cześć. - uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła uśmiech.
- Wejdź. - powiedziała.
Udaliśmy się do salonu. Usiadłem na kanapie, a Jenn koło mnie.
- Jak się czujesz? - zapytałem.
- Teraz lepiej, ale rano to była jakaś masakra. Tak mnie głowa bolała, ale wzięłam tabletkę i przestała. A ty jak się czujesz?
- Też już lepiej. - uśmiechnąłem się. - Jesteś już uszykowana?
- Tak, jestem. - odpowiedziała.
- Może już pojedziemy? - zaproponowałem.
- Yyy, za chwilę... - widziałem, że się trochę krępuje.
- Coś się stało? - spytałem.
- Posłuchaj, bo ja całą noc i cały dzień myślałam o... nas.
- Tak? - zaniepokoiłem się.
- I podjęłam już decyzję.
- Jaką? - zapytałem drżącym głosem.
Nie
odpowiedziała, tylko przybliżyła twarz do mojej i zaczęła mnie całować.
Przez chwilę siedziałem jak zaczarowany. To znaczy, że mi wybaczyła? To
znaczy, że da mi jeszcze jedną szansę?
*Oczami Jennifer*
Całą
noc i cały dzień nad tym myślałam i podjęłam decyzję. Trochę zdziwiłam
się, że zobaczyłam Neymara, który stał pod moimi drzwiami.
- Hej. - przywitałam się nieśmiało.
- Cześć. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Wejdź. - powiedziałam.
Udaliśmy się do salonu. Usiadłam na kanapie, a Ney koło mnie.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Teraz lepiej, ale rano to była jakaś masakra. Tak mnie głowa bolała, ale wzięłam tabletkę i przestała. A ty jak się czujesz?
- Też już lepiej. - uśmiechnął się. - Jesteś już uszykowana?
- Tak, jestem. - odpowiedziałam.
- Może już pojedziemy? - zaproponował.
- Yyy, za chwilę...
- Coś się stało? - spytał.
- Posłuchaj, bo ja całą noc i cały dzień myślałam o... nas.
- Tak? - zaniepokoił się.
- I podjęłam już decyzję.
- Jaką? - zapytał drżącym głosem.
Nie
odpowiedziałam, tylko przybliżyłam twarz do jego i zaczęłam go całować.
Po chwili Ney odwzajemniał moje pocałunki. Całował mnie namiętnie. Tak
bardzo tęskniłam za nim, za jego ustami, za jego oczami, za jego
uśmiechem... Ogólnie... Za nim!
Po dłuższej chwili odsunął się ode mnie, a ja jęknęłam. On tylko się uśmiechnął się i zapytał:
- To znaczy, że mi wybaczasz?
- Tak, Ney, wybaczam ci. - uśmiechnęłam się.
- Kocham cię! - powiedział czule, patrząc mi cały czas w oczy.
- Ja ciebie też! - kątem oka spojrzałam na zegarek i była już 17:30. - Musimy już jechać. - zauważyłam.
- Jasne, kochanie. Chodźmy.
Zakluczyłam dom i poszliśmy w stronę samochodu mojego chłopaka? Tak, mojego chłopaka!
Wsiedliśmy i jechaliśmy na stadion. Na początku jechaliśmy w ciszy, ale ją przerwał:
- Dobrze, że ubrałaś się na sportowo. Chociaż niepotrzebnie. - stwierdził.
- Dlaczego? - spytałam ciekawa.
- Bo będziemy dzisiaj grać mecz.
- No wy. Przecież masz mecz z klubem Diego.
- Zmiana planów. - uśmiechnął się. - Będziesz grać? - spytał.
- Mogę grać. - powiedziałam.
-
Okej. Cieszę się bardzo. - uśmiechnął się. - Poznasz dziewczyny moich
kumpli. A tak na marginesie, to wiedziałaś, że twój brat ma dziewczynę?
- Jak to? - zapytałam zaskoczona.
- Rozmawiałem z nim dziś i mi powiedział.
- Mi nic nie powiedział. No, dzisiaj sobie z nim na poważnie porozmawiam. - zaśmiałam się.
Przez resztę drogi, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
-----------------------
Wow!! Napisałam już 40 rozdziałów... Aż w szoku normalnie jestem. xD
Mam nadzieję, że się podoba, chociaż wątpię.
Proszę o komentarze. <3
Nie mam pojęcia kiedy będzie rozdział 41, bo mam dużo nauki. :/
Jak dobrze, że są razem :3
OdpowiedzUsuńOby tak dalej!
A no i rozdział świetny! <3
Czekam na następny :>
dziękuję <3
UsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuń